wtorek, 28 maja 2019

[48] Roger Hobbs - Ghostman



Lubię od czasu do czasu obejrzeć jakiś film akcji z pościgami, szybkimi samochodami i pełne przemocy. Jeśli jest to dobry film, zapewnia całkiem niezłą rozrywkę. Nie czytałam jednak do tej pory książki o takiej tematyce. "Ghostman" jest historią jednego napadu na bank, w którym nic nie poszło zgodnie z planem. Ktoś zginął, ktoś zaginął, a najważniejsze, że nie wiadomo co się stało z pieniędzmi. Tytułowy Ghostman, czyli facet "od znikania" w ramach starego długu wdzięczności ma znaleźć pieniądze i posprzątać po napadzie, tak by nikt nie powiązał go z człowiekiem odpowiedzialnym za wszystko.



Bałam się trochę, że "Ghostman" okaże się zbyt trudną lekturą, pełną fachowych pojęć i opisów, których nie zrozumiem. Na szczęście nawet te trudniejsze zagadnienia zostały wytłumaczone. Autor nie przedłużał opisów broni, choć wymieniał szczegółowo każdy jej rodzaj, jaki posiadali bohaterowie. Rozumiem jednak, że to było konieczne, ponieważ w całej historii broń była równie ważna co bohaterowie epizodyczni, a w niektórych momentach nawet ważniejsza.



Ghostman, czyli Jack, nie był bohaterem, który przez całą książkę stara się, żeby czytelnik go polubił. Wręcz przeciwnie, Jack zarówno w kontaktach w innymi ludźmi jak i w swoich wewnętrznych monologach czy wspomnieniach był postacią oziębłą, pozbawioną współczucia i ludzkich odruchów. Żył tylko swoją pracą i tylko ona miała dla niego znaczenie. Był naprawdę dobry w tym co robił, w zmienianiu tożsamości i wodzeniu wszystkich za nos. Był inteligentny i sprytny, a to, w jaki sposób udawało mu się wykaraskać z każdych kłopotów, nie było sztuczne czy oklepane. Trzeba jednak przyznać, że Jack nie był okrutny. Był profesjonalistą w każdym calu, i tak przesiąkł swoją pracą, że nie pozostało w nim nic poza Ghostmanem. Świetnie czyta się książki z takim bohaterem, kiedy akcja jest zagmatwana i wciągająca, nic wtedy nie rozprasza, a sam główny bohater jest przewodnikiem, który prowadzi przez meandry fabuły, bez niepotrzebnego zawracania głowy swoją osobą i swoimi odczuciami. Polubić go jednak nie ma za co.



Akcja książki bardzo szybko się gmatwa i robi interesująca, na szczęście nie trzeba się przebijać przez kilkadziesiąt stron nieciekawego tekstu. Sprawa napadu na bank, z pozoru bardzo prosta, okazuje się bardzo skomplikowaną akcją, w której wcale nie chodziło o zagarnięcie pieniędzy banku dla siebie. W samym centrum znajduje się Jack, który najpierw musi odkryć całą prawdę, a później poprowadzić ją w taki sposób, żeby jak najwięcej ugrać dla siebie - przede wszystkim własne życie. Książka była bardzo wciągająca, czytając ją trzeba było oderwać się od rzeczywistości i mocno skupić się na akcji. Znalazłam w niej wiele nowinek, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Podobała mi się, ale chyba jednak to nie będzie moja ulubiona tematyka. 


środa, 22 maja 2019

[47] Brittainy C. Cherry - Powietrze, którym oddycha

Cegiełka po cegiełce budujemy swoje życie. Dokładamy starań, aby nasze związki były silne. Tworzymy domy, które urządzamy latami. Planujemy, marzymy o przyszłości. Myślimy o tym, co jeszcze przed nami, co nowego osiągniemy, co zrobimy. I nie myślimy wcale o tym, że to co już mamy, nie jest nam dane na zawsze. Te mocne fundamenty, na których oparliśmy całe nasze życie, mogą ot tak zniknąć, a nasze życie zamienić się w ruinę. 




Elizabeth i Tristan stracili swoich bliskich. Ona męża, on żonę i syna. Jedna chwila, jeden wypadek samochodowy wytrącił ich nagle z ich orbit. Życie po śmierci ukochanych jest najtrudniejszą rzeczą, z jaką do tej pory musieli się zmierzyć. Każde z nich przeżywa swoją żałobę na swój sposób. Elizabeth ucieka z córką z domu i przenosi się do matki, bo nie wyobraża sobie, że mogłaby dalej prowadzić stare życie. Córka daje jej jednak siłę i to dla niej postanawia wrócić i poskładać swoje życie od nowa. Tristan odciął się od wszystkiego, co znał. W nowym miejscu nie czuje się jak w domu. Jest miejscowym dziwakiem, którego wszyscy unikają. Wszyscy, oprócz jego sąsiadki - Elizabeth. Kobieta dostrzega w nim smutek, który ją przyciąga, ponieważ sama dobrze go poznała od śmierci męża. Zaprzyjaźnia się z nim, a w końcu w nim zakochuje. Nawzajem pomagają sobie pogodzić się z tym co się stało i odnaleźć nowy sens życia.




"Powietrze, którym oddycha" to klasyczny wyciskacz łez. Elizabeth i Tristan to postacie bardzo skrzywdzone, nad którymi czytelnik się lituje i życzy im jak najlepiej. Ich smutek i złość jest opisana bardzo realistycznie, nie sposób nie wczuć się w ich historię i przeżywać ich smutku razem z nimi. To bardzo emocjonalna historia, która gra na naszych uczuciach. Jeśli lubicie książki o niezbyt skomplikowanej fabule, ale za to całej palecie emocji, to lektura dla was. Niestety mnie zabrakło tam akcji, były momenty, kiedy się nudziłam, ponieważ zupełnie nic się nie działo. Nie samymi emocjami czytelnik żyje, trochę akcji też musi być. Fabuła została ciekawie wymyślona i zakończenie było bardzo niespodziewane. Coś mi jednak w nim nie pasowało, zachowanie czarnego charakteru było bardzo mocno przerysowane. Pozostałe postaci były spójne i realistyczne, ta jedna tylko nie do końca się udała. 

Książkę oceniam jednak bardzo pozytywnie. Wciągnęłam się w nią, a to najważniejsze. Może gdybym pod koniec ciągle się od niej nie odrywała nie miałabym wrażenia, że czytam i czytam a tu nic się nie dzieje. Bardzo spodobał mi się styl pisania autorki. W naprawdę piękny sposób pisała o rzeczach zarówno zwyczajnych jak i tych trudnych do wyrażenia słowami. Cieszę się, że zabrałam tę książkę na majówkę.