czwartek, 31 maja 2018

[18] Victoria Aveyard - Czerwona Królowa


Dobra książka fantastyczna opiera się na bogatym i solidnie skonstruowanym nowym świecie. Jeśli wizja jest żywa tylko w wyobraźni autora, ale blednie na kartach książki, trudno jest mi się nią zachwycić. A bez zachwytu nad dekoracjami, nie zachwycę się samą akcją. To tak jakbym poszła do teatru, w którym aktorzy występują na gołych deskach sceny, bez żadnych rekwizytów. To zupełnie nie mój klimat, moja wyobraźnia potrzebuje zdecydowanie więcej bodźców. Dlatego zawsze ogromną wagę przykładam do opisywanych miejsc, czy potrafię je sobie wyobrazić, czy potrafię poczuć, jakby to było tam być. I, co równie ważne, czy chciałabym tam być. Czy ten świat po prostu wydaje mi się sympatyczny, nawet jeśli akurat trwa w nim wojna i jest bardzo niebezpiecznie. Victoria Aveyard stworzyła świat, do którego już dziś mogłabym się przeprowadzić, a od czytania o nim wprost nie mogłam się oderwać.



Główną bohaterkę, Marę, poznajemy, kiedy jeszcze jest zwyczajną dziewczyną, ubogą ale "przedsiębiorczą". Jest oddana najbliższym, swoim rodzicom, młodszej siostrze, braciom, którzy są na wojnie, oraz Kilornowi, przyjacielowi z dzieciństwa. To właśnie uczucia do chłopaka, oraz chęć pomocy mu zainicjują ciąg wydarzeń, które zmienią losy Mare, jej rodziny oraz całego narodu. Odkryje prawdę o sobie w najmniej odpowiednim miejscu i czasie, stając się łatwym celem dla Srebrnych, którzy takich jak ona - Czerwonych, uważają za podludzi. Od tego momentu będzie musiała grać i udawać kogoś innego, by zachować życie.


Podział na Srebrnych - posiadających magiczne talenty, oraz Czerwonych - pozbawionych magii, jest największym plusem serii. Determinuje on różnice społeczne, konflikty pomiędzy bohaterami, niezwykły status głównej bohaterki - pół Srebrnej, pół Czerwonej, jej przemianę z drobnego kieszonkowca w buntowniczkę. Zawsze to kolor krwi decydował o życiu ludzi. Czerwoni byli biedni, szli na wojnę w pierwszych szeregach, usługiwali, byli potulni i bez głosu. Srebrni to elita, korzystająca z magicznych umiejętności, by ułatwić sobie życie. Rządzili i dzielili, traktując Czerwonych jak robactwo. Posyłali ich na śmierć, odmawiali opieki lekarskiej, wyzyskiwali, bo byli silniejsi. Takie postępowanie musiało w końcu doprowadzić Czerwonych do ostateczności, poderwać ich do walki ze Srebrnymi. Musiała być to jednak walka ostrożna, przemyślana, wręcz partyzancka. Bo jak tu walczyć z królem, który jednym ruchem może spalić całe miasto?



W książce znalazłam wszystko to, co najbardziej lubię. Są magiczne moce, jest rebelia, ale przede wszystkim są naprawdę wspaniali bohaterowie. Tacy prawdziwi, wręcz żywi, z wadami i zaletami. Tacy, którzy potrafią nas oszukiwać przez całą książkę, wodzić przez nos, przekonać do siebie a na koniec pokazać prawdziwą twarz. Rozkochać w sobie a później skrzywdzić umierając. Zdrada jest ważnym elementem książki. Mare będzie musiała się z nią zmierzyć i zdecydować, czy zaufa jeszcze kiedykolwiek komuś innemu niż sobie. Ja rozczarowanie przeżywałam razem z nią, to co wstrząsnęło nią, i mnie wbiło w fotel. Nie przeszłam obojętnie do następnego rozdziału, bo w "Czerwonej Królowej" po prostu tak się nie da. Chyba trzeba być zupełnie rozkojarzonym i nie móc skupić się na książce, żeby nie dać porwać się tej akcji i towarzyszącej jej emocjom. 



W "Czerwonej Królowej" najbardziej podobało mi się to, że nic nie było tu przesadzone, nie działo się za szybko. Przemiana głównej bohaterki zachodziła stopniowo. Stopniowo uczyła się nowego życia, stopniowo zaczynała ufać ludziom w pałacu. Wszystko to było tak naturalne, że nie miałam ani razu ochoty wyrzucić książki przez okno przez głupotę bohaterów. A naprawdę się tego obawiałam, zwłaszcza po lekturze zachwalanego "Szklanego tronu", którego fenomenu nigdy nie zrozumiem. Na szczęście "Czerwona Królowa" to prawdziwa perełka fantastyki, i już zabrałam się za drugi tom.

piątek, 25 maja 2018

[17] Natsuo Kirino - Ostateczne wyjście




Natsuo Kirino nie ma litości dla swoich czterech bohaterek. Każda z kobiet pracuje ciężko na nocnej zmianie w fabryce produkującej gotowe zestawy obiadowe.  Dodatkowo każda z nich ma problemy rodzinne. Yayoi łączy pracę nocną z wychowywaniem dzieci. Jej mąż jej nie wspiera, bo cały wolny czas – oraz pieniądze – przeznacza na hazard i prostytutki. Yoshie cierpi ciągłą biedę, na dodatek opiekuje się obłożnie chorą teściową, która nie szczędzi jej złośliwości. Masako ma pieniądze i piękny dom, ale czuje się w nim samotna. Syn jej nienawidzi, mąż ignoruje. Kuniko ma całe mnóstwo długów do spłacenia, a nie potrafi sobie odmówić kolejnych ubrań i biżuterii.
To ciężka sytuacja życiowa każdej z kobiet wpływa na to, jakie decyzje podejmują. A te są naprawdę przerażające. Yayoi pod wpływem emocji morduje swojego męża, a trzy przyjaciółki postanawiają pomóc jej w pozbyciu się zwłok. W ten sposób zaczyna się horror, który w nieodwracalny sposób zmienia każdą z kobiet.


Książka napisana jest w bardzo obrazowy sposób, opisy są tak realistyczne, że momentami włos jeży się na głowie.  Najgorszy jest moment ćwiartowania zwłok – tylko dla osób o prawdziwie mocnych nerwach. Po przeczytaniu książki mam mieszane uczucia. Była to historia straszna, wręcz obrzydliwa. A z drugiej strony naprawdę niesamowita, bardzo mocno oddziałująca na czytelnika. Nie znalazłam w niej ani jednego tematu lekkiego i zabawnego. W „Ostatecznym wyjściu” każdy fragment naznaczony był rozpaczą, desperacją, zazdrością i nienawiścią. Cztery przyjaciółki były przyjaciółkami tylko z nazwy. Wspólne działanie je jednoczyło, ale równocześnie podzieliło i odsunęło od siebie. Ukazało najgorsze strony każdego człowieka. Autorka w perfekcyjny sposób pokazała, do czego zdolny jest człowiek postawiony pod ścianą, zmęczony ciągłą walką z życiem. Z problemami, osamotniony oraz bez szans na lepszy los. Trzem z czterech kobiet szczytem szczęścia wydaje się posiadanie pieniędzy. Trudno jest zrozumieć osoby, które cierpią wielką biedę i mimo naprawdę ciężkiej pracy nie mogą się z niej wyrwać. Nie można postawić się w ich sytuacji, jeśli samemu nigdy nie doświadczyło się takiej rozpaczy. Nie można więc zaakceptować ich wyborów. „Przyjaciółki” Yayoi nie pomogły jej dlatego, że ją kochały jak siostrę i solidarnie z nią wdepnęły w potworne bagno. Zrobiły to z powodu pieniędzy, obiecanej nagrody. Ćwiartowanie zwłok potraktowały jak szybki zarobek.



 Czytanie ich przemyśleń pozostawiło we mnie niesmak. Dlatego książkę nazywam straszną i obrzydliwą, ale jednocześnie fascynującą. Pochłania się ją w ekspresowym tempie, nie można się od niej oderwać. Ale kończyć też jej się nie chce, chciałoby się poznać ciąg dalszy, sprawdzić do czego jeszcze zdolne są te cztery kobiety. „Ostateczne wyjście” to naprawdę mocna książka, która zapada w pamięć. Jeśli czujecie się na siłach, polecam się z nią zmierzyć.     

środa, 23 maja 2018

[16] Veronica Roth - Spętani przeznaczeniem



W świecie wykreowanym przez Veronicę Roth dziewięć planet otacza wstęga nurtu - nieskończenie potężnej mocy, mającej wpływ na całą galaktykę. Moc decydująca o klimacie planet, ich faunie i florze, a także źródło magicznych darów, wyjątkowych umiejętności, które rozwijają się u każdego człowieka w okresie dojrzewania. Dary nie zawsze są pożądane, czasami są prawdziwym przekleństwem. Najlepiej przekonała się o tym Cyra - siostra shoteckiego przywódcy, która przez nurt skazana jest na stałe odczuwanie bólu, zdolna zabić jednym dotykiem nie tylko wrogów, ale i przyjaciół. Skazana na samotność, wykorzystywana przez brata do szerzenia terroru, przez lata buduje własny mur, za którym chowa się przed całym światem. Aż w końcu w jej życiu pojawia się Akos. Syn wyroczni wrogiego ludu, porwany przez jej brata, przepowiednią skazany na śmierć w służbie rodziny Cyry. Niewolnik, którego dar neutralizuje działanie innych darów. Jego dotyk pozwala Cyrze choć na chwilę uwolnić się od bólu. Ale niezwykłe działanie daru to nie jedyna rzecz, jaką Akos może jej zaoferować. Jego przyjaźń znaczy o wiele więcej, i daje dziewczynie nadzieję oraz siłę, by zmienić swoje życie i wpłynąć na dalsze losy galaktyki.



"Spętani przeznaczeniem" to kontynuacja "Naznaczonych śmiercią", którą dziś - 23 maja - ma swoją premierę. Część pierwsza kończy się ucieczką Cyry, Akosa oraz ich przyjaciół na statku banitów. Opuszczają oni swój dom - planetę, którą do tej pory opuszczali tylko w czasie tradycyjnych wędrówek ludu Shotet. Teraz uciekają nie wiedząc, czy kiedykolwiek będą mogli wrócić. Okrutny brat Cyry już im nie zagraża, wraca jednak do gry przeciwnik dużo gorszy - uznany dotąd za zmarłego ojciec Cyry. Towarzysząc bohaterom, odwiedzamy kolejne zakątki galaktyki, poznając nowe planety, ludy, zwyczaje. Angażujemy się w międzyplanetarną politykę, w której nie liczy się ludzkie życie, a ambicje ludzi będących u władzy. Zdaje się, że nikt nie potrafi dostrzec prawdziwego zagrożenia, jakim jest Lazmek, ojciec Cyry. Wiele spraw do komplikuje, zmusza bohaterów do podjęcia działań, z których wcale nie są dumni, ale których nie żałują. 



Cyra próbując ratować rodaków, wysyła ich na śmierć. Akos zdradza przyjaciół, żeby pokonać wroga. Cisi manipuluje ukochaną, by uratować jak najwięcej żyć. Każde z nich obiera cel, do którego dąży po trupach. Sprawia to, że nie można uznać ich za prawdziwie dobrych, krystalicznie czystych bohaterów. Zwłaszcza zachowanie Akosa wydaje się niewłaściwe. Nieprzemyślane, egoistyczne, impulsywne. Chłopak wymusza pomoc innych, nawet nie próbując skorzystać z ich doświadczenia. Pakuje się w kłopoty, z których nie waha się wykupić życiem przyjaciół. Wszystko po to, żeby zrealizować swój cel. Czy cel jednak nadal jest szlachetny, kiedy zmusza do poświęcenia życia niewinnych? To pewnie musiałby każdy ocenić sam. W moich oczach postać Akosa bardzo straciła, i w następnej części już mu nie zaufam. Będę spodziewała się po nim zdrady, i nie będę mu kibicowała. 



Zaplusowała za to u mnie Cyra. W pierwszej części przypominała trochę dzikie zwierzątko. Samotna, agresywna w stosunku do każdego, kto się do niej zbliżył. Nie mogła pozwolić sobie na luksus zaufania komuś, zaprzyjaźnienia się. Musiała stale walczyć z własnym darem oraz bratem. W drugiej części Cyra odzyskuje wolność. Nauczyła się lepiej kontrolować swój dar, jest też z daleka od rodziny, która mogłaby sprawować nad nią kontrolę. Wokół niej nie ma samych przyjaciół, ogromna część banitów wolałaby widzieć ją martwą. Ale Cyra się stara - chce być dobrą wspólniczką, chce pomóc swojemu ludowi odzyskać wolność i uniknąć wojny. Jest zakochana i zostaje zraniona, ale potrafi się z tego otrząsnąć i dążyć do swojego celu. Nie boi się poświęcić własnego życia, ale robi to bardziej z przyzwyczajenia. Cyra wyraźnie dojrzała i zmieniła się. Jest postacią rozsądną, impulsywną a jednak potrafiącą ochłonąć i racjonalnie pomyśleć. 



Druga część podobała mi się bardziej niż pierwsza. Jest tu zdecydowanie więcej akcji, scen smutnych ale też i radosnych. Mają miejsce pierwsze działania wojenne, a my śledzimy przygotowania do nich, to jak podejmowane zostają decyzję. Podobało mi się, że w scenach z Cisi i Isae było sporo polityki, bo to naprawdę lubię. Nie tylko same opisy zdarzeń, ale też kalkulacje i motywacje, ukryte cele, koszty i zyski.Nie czytałam serii "Niezgodnej", ale ta zdecydowanie przypadła mi do gustu. W drugiej części akcja wyraźnie się rozkręciła, a co lepsze, trzecia zapowiada się równie emocjonująco. Wojna pomiędzy Thuvhe i Shotet się skończyła, ale zaczyna się kolejna, wojna o wyrocznie, w którą wplątane zostaną wszystkie planety. Jak mogłabym to ominąć?

Za udostępnienie egzemplarza recenzyjnego dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

wtorek, 15 maja 2018

[15] David Gibbins - Total War. Rome. Zniszczyć Kartaginę


O wojnach punickich każdy z nas uczył się na lekcjach historii. Słyszeliśmy o Hannibalu i jego słoniach, i o zrównaniu z ziemią potężnego miasta - Kartaginy. A także o sławnych rzymskich wodach - Scypionie Afrykańskim i Scypionie Młodszym. O tym drugim szczegółowo opowiada w swojej książce David Gibbins, towarzysząc mu podczas dorastania i służbie Rzymowi. 

Seria gier komputerowych "Total War" jest mi zupełnie obca. Nie znam żadnych gier poza trzema częściami The Sims, nie wiem więc na ile książka opisuje po prostu fabułę gry, a ile w tym kreatywności autora. 

Scypiona poznajemy jako dorastającego nastolatka, który nigdy jeszcze nie walczył, ale który już wie, że przeznaczone jest mu zostać wielkim wodzem. Razem z przyjaciółmi kształci się w Akademii, ucząc się walki oraz strategii. Jego życiowym celem jest doprowadzenie do zniszczenia Kartaginy. Zanim jednak choć zbliży się do tego miasta, musi pogodzić się z tym, że Rzym nie wygląda tak, jakby sobie tego życzył. Rządzą nim ludzie o zupełnie różnych od jego ambicjach, którzy nie podzielają jego obaw i nie chcą mu sprzyjać. Żeby zdobyć to, co w swojej przepowiedni powiedziała mu wyrocznia, musi się ugiąć i grać według zasad, które potępia, stać się prawie taki jak ludzie, którymi gardzi.




Akcja książki ciągnie się przez około dwadzieścia lat, i na ich przełomie dobrze widać, jak Scypion z impulsywnego, skłonnego do działania pod wpływem emocji młodzika zmienia się w nieugiętego ale też potrafiącego dostosować swoje zachowanie do sytuacji mężczyznę. Mając przed sobą jeden cel dąży do niego uparcie, idąc na kompromisy i rezygnując z tego, czego równie mocno pragnie. Odrzuca miłość bo wie, że ciąży na nim powinność kontynuowania dzieła swoich przodków, i nie może pozwolić sobie na to, by wokół jego osoby wybuchł skandal a on sam stracił na znaczeniu wśród rzymskich elit.



Mimo że książka jest o wojnie, została zachowana równowaga pomiędzy opisami bitew i zdarzeń pomiędzy nimi. Oprócz Scypiona dość mocno zostały rozbudowane postaci jego najbliższych przyjaciół. Z opisów tych wyłaniają się mocno zaznaczone charaktery, a postaci wydają się bardzo realne. Dość zaskakująca jest kompozycja książki - składa się z fragmentów oddzielonych od siebie bardzo długimi odstępami czasu. Wynika to zapewne z faktu, iż to opis fabuły gry. Tak więc jednemu wydarzeniu poświęcony jest fragment książki, w którym zostaje on dokładnie opisany, od początku do końca, a następnie jest przeskok i akcja toczy się już kilka lub kilkanaście lat później. Są ci sami bohaterowie, ale zdarzenie już inne. Nawiązania jednych do drugich oczywiście są, ale nie tak płynne jak to zazwyczaj w powieściach bywa. 



Jestem fanką wszystkiego co "starorzymskie", więc i ta książka przypadła mi do gustu. Choć zarzucić jej mogę, że za mało było wątków pobocznych. Dążenie do wojny i zniszczenia Kartaginy było właściwie jedynym wątkiem. Nawet zakazana miłość Scypiona opisana została krótko i zwięźle, mimo że nawiązanie do niej pojawiło się również na sam koniec i tam okazało się, że to bardzo istotny wątek. Ze względu na tę fabularną ubogość książka nie wszystkim przypadnie do gustu. Polecałabym ją raczej fanom starożytnego Rzymu oraz serii gier "Total War".I tak jak w przypadku innych książek o podobnej tematyce zachęcam wszystkich do spróbowania lektury, tak ta wydaje mi się za uboga, by móc wciągnąć i zauroczyć.



wtorek, 8 maja 2018

[14] Cecelia Ahern - Kiedy cię poznałam




Cecelia Ahern jak nikt potrafi w sposób niezwyczajny opowiedzieć o rzeczach zwyczajnych. Jej bohaterowie nie są postaciami niepowtarzalnymi, obdarzeni wyjątkowymi cechami. To nikt o kim można tylko pisać, ale nigdy nim się nie stać. W jej książkach wszystkie role odgrywają ludzie zwyczajni, tacy jak my, nasi krewni i przyjaciele. Którzy mają zwyczajne życie, zwyczajne problemy. Ale ta zwyczajność jest pokazana w tak niezwykły sposób, że czytelnik nagle uświadamia sobie, że i jego życie nadawałoby się na materiał do książki. Że to co robi też jest niezwykłe, nawet jeśli do tej pory myślał o tym jako o szarej codzienności.

"Kiedy cię poznałam" to historia początków znajomości Jasmine i Matta, sąsiadów, którzy w tym samym czasie zostali bez pracy. Nadmiar wolnego czasu sprawia, że problemy, które do tej pory odpychali, pochłonięci życiem zawodowym, uderzają w nich z całą mocą, wytrącając z równowagi i zmieniając ich życie o 180 stopni.



Jasmine nie jest zwykłą pracoholiczką. Ona pracę kocha. Celem jej życia jest rozkręcać nowe firmy, tworzyć je od podstaw, a następnie sprzdawać. Kiedy nagle zostaje zwolniona i zmuszona odczekać rok, zanim znów podejmie pracę, nie ma co począć ze swoją niespożytą energią. Nie wie co robić i najzwyczajniej w świecie zaczyna się śmiertelnie nudzić. Rozrywki zaczyna jej dostarczać obserwowanie sąsiada z naprzeciwka - dziennikarza radiowego, do którego od kilku lat czuje nienawiść z powodu jednej z jego audycji. Powoli mężczyzna zaczyna wkraczać do jej życia, razem ze swoją głośną i bardzo denerwującą osobowością oraz problemami zawodowymi i rodzinnymi. Jasmine wcale nie chce się z nim zaprzyjaźniać, z czasem jednak zaczyna doceniać, że on zawsze jest obok. Bo w jej życiu też są problemy, nie tylko te związane z utratą pracy.



Książkę czyta się jednym tchem. Momentami jest lekka i radosna, a momentami smutna i zmuszająca do refleksji. Bohaterowie nie są wyidealizowani - są ludzcy, pełni wad i zalet. Czasami miałam ochotę nakierować ich, co powinni dalej zrobić, doradzić Jasmine jak bliskiej przyjaciółce. A później po prostu obserwowałam, jak popełnia błędy i rozumiałam ją, bo tak przecież każdy robi. Czasami czegoś po prostu trzeba spróbować i sparzyć się, mimo że od początku wiedziało się, że nic dobrego nie może z tego wyniknąć.



Jeśli ktoś szuka skomplikowanej i zawiłej fabuły, to tu jej nie znajdzie. W "Kiedy cię poznałam" jest mnóstwo ciepła i życiowej prawdy. Jest też nadzieja na to, że nie ważne jak bardzo skomplikuje się życie, wszystko można poukładać na nowo. I że czasem warto dać ludziom drugą szansę, poznać i zrozumieć. Dla mnie była to kolejna świetna powieść Cecelii, którą z całego serca mogę polecić.