Ludzkość
zawsze lubiła się dzielić na tych bardziej
i mniej ludzkich. Na
tych, którzy mieli prawo decydować o sobie i innych, i na tych,
którzy musieli im się podporządkowywać. Właściciel i niewolnik,
pan i chłop, mąż i żona. W wizji S. J. Kincaid pragnienie
wywyższenia się ponad innych nie znika nawet w bardzo odległej
przyszłości. Ludzkość podzieliła się na gradencję – elitę,
która posiada statki kosmiczne i porusza się nimi z jednego końca
wszechświata na drugi, oraz zbędników – mieszkańców planet,
narażonych na zmienność pogody i choroby. Oprócz gradencji i
zbędników istnieją jeszcze inne, mniej ludzkie gatunki – istoty
o zmodyfikowanym genotypie, stworzone po to by służyć. Nemezis
jest jedną z tych istot – diaboliką. Jedynym powodem, dla którego
istnieje, jest ochrona Sydonii von Impirian.
Kiedy
poznajemy Nemezis, jest ona tylko diaboliką. Nikt oprócz Sydonii, ani Nemezis, ani ci, u
których mieszka, nie traktują jej jak istoty ludzkiej. Jej życie
nie ma znaczenia, liczy się tylko jej zadanie. Diaboliki nie mają
uczuć, potrafią tylko kochać tych, których chronią. Jest to
uczucie wytworzone sztucznie, zapisane w ich genach. Nemezis kocha
więc Sydonię i robi wszystko, żeby ją chronić. Jej podopieczna
jest delikatną marzycielką, która nie pasuje do pełnego przemocy
świata gradencji. Żeby przetrwać, musi się wykazać silą,
przebiegłością i sporą dawką okrucieństwa. Imperium rządzi
cesarz, który bezlitośnie rozprawia się z tymi, którzy mu się
sprzeciwiają. A biedna Sydonia ma tego pecha, że ma ojca
rewolucjonistę.
Kiedy
Sydonia staje przed bezpośrednim niebezpieczeństwem, jej matka
wymyśla ryzykowny plan, a Nemezis bez zastanowienia podejmuje
ryzyko i narażając życie, wkracza wprost do gniazda węży. Coś,
co na początku miało być misją ratującą życie młodej
arystokratki, tak naprawdę ratuje życie Nemezis. Dziewczyna budzi
się do życia i odkrywa, że i owszem, diaboliki mogą mieć
uczucia. Mogą same podejmować decyzje o sobie, mogą żyć z dala
od swoich właścicieli. Mogą po prostu żyć.
Diabolika
to niezwykle rozbudowana i oryginalna historia przyszłości, w
której Ziemi już nie ma. S. J. Kincaid udało się stworzyć świat
pełen niestałości i niebezpieczeństw, w którym łatwo się
odnaleźć i go zrozumieć. Jednak największym plusem książki są
bohaterowie. Przemiana Nemezis jest bardzo autentyczna i zachodzi tak
stopniowo, że nie wiadomo kiedy diabolika z początków książki
znika zupełnie. Kolejnym ciekawym bohaterem jest Tyrus. Trudno go
rozgryźć i zrozumieć, zdecydowanie jednak nie wolno mu ufać. Ani
on, ani Nemezis nie są niewinni i naiwni, nie wierzą w siłę
miłości zdolną pokonać każdą przeszkodę. Wręcz przeciwnie. Są
nieufni, podstępni, momentami egoistyczni. Oszukują siebie
nawzajem, a później ratują. Nie wahają się ubrudzić sobie rąk
„dla większego dobra”. Ale przez to są tak niesamowicie
prawdziwi! Ostatnią postacią, której nie sposób nie podziwiać,
jest Cygna, matka cesarza. Jest to postać zła i bezduszna, ale przy
tym silna i mądra, sięgająca wzrokiem cale lata naprzód,
planująca losy całego Imperium. Zdeterminowana, by utrzymać swoją
rodzinę przy władzy nie waha się postawić na najsilniejszego i
wyeliminować słabszych. Cygna uosabia najgorsze cechy ludzi
przyszłości w Diabolice,
nie posiadając przy tym ani odrobiny współczucia i zrozumienia. I
zdecydowanie nie jest jedyna, ponieważ zepsucie dosięgło wielu
arystokratycznych rodzin.
Nemezis
i Tyrus wspólnie rozpoczynają nowy rozdział historii ludzkości.
Mają wspólne marzenie o innym świecie, który planują razem
zbudować. Czy im się to uda? Po przeczytaniu pierwszej części mam
niestety wrażenie, że nie. Autorka nie pozwala swoim postaciom być
superbohaterami czyniącym cuda, a zadanie, którego podjęli się
Tyrus i Nemezis, jest niezwykle trudne. Trzymam jednak za nich kciuki
i kibicuję im, choć mam nadzieję, że w kolejnej części nie
będzie między nimi zbyt różowo i nudno, i trochę jeszcze sobie nerwów naszarpią.