Wydawnictwo Otwarte, 2018 rok
przeczytane: 02/2024
7/10*
Abigail tylko na na kilka sekund odwraca wzrok. Robi zdjęcie martwej foce na plaży, a kiedy podnosi wzrok, we mgle nie widzi już Emmy. Sześcioletnia córka jej narzeczonego znika bez śladu. Policja próbuje ją przekonać, że dziewczynka utonęła. Jake, ojciec Emmy, też w końcu się do tego przekonuje. Ale nie Abigail. Mimo że Emma nie jest jej rodzoną córką, kobieta ją kocha i czuje z nią więź, która nie pozwala jej przestać szukać. Idąc za tropami, z których część może być ślepa, prowadzi poszukiwania.
Rok we mgle to przede wszystkim bardzo smutna książka. Wyobrażacie sobie stracić w ten sposób bliską osobę? Choćby i dorosłą, która teoretycznie potrafi sobie sama poradzić z kłopotami. A cóż dopiero sześcioletnie dziecko. Nie wiedzieć czy umarło czy żyje i cierpi, czy czeka na ratunek. Może jest tuż obok, w domu sąsiadów, może minęło się je na ulicy dwa dni temu i nie rozpoznało, w końcu dzieci tak szybko się zmieniają. W którym momencie poszukiwań można odpuścić? Kiedy, mimo braku ciała, uznać, że ono już nie żyje? Jak zamknąć ten rozdział i pójść dalej, bez ciągłego oglądania się za siebie?
Perspektywa Abigail świetnie pokazuje całą głębię smutku, bezradności i nadziei, że w końcu pojawi się jakiś trop, że komuś coś się przypomni, że zdarzy się cud. Fabuła bardzo wciąga. Bardzo zaangażowałam się w tę historię i musiałam pilnować się, żeby nie podejrzeć zakończenia. A jest ono mocno zaskakujące i nietypowe. Smutne, jak i cała książka.
Gorąco polecam. Rok we mgle to historia tragiczna, pełna emocji, skłaniająca do refleksji. Ale też bardzo dopracowana i wręcz naszpikowana informacjami na temat pamięci czy surfingu. Niezbyt oczywiste połączenie z zaginięciem dziecka, prawda? A jednak historia skonstruowana jest bardzo dobrze, trzyma dobre tempo i co chwilę podrzuca nam kolejne elementy łamigłówki. To kolejna książka autorki po I że cię nie opuszczę, która okazała się naprawdę świetna.