sobota, 30 września 2023

[175] Laura Marshall - Dawna znajoma


Laura Marshall Dawna znajoma

"Dawna znajoma" - Laura Marshall

Wydawnictwo Filia, 2018 rok

przeczytane: 08/2023

 4/10*

    Louise nie wspomina dobrze szkolnych czasów. Prowadziła wtedy ciągłą walkę by nie stać się outsiderką, żebrząc o uwagę "najlepszej przyjaciółki" i jej przychylność. Robiła, co ta jej kazała. Przez to zniszczyła inną rodzącą się przyjaźń - coś dużo bardziej prawdziwszego niż relacja z Sophie. Ale Louise była słaba i zbyt przerażona perspektywą utraty wsparcia popularnej Sophie. Grała więc tak jak ta jej zagrała aż do końca. Do tragicznego końca.


    Po dwudziestu pięciu latach Louise dostaje na facebooku zaproszenie do znajomych od Marie Weston, dziewczyny, która umarła w dniu balu absolwentów, i za której śmierć Louise czuje się odpowiedzialna. Tak zaczyna się dziwna gra, w którą ktoś pogrywa z kobietą. Czyżby Marie jednak przeżyła? Czy to ona ją teraz dręczy? A jeśli nie ona to kto jeszcze wie co wydarzyło się tamtej nocy? I co ma zamiar teraz z ta wiedzą zrobić?



Laura Marshall Dawna znajoma

   

     Pomysł na fabułę bardzo udany. Stara zbrodnia, zemsta zza grobu, kolejne kłamstwa i niemożliwość otrzymania pomocy bez wyznania wszystkich swoich win. To miał być bardzo dobry thriller, ale coś tu mocno poszło nie tak. Czytałam i zupełnie nic nie czułam. Ani odrobiny niepokoju, zaciekawienia, dreszczu przy kolejnych rewelacjach. Mimo że książka napisana świetnym stylem, z dobrze wymyśloną i logiczną fabułą, była ona tak mdła, że trudno było mi doczytać ją do końca. Wielka szkoda, że zabrakło tu budowania napięcia. Przez ten zupełny brak emocji nawet trudno mi nazwać "Dawną znajomą" thrillerem, skoro nie wywarła na mnie żadnego wrażenia.

Laura Marshall Dawna znajoma


    Thrillery to specyficzny gatunek i czasami po prostu coś nie idzie tak jak powinno. Tak było w tym przypadku. Pomimo dobrej fabuły, konsekwentnie poprowadzonej do zaskakującego końca, warstwa emocjonalna nie istnieje zupełnie. A to odbiera radość z czytania thrillera. Niestety, nie polecę.




czwartek, 28 września 2023

[174] Monika Głąbińska - Zbrodnie odczytane z kości. Tajemnice antropologii sądowej


Monika Głąbińska Zbrodnie odczytane z kości. Tajemnice antropologii sądowej

"Zbrodnie odczytane z kości. Tajemnice antropologii sądowej" - Monika Głąbiska

Wydawnictwo Muza, 2023 rok

przeczytane: 09/2023

 8/10*

    Nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam jakąś literaturę popularnonaukową, dlatego podwójnie się cieszę, że sięgnęłam po Zbrodnie odczytane z kości. Tajemnice antropologii sądowej. Jeśli jesteście fanami kryminałów i seriali kryminalnych, koniecznie przeczytajcie tę książkę i sprawdźcie, jak wiele już wiecie.

    Monika Głąbińska jest antropologiem sądowym i w swojej książce streszcza nam możliwości oraz wyzwania swojego zawodu. Zaczyna od teorii czym jest antropologia sądowa i z czym jest mylona. Opowiada o historii tej dziedziny nauki i jej prekursorach. A później gładko przechodzi do informacji, jakie można odczytać z kości.

Monika Głąbińska Zbrodnie odczytane z kości. Tajemnice antropologii sądowej

    Ile w tej książce można znaleźć ciekawostek, ile się nauczyć. Dla mnie praktycznie wszystko było nowością. Nie oglądam seriali kryminalnych, a książek o tej tematyce nie czytam aż na tyle dużo, by móc popisać się jakąś specjalistyczną wiedzą. Dlatego chłonęłam jak gąbka każdą informację wiedząc, że jest ona prawdziwa. W książce znajduje się jeden rozdział, w którym omówione zostają wady i zalety seriali i książek kryminalnych, oraz ich wpływu na rzeczywistość. 

Monika Głąbińska Zbrodnie odczytane z kości. Tajemnice antropologii sądowej

    Książka podzielona jest na wiele krótkich podrozdziałów, łatwo więc sobie ją dawkować - pod warunkiem, że uda nam się od niej oderwać. Dla mnie była ona niesamowicie ciekawa i trudno było mi zastopować audiobooka. Po tej lekturze z pewnością będę inaczej patrzyła na pewne fragmenty kryminałów, zdecydowanie bardziej krytycznie, bo już dysponuję jakąś wiedzą. Czy przyda mi się ona w życiu? Mam nadzieję, że nie. Cieszę się, że sięgnęłam po coś innego niż zazwyczaj i nauczyłam się nowego. Polecam.

środa, 27 września 2023

[173] Greta Kelly - Lodowa korona


 

Greta Kelly Lodowa korona

"Lodowa korona" - Greta Kelly

Wydawnictwo Rebis, 2023 rok

przeczytane: 09/2023

 10/10*

    Historii o walecznych księżniczkach naczytałam się już mnóstwo, poznałam więc już cały przekrój charakterów. Były dojrzałe i dziecinne, twardo stąpające po ziemi i bujające w obłokach, były odważne i oddające własny los w ręce innych. Było też, niestety, bardzo wiele księżniczek w typie Mary Sue - "naj" we wszystkim co tylko autorom przyszło do głowy, oczywiście bez żadnego potwierdzenia w czynach. Jaka okazała się Askia? Czy ona też była najpiękniejsza, najbardziej pożądana, najlepiej władająca magią i mieczem, wzbudzająca we wszystkich szacunek i strach? Całe szczęście - nie.

    Askia nie całe życie była księżniczką. Król, jej dziadek, wyrzekł się swojej córki, kiedy ta wyszła za mąż z miłości, wbrew jego woli. Młoda Askia spędziła więc pierwsze lata swojego życia z dala od dworu, polityki i niebezpieczeństw związanych ze swoim królewskim pochodzeniu. Nie oznaczało to jednak, że jej życie było sielanką. Jako młoda dziewczyna doświadczyła ogromnego cierpienia - zarówno fizycznego jak i psychicznego. Kiedy po latach jest już dziedziczką tronu Seraveszu, ciągle ma żywo w pamięci dawne wydarzenia i tych którzy jej zadali to cierpienie. Wyrusza na dwór potężnego władcy imperium Visziru, aby prosić o wsparcie militarne, i tam trafia w sam środek wewnętrznych sporów o wpływy członków rodziny królewskiej. 

Greta Kelly Lodowa korona

    Co najbardziej podobało mi się w książce? Zdecydowanie Askia. To, jak opanowana i zdeterminowana była. Na obcy dwór pojechała w konkretnym celu i nie pozwalała, by coś lub ktoś ją rozpraszało. Fakt, działała zupełnie po omacku, o polityce i kulturze Visziru nie wiedziała praktycznie nic i czasami irytował mnie jej upór, by się nie przystosowywać. Ale koniec końców zawsze podejmowała słuszną decyzję, ustępowała albo wychodziła z nowa propozycją, która każda ze stron mogła zaakceptować.

    Podobali mi się również pozostali bohaterowie. Zwłaszcza książę i królowa byli bardzo charakterystyczni. Wyróżniali się swoimi cechami i postępowaniem. Książę nie był kolejną kalką przystojnego młodzieńca zakochanego w głównej bohaterce. Sporo było w nim z dziecka, które dopiero wkracza w wiek dorosły i pobyt Askii na dworze traktuje jako okazję, by samemu też zaznaczyć swoją obecność. Jednocześnie rozczula i irytuje, bo nie potrafi w odpowiednim momencie przystopować i czasami więcej z niego szkody niż pożytku. Królowa za to pokazała, że każdą sytuację można obrócić na własną korzyść i że prawdziwie mocna osobowość pokona nawet mury haremu. Relacje tej rodziny bardzo mi się podobały, bo nie były takie oczywiste i jasne dla każdego z zewnątrz.

Greta Kelly Lodowa korona

    W książce najważniejsza jednak jest fabuła i pomysł na nią. Jak ona wypadła w Lodowej koronie? Zdecydowanie bardzo dobrze. Może nie świetnie, bo jednak mogło być w niej trochę więcej emocjonującej akcji czy walk, ale i tak było dobrze. "Lodowa korona" jest pierwszym tomem, więc bardziej sprawiedliwsze byłoby ocenienie całości historii, tym bardziej że zakończenie zwiastuje zmianę scenerii i prawdopodobnie podjęcie kolejnych, zakrojonych na większa skalę działań bohaterów. Lodowa korona to w większości spokojna akcja. Często czytaniu towarzyszy uczucie zamykającej się pułapki, kiedy to oczekiwania kolejnych osób, zwyczaje i możliwości wymuszają konkretne zachowanie. Askia jednak świetnie się dostosowuje do nowych warunków i zamiast ślepo podążać według raz wyznaczonego planu, zmienia go, mając jednak przed oczami jeden najważniejszy cel. Podobało mi się, jaką intrygę zbudowała autorka, jak sprawiła, że transakcja pomiędzy Askią i imperatorem stała się jedyną słuszną. Jak obie strony w niej zyskiwały i jednocześnie traciły. To było takie prawdziwe.

    Lodowa korona ma świetnie wykreowany świat ze swoją własną magią i wierzeniami. Trochę słabiej wyszło przedstawienie tworzących je krajów, ich historii i zależności, a to w sumie było punktem wyjścia całej historii. Bo mimo że te informacje były, to nie do końca pojęłam jaki - i właściwie dlaczego - problem ma Seravesz. I dlaczego reszcie świata już dawno temu nie włączyła się czerwona lampka. Ten minus jednak nie rzuca się tak bardzo w oczy podczas czytania. Bo książka ma tak świetny klimat, tak surową fantastyką jest od samego początku, że nie da się jej nie pochłonąć. Bo pomimo całej tej dworskiej otoczki i matrymonialnych podchodów nie da się tej historii odmówić powagi i dorosłości, czego zawsze brakuje mi w typowo młodzieżowej fantastyce. Ja w tej historii przepadłam już od pierwszych rozdziałów i zdecydowanie będę ją polecać. Czekam też na kontynuację, ponieważ zakończenie nastąpiła w najbardziej emocjonującym momencie. 


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Rebis.

niedziela, 24 września 2023

[172] Erin A. Craig - Dom soli i łez

 

Erin A. Craig Dom soli i łez

"Dom soli i łez" - Erin A. Craig

Wydawnictwo Feeria Stories, 2019 rok

przeczytane: 09/2023

 10/10*

 

    Wyobraźcie sobie wielki dom na smaganej wiatrem wyspie, ciemne, puste pokoje pełne rzeczy osobistych zmarłych dziewcząt, ogromne portrety rodzinne i osiem sióstr, które na przekór klątwie, chcą żyć dalej. Dom soli i łez to lektura, której długo nie zapomnicie.


    Rodzina Annaleigh przechodzi z jednej żałoby w drugą, kiedy umierają kolejne siostry. Nieszczęśliwe wypadki? Morderstwa? A może klątwa? Pozostałe przy życiu siostry buntują się przeciwko ciągłemu smutkowi i pragną wreszcie zaznać zabawy. Ale okazuje się, że wszyscy mówią tylko o klątwie i żaden młody kawaler nie chce się do nich zbliżyć. Annaleigh opowiada siostrom historię o magicznych drzwiach, które mogłyby zabrać je wszędzie, gdzie tylko zapragną. Na przykład na bal maskowy, gdzie nikt nie słyszał o ich rodzinie i gdzie nie są powtarzane plotki o klątwie. 

Erin A. Craig Dom soli i łez


    Od pierwszego rozdziału czytaniu towarzyszy dreszcz grozy. Upiorne wydarzenia i twarde piękno wyspy zamieniają opowieść w baśń, gdzie na każdym kroku spodziewa się jakiegoś potwora. Dom soli i łez to fantastyka, ale z rodzaju tych, w których magii nie spotyka się na każdym kroku. Nie ma tu magicznych mocy, a tylko bogowie, do których się modli i którzy czasem odwiedzają ziemię. Fabuła jest niesamowicie poplątana i początek zupełnie nie zapowiada tego, w jakim kierunku się potoczy. Z czasem robi się coraz dziwniej i coraz bardziej tajemniczo. Pojawia się więcej sekretów i niejasnych sytuacji, aż w końcu razem z główną bohaterką zaczyna się zastanawiać, czy to wszystko nie iluzja. Na szczęście tekst łatwo się śledzi i nie grozi nam pogubienie się w wątkach.

Erin A. Craig Dom soli i łez


    Największą zaletą tej książki jest jej niepowtarzalny klimat. Pięknie zostały napisane relacje między siostrami. To wyjątkowe bohaterki, inne niż większość znanych z powieści fantasy. Są bardzo zżyte, nie wywyższają się, nie mają żadnych wyjątkowych cech. Od początku do końca są zwyczajnymi młodymi dziewczynami, a biorą udział w tak niezwykłych wydarzeniach. Mam wrażenie, że w tej historii więcej jest wątków horroru niż fantastyki. Przy niej naprawdę można poczuć gęsią skórką - zwłaszcza przy scenie, kiedy dziewczęta tańczą we śnie.


    Gorąco polecam Dom soli i łez, przede wszystkim każdemu fanowi historii z dreszczykiem. Mimo że to fantastyka, cech tego gatunku nie ma tu dużo i to nie one wysuwają się na pierwszy plan. Ta książka to mój zdecydowany faworyt w tym miesiącu, i pewnie w podsumowaniu roku też jeszcze o niej wspomnę. Bo na pewno do tego czasu o niej nie zapomnę. Polecam.

czwartek, 21 września 2023

[171] Podsumowanie sierpnia 2023

    Moje drugie miesięczne podsumowanie, i prawie miesiąc opóźnienia. Ale lepiej późno niż wcale. Zapraszam na krótkie podsumowanie książek, które przeczytałam w sierpniu 2023. Czytaliście którąś? 

    Sierpień był miesiącem urlopowym, co u mnie zawsze wiąże się z mniejszą ilością przeczytanych książek. Miałam leżeć na plaży i czytać, a leżałam i patrzyłam w morze. Mimo to udało mi się poznać aż 15 książek, w tym 9 audiobooków. Po tym zestawieniu widzę, że najsłabiej idzie mi wyczytywanie książkowych zapasów z półki. We wrześniu już tego nie nadrobię, ale może zrobię sobie jakieś wyzwanie na ostatni kwartał i będę częściej sięgać po książki z biblioteczki. 


    LEGIMI:


    1. "Zacznij żyć, Chloe Brown" - Talia Hibbert

    6/10  

Chloe Brown cudem unika wypadku, co mocno nią wstrząsa. Postanawia zmienić swoje życie i sięgnąć po odwagę, by zrobić rzeczy, których do tej pory unikała, głównie ze względu na swoją chorobę. Zaczyna od wyprowadzenia się z domu rodzinnego. W nowym miejscu poznaje Reda, z którego pomocą zaczyna odhaczać kolejne pozycje z listy. Dużym plusem byli bohaterowie, ale niestety nie uratowali oni bardzo przeciętnej fabuły. Trochę się przy tej książce wynudziłam.


    2. "Źródlisko" - Ewa Przydryga

    8/10

Lila wygrywa w konkursie wyjazd do nowoczesnego domku w środku lasu, do którego wybiera się z rodziną. Pierwszej nocy jej synek znika, a reszta uświadamia sobie, że biorą udział w jakiejś chorej grze. Do pewnego momentu nie mogłam się wczuć w historię. Od początku nie polubiłam bohaterów, coś mnie w nich odrzucało, i nie umiałam im kibicować. Później, kiedy coraz więcej tajemnic było odkrywanych, wciągałam się coraz bardziej. Rozwiązanie bardzo zaskakujące.


    3. "Dom soli i łez" - Erin A. Craig

    10/10

Cudowne połączenie fantastyki i horroru. Prawdziwa historia z dreszczykiem. Siostry Annaleigh umierają jedna po drugiej, jakby dopadała je klątwa, zawsze najstarszą. Pozostałe przy życiu siostry nie chcą już dłużej żyć w żałobie i chcą wieść zwyczajne, radosne życie. Ale ich sąsiedzi uważają je za przeklęte i nikt nie chce się do nich zbliżyć. Dziewczęta sięgają więc po magię, aby wyruszyć na bal i znaleźć sobie mężów. Pięknie przedstawiona relacja między siostrami, niesamowity klimat, groza i tajemnica do rozwiązania. Mój faworyt.


    4. "Nora, tego nie ma w scenariuszu" - Annabel Monaghan

    7/10

Nora pisze scenariusz filmowy o końcu swojego małżeństwa. Przynosi jej to pieniądze, sławę i znajomość z Leo, aktorem grającym jej męża. Szczęście zakochanych nie trwa jednak długo, bo ich życia i obowiązki doprowadzają do rozstania. Cała sytuacja jest jednak bardziej skomplikowana i tajemnicza, a rozwiązanie nawet zabawne. Urocza historia z bardzo udanymi bohaterami.


    5. "Cztery ciotki i trup" - Jesse Q. Sutanto

    8/10

Meddy przypadkowo zabija mężczyznę, z którym jej matka umówiła ją na randkę. Prosi wtedy o pomoc rodzicielkę i ciotki, i tak zaczyna się seria zabawnych wpadek. Zaczyna się od morderstwa, ale to zdecydowanie jest komedia, nie kryminał. Nie chcę zdradzać żadnych szczegółów, bo to one tworzą serię zabawnych problemów do pokonania, ale gwarantuję wam, że nieźle się przy niej ubawicie.


    6. "Vortex. Dzień, w którym rozpadł się świat" - Anna Benning

    8/10

Elaine żyje w przyszłości, w świecie po mutacji - gdzie za sprawą ogromnego tunelu energetycznego, Pravortexu, wymieszały się ze sobą kontynenty, miasta ale też ludzie z żywiołami, co dało im nadprzyrodzone zdolności oraz status wyrzutków. Elaine właśnie kończy szkolenie, po którym ma zostać Łowczynią i tropić mutantów, ale podczas swojej egzaminacyjnej podróży tunelem przenoszącym z miejsca na miejsce, vortexem, ujawniają się jej wyjątkowe zdolności. Zaskakująca i emocjonująca przygodówka sci-fi, ze świetnie wykreowanym światem postapokaliptycznym.


    7. "Vortex. Dziewczyna, która prześcignęła czas" - Anna Benning

    9/10

Elaine na dobre dołączyła do buntowników i kontynuuje walkę z głównym czarnych charakterem. Odkrywane są nowe zawiłości i tajemnice tego świata, a historia robi się jeszcze bardziej poplątana. Po przeczytaniu całej trylogii wydaje mi się, że drugi tom jest najspokojniejszy.


    8. "Vortex. Miłość, która jest początkiem" - Anna Benning

    9/10

Trzeci tom trzeba czytać bardzo uważnie, żeby się nie pogubić. W momencie, kiedy pojawiają się podróże w czasie, robi się naprawdę zawile. Teraźniejszość wpływa na przeszłość, a tej efekty widoczne są w teraz, i wykorzystywane do ingerowanie w przedtem. Na początku próbowałam śledzić logikę tych wydarzeń, ale się poddałam. Zakończenie historii było jak zrzucenie bomby. Fabuła była tak poplątana i tyle było w niej wątków, że upilnowanie ich wszystkich i doprowadzenie do spójnego końca wymaga ogromnego talentu. Serię polecam czytać na raz, żeby mieć wszystko na świeżo i nie pogubić się w wydarzeniach.

 

    9. "Czarodziejka z ulicy Reymonta" - Magdalena Kubasiewicz

    7/10 

Natasza jest studentką magii w Polanii. W książce znajdziemy trzy osobne opowiadania z nią w roli głównej, z czasów studiów i tuż po nich. Każde z nich jest o innej tematyce i ukazuje inne aspekty magii obecnej w tej wersji świata. Całkiem wciągające, na pewno oryginalne. Ale chyba po raz pierwszy - za mało mi tam było romansu, zazwyczaj mam na odwrót, wątek romantyczny średnio mi pasuje.


    Z MOJEJ PÓŁKI:

 

    10. "Syrena i pani Hancock" - Imogen Hermes Gowar

    9/10

Kupiec Hancock zostaje właścicielem truchła syreny. Aby odrobić straty, które przez nią poniósł, postanawia wystawić ją na widok publiczny i pobierać opłaty za jej pokazywanie. Rosnąca popularność syreny stawia na jego drodze kurtyzanę Angelicę. Mężczyzna chce znaleźć kolejną syrenę i podarować ją Angelice, ale nie wie, jak bardzo nieszczęśliwym go to uczyni. To bardzo wciągająca historia, z tak niejednoznacznym zakończeniu, że zostawiło mnie w lekkim oszołomieniu. Co tak naprawdę się stało? Co było prawdą? Czytając, można poczuć dreszcze.


    11. "Król musi umrzeć" - Mary Renault 

    7/10

Historia mitycznego Tezeusza, który pokonał Minotaura, spisana w formie powieści. Początek był bardzo nudny, póki opisywał dzieciństwo Tezeusza i jego podróż do Aten. Porzuciłam przez to książkę na kilka miesięcy. Kiedy jednak do niej wróciłam, a Tezeusz wyruszył na Kretę, zrobiła się tak interesująco, że nie mogłam się oderwać. Autorka skonfrontowała mit z wiedzą historyczną i w bardzo przekonujący sposób opowiedziała historię mitycznego bohatera, zachowując wszystkie symbole znane z mitu, a jednak tworząc z tego bardzo realistyczną historię. 


    Z BIBLIOTEKI:

 

     12. "Król z bliznami" - Leigh Bardugo

    8/10

Kolejna seria z uniwersum Griszy. Tym razem historia skupia się na królu Nikołaju, który mierzy się ze swoim przekleństwem, którym naznaczył go Zmrocz. Ciekawa kontynuacja wydarzeń z poprzednich książek, ale moim zdaniem dużo mniej ciekawa i wciągająca. Nie mam pojęcia, w jaki sposób scenarzyści mają zamiar kontynuować serial, bo zrobili taki bałagan i zamieszanie, że stworzyli z tego całkiem inną historię. I o ile serial mi się podobał (od niego zaczęłam), o tyle po przeczytaniu książek dałabym komuś po łapach za przerobienie tak cudownej historii. Serial nie umywa się do książek. Jeśli więc widzieliście go i zastanawiacie się czy czytać - czytajcie, to zupełnie inna, o wiele bardziej bogata historia niż ta w serialu. Serial jednak też polecam zobaczyć - jeśli nie dla porównania, to chociaż dla Zmrocza. 


    13. "Dawna znajoma" - Laura Marshall

    4/10

Louise dostaje na facebooku zaproszenie do znajomych od dawno nieżyjącej szkolnej koleżanki. Kobieta jest przerażona, bo z tamtą starą tragedią bardzo wiele ją łączy, i boi się, kto jeszcze może znać prawdę. Podobał mi się pomysł na historię, ale jej wykonanie było bardzo słabe. Książka była mdła, zwłaszcza jak na thriller. Jej czytaniu nie towarzyszyły mi żadne emocje. 


    14. "Czas przeszły niedoskonały" - Julian Fellowes

    5/10

Umierający miliarder prosi swojego dawnego przyjaciela o sprawdzenie, która z jego dawnych kochanek urodziła mu dziecko. W książce mieszają się dwie linie czasowe, wydarzenia z teraźniejszych rozmów przenoszą nas do przeszłości i wspomnień ostatnich balów debiutantek. Bardzo ciężko się to czytało. Książka napisana w napuszonym, patetycznym stylu, zdecydowany przerost formy nad treścią. Działo się mało. Główny bohater przeważnie we własnej głowie wspominał jakie to jego pokolenie było fantastyczne i niepowtarzalne, a zdecydowanie takie nie było. 


    15. "Pani dymu" - Laura Sebastian recenzja

    6/10

Theodosia opuszcza na statku pałac, w którym była więziona, i rusza na poszukiwanie sojuszników, by z ich pomocą odzyskać tron. Jest to drugi tom, i w porównaniu z pierwszym wypada bardzo słabo. Główna bohaterka nagle zdziecinniała i czytanie o niej tak potwornie męczyło, że miałam ochotę porzucić książkę. Ale fabuła nadrabiała te braki, mimo że tak naprawdę dopiero pod koniec zaczęło się coś dziać. 


    Top 3 miesiąca:

1. "Dom soli i łez"

2. "Syrena i pani Hancock"

3. Seria "Vortex".


    A wy znacie książki, które mnie podobały się najbardziej?

 


 

środa, 20 września 2023

[170] Anna Chaber - Jesień w kolorze syropu klonowego


Anna Chaber Jesień w kolorze syropu klonowego

"Jesień w kolorze syropu klonowego" - Anna Chaber

Wydawnictwo Czwarta Strona, 2023 rok

przeczytane: 09/2023

 8/10*

    Pozycja obowiązkowa dla każdej jesieniary, historia, która wprowadzi w klimat tych ostatnich tygodni przed zimą. To historia rozczulająca, zabawna i pełna jesiennych elementów, idealny romans do przeczytania wieczorem przy kubku herbaty. Nic skomplikowanego, ale zdecydowanie angażująca i trzymająca w napięciu. Bo niby z jednej strony oczekuje się tego happy endu, ale z drugiej książka jest pozbawiona nierealistycznych zbiegów okoliczności, wiadomo więc, że wszystko może się zdarzyć. Nawet nie do końca szczęśliwe zakończenie, tak jak w życiu.

    Lena w pośpiechu wyjeżdża z Polski, żeby za radą przyjaciółki umknąć przed problemami z byłym i pozwolić jej załatwić całą sprawę. Wyjeżdża do Kanady, gdzie sama się urodziła, ale gdzie spędziła jedynie kilka pierwszych miesięcy życia. Odwiedza ciotkę, ale ponieważ sytuacja w Polsce nie daje się tak szybko rozwiązać, przyjmuje ofertę pracy tymczasowej, żeby nie być obciążeniem dla krewnej. Tak zostaje asystentką dziennikarza celebryty, któremu ma pomóc przy zbieraniu materiałów do następnej książki. Jak też łatwo się domyślić, Lenę i Jonathana, jej szefa, od razu zaczyna łączyć coś więcej.

Anna Chaber Jesień w kolorze syropu klonowego

    Jesień w kolorze syropu klonowego udowadnia, że da się napisać dobry romans bez zamieniania go w jedną wielką scenkę pornograficzną. Między bohaterami rodzi się prawdziwe uczucie - najpierw przyjaźń, zaufanie, później miłość. A dzieje się to w tak cudownie naturalny sposób, że trudno było mi zauważyć ten moment, kiedy w końcu się w sobie zakochali. Autorka nie zapomniała o fabule i dała zarówno Lenie jak i Jonathanowi drogi do pokonania, zadania do wykonania i problemy do rozwiązania. Jak w prawdziwym życiu są momenty radośniejsze i smutniejsze, a także takie, kiedy złościmy się razem z bohaterami na to, co im się przytrafia.

    W książkach świątecznych często ten klimat jest zbyt nachalny, przerysowany i cukierkowy. Tutaj udało się tego uniknąć - jesień została odmalowana krajobrazami różnych rejonów Kanady, aromatycznymi napojami i ciastami, a także jesiennym Świętem Dziękczynienia. Lena jest zafascynowana tym krajem i ma plan, by jak najwięcej w nim zwiedzić. Zafascynowana jest też syropem klonowym, który spotyka tam na każdym kroku, i próbuje go w różnych wydaniach. Aż mi ślinka ciekła przy opisach tych wszystkich słodkości. Uwielbiam syrop klonowy, dlatego to zdecydowanie moje smaki. 

Anna Chaber Jesień w kolorze syropu klonowego

    Zakończenie książki trzyma poziom. W pewnym momencie zaczęłam się domyślać, w którą stronę pójdzie rozwiązanie pewnego wątku, ale było dla mnie na tyle pomysłowe, że nie rozczarowałam się tym brakiem zaskoczenia. Ale zaskoczył mnie jeden szczegół - tego, jak potoczył się wątek Charlotte. Bardzo nieszablonowo. Widać, że autorka starała się wymyślić każdy szczegół tej historii a nie posiłkować się oklepanymi schematami - zazdrosna była, wredna rywalka w pracy, przyjaźń po grób z osobą znaną od kilku dni. 

    Jesień w kolorze syropu klonowego warto przeczytać. To kawał dobrze napisanej historii miłosnej, bardzo klimatycznej i wzruszającej. Nie wydusi z was łez, ale przyjemnie otuli i zapewni rozrywkę w jesienny wieczór. Zdecydowanie polecam.

wtorek, 19 września 2023

[169] Emily Henry - Happy Place



"Happy Place" - Emily Henry

Wydawnictwo Kobiece, 2023 rok

przeczytane: 09/2023

 5/10*

    Na zakończenie lata chciałam sięgnąć po coś mocno wakacyjnego, lekkiego i zbierającego dużo pochwał. Padło na Happy Place, które miało być lektura wyjątkową. Niestety, nie tym razem. Dla mnie ta książka była mocno przeciętna.

    Harriet i Wyn należą do grupy przyjaciół, która przeżyła ze sobą nie jedno. Znają się od blisko dziesięciu lat i chcą, aby ta przyjaźń trwała na zawsze. Co roku spędzają urlop w domu rodziny Sabriny w Maine. Ten rok okazuje się być wyjątkowy, więc Harriet i Wyn nie chcą absolutnie nic zepsuć. A mają pewność, że tak by się stało, gdyby powiadomili swoich przyjaciół o zerwaniu. Postanawiają więc jeszcze przez tydzień udawać zakochanych w sobie.


    Dla mnie od początku ten pomysł był grubymi nićmi szyty. Książka miała być o wielkiej przyjaźni, a tej ja tam wcale nie widziałam. Sabrina była potworem, nie przyjaciółką, a jej relacje z pozostałymi były zwyczajnie toksyczne. Jej przyjaciele się jej bali. Nie chcieli nawet przyjeżdżać do Maine, a jednak to zrobili, tylko dlatego, żeby uniknąć konfliktu z Sabriną. Co to więc za Szczęśliwe Miejsce? To jak gabinet dentystyczny, który trzeba raz w roku odwiedzić.

    Nie widziałam tam przyjaźni, a przecież to o tym miała być historia. Wątek miłosny wypadł odrobinę lepiej. Bohaterowie jednak byli po prostu niestrawni. Rozhisteryzowani, ich reakcje przesadzone, oni sami nieszczerzy. Harriet nie miała pojęcia czego chce i kręciła się w kółko, była pozbawiona własnej woli i w pełni poddająca się innym. Była nudna. Wyn wypadł jeszcze gorzej, bo jego postać z początku książki i z końca wydawała mi się niespójna. Nie kupiłam zupełnie ich tłumaczeń, dlaczego się rozstali. Ani przez moment nie wydawali mi się naprawdę w sobie zakochani, co najwyżej napaleni na siebie.


    Co do samej akcji, w książce jej właściwie nie ma. Jest wspólne spędzanie czasu na jakiś dziwnych aktywnościach, takie ich prywatne żarciki, które jednak nikogo zdają się już nie cieszyć. Jest kilka kłótni i mnóstwo rozmyślań Harriet, które nic do fabuły nie wnoszą. Podsumowując - na książce zawiodłam się przeokrutnie. Wynudziłam i jeszcze zirytowałam czytając o kolejnych akcjach Sabriny i dziwiąc się, że ta dziewczyna ma jeszcze kogo nazywać przyjacielem.

poniedziałek, 18 września 2023

[168] Paige Toon - Nic nie rani tak jak miłość


Paige Toon Nic nie rani tak jak miłość

"Nic nie rani tak jak miłość" - Paige Toon

Wydawnictwo Albatros, 2023 rok

przeczytane: 09/2023

 8/10*

    Dałam się przekonać tym wszystkim zachwytom nad książką i sięgnęłam po nią, ale jednak kiedy ją zaczynałam, gdzieś w głowie miałam myśli, że to pewnie jednak nie jest aż tak dobra książka i że mnie rozczaruje. No i faktycznie się rozczarowałam - bo książka rzeczywiście okazała się aż tak dobra i zdecydowanie dla mnie. Moje pesymistyczne nastawienie się nie sprawdziło.

    Wren zostaje porzucona przez narzeczonego i by przestać ciągle się na niego natykać na ulicy, jedzie z wizytą do Stanów, gdzie mieszka jej ojciec ze swoją drugą rodziną. Kobieta trafia na wieś, która zaczyna działać na nią terapeutycznie. A najlepszym lekarstwem na złamane serce wydaje się Anders, przystojny syn sąsiadów.

Paige Toon Nic nie rani tak jak miłość

    Nic nie rani tak jak miłość jest to historia miłości, dla której happy end nie jest niczym oczywistym. Przed bohaterami postawione zostają takie problemy, że smutny koniec jest prawie pewny. Nie ma tu wyolbrzymionych wahań nastroju, zabawnych pomyłek czy przerysowanych reakcji. Jest za to historia bardzo prawdopodobna i tak pełna smutku, że nie da się  nie uronić łzy nad bohaterami i nad losem ich wszystkich.

    Wielkim plusem jest Anders, został on świetnie napisany. Jest bardzo prawdziwy, a przez to bardzo oryginalny, bo niestety w powieściach romantycznych mnoży się zupełnie inny typ postaci. A ten nie jest ani chamski dla nikogo, ani nikt się go nie boi, nie wykorzystuje kobiet, nie boi się uczuć i przywiązania do kogoś, czuje sercem a nie przyrodzeniem. Wren również różni się innych kobiet w romansach. Podchodzi do życia emocjonalnie, ale nie zapomina o rozsądku. I nawet jeśli daje się ponieść uczuciom, później przychodzi chwila trzeźwości, kiedy potrafi pomyśleć racjonalnie, przeprosić czy zaproponować satysfakcjonujące rozwiązanie. 

 

Paige Toon Nic nie rani tak jak miłość

    Jeśli macie dość historii o gburowatych przystojniakach i naiwnych pięknościach szukających sobie opiekunów, zamiast partnerów, sięgajcie po Nic nie rani tak jak miłość. To naprawdę bardzo odświeżająca historia, z bohaterami do pokochania, a nie tylko polubienia, i tak pokręconą ścieżką ich miłości, jaką tylko samo życie mogłoby ułożyć. Gorąco polecam.

 

 

czwartek, 14 września 2023

[167] Philippa Gregory - Trzy siostry, trzy królowe (Dynastia Plantagenetów i Tudorów, tom 8)

 

Philippa Gregory Trzy siostry trzy królowe

"Trzy siostry, trzy królowe" - Philippa Gregory

Wydawnictwo Książnica, 2017 rok

przeczytane: 06/2023

 10/10*

    Małgorzata to najstarsza córka króla i królowej, młoda Tudorówna, wychowywana na chwiejnym dworze królewskim. Jej ojciec zdobył koronę na polu bitwy i do końca życia nie przestał lękać się cieni pokonanych przeciwników. Mała księżniczka nauczyła się królewskiej dumy od swojej babki, i od dziecka rywalizowała ze swoją siostrą oraz przybyłą z Hiszpanii bratową. Ta dziecinna rywalizacja przetrwała przez wszystkie lata i obecna była w ich relacjach aż do samego końca.


    Philippa Gregory w swoich książkach stara się być jak najwierniejsza historii. Lubię sobie przy lekturze jej książek poczytać artykuły w internecie, które opowiedzą mi o bohaterach coś więcej, i jeszcze nigdy nie znalazłam żadnej nieścisłości. Zawsze więc czytam prawdziwą historię żywych bohaterów, ubraną w emocje, marzenia i smutki, które być może im towarzyszyły.

Philippa Gregory Trzy siostry trzy królowe

    Trzy siostry, trzy królowe to lektura bardzo emocjonująca. Małgorzata zostaje królową Szkocji, ale nie przestaje być zależna od mężczyzn - od kolejnych mężów, od brata, od regenta, od panów rady, od papieża. Musi się upokarzać i płaszczyć, żebrać o pieniądze, pomoc i wsparcie. Na każdym etapie życia piętrzą się przed nią problemy, a wrogowie mnożą się jak szczury. Jest wykorzystywana przez najbliższych, pozbawiana ich opieki i wsparcia. Odmawia się jej nawet prawa do decydowania o własnych uczuciach - to Kościół i jej brat, król Anglii Henryk VIII Tudor mówią jej, kogo ma kochać, kogo szanować i komu przebaczać. Komu pozwalać pluć sobie w twarz tylko dlatego, że urodził się mężczyzną.

    Małgorzata to nie jest postać idealna. Momentami jest małą idiotką, zazdrośnicą i egoistką, która nie może znieść sukcesów innych. Ale z czasem dojrzewa, widzi coraz więcej. Wychowanie, które odebrała na dworze w Anglii, ukierunkowało ją na całe życie. Ale trudy życia dodały jej mądrości i odwagi. Ta postać wydaje się bardzo rzeczywista i dobrze znajoma, przez co tym bardziej się jej współczuje. 

Philippa Gregory Trzy siostry trzy królowe

 

    Czy wy też jako małe dziewczynki marzyłyście o byciu księżniczką? Ja marzyłam. Bo chciałam nosić piękne suknie, klejnoty i nie musieć chodzić do szkoły. Ale dziś bycie księżniczką czy królową wydaje mi się najgorszym losem na świecie. Jaką książkę o królowej, opartą na faktach historycznych, bym nie czytała, zawsze wywołuje u mnie łzy. Żadnej królowej nie żyło się dobrze. A wiecie od kogo zaznały najwięcej zła? Od najbliższych im mężczyzn. Małgorzata Tudor jest idealnym przykładem tego, jak słabe były związki między rodzeństwem, jak mało znaczyło zaufanie i miłość rodziny, kiedy w grę wchodziła władza.

    Gorąco polecam wam całą serię. Możecie czytać książki po kolei albo wybiórczo. Bohaterką zawsze jest inna kobieta, a wikipedia pozwoli szybko ogarnąć kto jest kim i skąd się wziął na tronie. Ja jestem w tej serii absolutnie zakochana. W niej jest tyle emocji, tyle zwrotów akcji, intryg, zdrad i tajemnic. Można znać losy bohaterów z historii, a i tak dać się zaskoczyć książce.

poniedziałek, 11 września 2023

[166] Laura Sebastian - Pani dymu (Trylogia Księżniczki Popiołu, tom 2)

Laura Sebastian Pani dymu

"Pani dymu" - Laura Sebastian

Wydawnictwo Zysk i S-ka., 2019 rok

przeczytane: 08/2023

 6/10*

 

    Dla przypomnienia przeczytałam sobie recenzję pierwszego tomu (tutaj), który bardzo mi się podobał. Księżniczkę popiołu czytałam już dość dawno temu i niestety, ta przerwa była za długo. Nie potrafiłam tak gładko wejść w świat Theodosii, bo wielu rzeczy już nie pamiętałam. Zwłaszcza kwestii związanych z magią, która - jak to w fantastyce - odgrywa ogromną rolę. Trochę łatwiej było z bohaterami, bo wielu z nich poznajemy dopiero teraz, inni za to odegrali tak kluczowe role, że udało mi się ich na długo zapamiętać.

    W recenzji pierwszego tomu zachwycałam się główną bohaterką. Jej dojrzałością i zdolnością myślenia jak prawdziwa przywódczyni, dbania o ludzi, których los zależał od niej. Nie mam pojęcia, czy to mój gust się tak zmienił, czy Panią dymu dosięgła klątwa drugiego tomu, bo ta Theodosia zupełnie nie przypomina tej, o której pisałam wcześniej. Jaka małolata z niej wychodziła, to głowa mała. Co prawda cały czas grała swoją rolę królowej walczącej o kraj, ale zdecydowanie nie wychodziło jej to dobrze. Zachowywała się jak dziecko niemające o niczym pojęcia, ale niezdolne do przyjęcia rad od innych. Ewentualnie - od innych dzieci. To jest chyba teraz dla mnie największy minus w młodzieżowym fantasy - nikt nie widzi, że niedoświadczone dzieciaki nie budzą się nagle z umiejętnościami i doświadczeniem by zostać przywódcami. Zabrakło mi kolejnego etapu dojrzewania Theo do roli królowej. Może za szybko w nią weszła, może próbowała dążyć do wyidealizowanego obrazu matki królowej? To wszystko byłoby zrozumiałe. Ale reakcja reszty świata na jej "rządy" już nie. 

Laura Sebastian Pani dymu

    Niestety, ale Panią dymu cechuje ogromny brak realizmu. Ogromna szkoda. Bo fabuła jest na równi ciekawa i trzymająca w napięciu jak w pierwszym tomie, i naprawdę jestem bardzo ciekawa jak ta historia się zakończy. Ale czytając tę książkę ciągle miałam wrażenie, że czytam coś nie dla mnie przeznaczonego, jakby ilość przeczytanych książek fantasy i historycznych nie potrafiła pozwolić mi na zignorowanie tak jaskrawych przykładów braku realizmu.

    Akcja w drugim tomie kręci się wokół szukania sojuszników dla Theodosii. W dziwny sposób to robiono, ale właściwie można zaakceptować taką ścieżkę. Gdyby tylko trwało to moment, a nie rozwlekło się w serię pogaduszek, herbatek i idiotycznych przebieranek ciągnących się przez większość książki. To chyba na tle tych wydarzeń postać Theodosii wypadła tak kiepsko, bo pokazała, że w gruncie rzeczy jest nastolatką, która chce się bawić i być adorowana. Jej próby przekonania do siebie sojuszników - również swoich rodaków - były tak słabe, że aż żałosne. W pierwszym tomie intrygi były na zdecydowanie dużo wyższym poziomie. Tu - niedojrzałe jak w bajce.

Laura Sebastian Pani dymu

    Stworzona historia i świat ze swoją magią dalej mi się bardzo podobają. To był naprawdę rewelacyjny pomysł, który przykuwa uwagę i budzi ciekawość. Chce się czytać dalej byle poznać zakończenie. A to było bardzo satysfakcjonujące. Kiedy Theodosia wreszcie skończyła z proszonymi herbatkami, akcja ruszyła z kopyta. Dalej było mocno naiwnie, ale wreszcie pojawiły się zaskoczenia, ciekawe pomysły i kolejne tajemnice.

    Sama nie wiem jak mam ocenić tę książkę. Z jednej strony historia jest rewelacyjna i jako całość, tom pierwszy i drugi, jest wciągająca i zaskakująca. Jednak ten kompletny brak poszanowania dla realizmu, nagłe zdziecinnienie tak świetnie zapowiadającej się bohaterki, i zupełnie nie pasujące do sytuacji wydarzenia spowalniające akcję, psują radość z czytania. Trylogię na pewno dokończę, ale nie mogę jej polecić z tak czystym sercem jak w przypadku tomu pierwszego. Tu się mocno popsuło, jakby średnia wieku czytelnika obniżyła się o 5 lat. Kto by tam zwracał uwagę na to, że Theo dostała pełną szafę sukien wysadzanych klejnotami (rozdawanymi przez nią na prawo i lewo) od skąpca, który tak chciał na niej zarobić, że kazał płacić jej adoratorom za każdy dzień pobytu na swoim zamku? Że w całym zamku nie znalazł się nikt na tyle kompetentny by powstrzymać grupę dzieciaków przed szwendaniem się gdzie im się podoba, a gdzie zdecydowanie nie powinni się znaleźć? Że dorośli władcy, z całego kontynentu, opuścili swoje kraje by starać się o rękę królowej żebraczki, wyjechali na nie wiadomo jak długo, pozostawiając swoje kraje - we właściwie czyich rękach? - na pastwę najeźdźcy, który mógłby skorzystać z okazji. No i przede wszystkim - tyle królewskich głów w jednym miejscu? Gdzie tu jakieś środki ostrożności, skoro, jak już wspomniałam, grupka dzieciaków potrafi wykiwać każdego strażnika?

 

Laura Sebastian Pani dymu

    Jeśli lubicie romans fantasy - czytajcie. Dostaniecie ciekawie poprowadzony wątek romantyczny plus wciągającą fabułę. Trzeba jednak mieć na uwadze, że to książka adresowana do młodszego czytelnika, wiele więc w niej niedociągnięć typowych dla literatury młodzieżowej. 

czwartek, 7 września 2023

[165] Karen Dionne - Córka króla moczarów

Karen Dionne Córka króla moczarów

"Córka króla moczarów" - Karen Dionne

Wydawnictwo Media Rodzina, 2017 rok

przeczytane: 07/2023

 6/10*

    Helena prowadzi teraz normalne życie, chociaż jej przeszłość z pewnością nie była normalna. Jej spokojną codzienność burzy informacja - z więzienia uciekł jej ojciec, a jej mąż poznaje jej największy sekret w zupełnie nie taki sposób, jak sama by sobie życzyła. Helena musi teraz ratować swoją nową rodzinę - męża i dwie córki. Przed rozpadem i przede wszystkim przed swoim ojcem.


    Ojciec Heleny to psychopata, który porwał młodziutką dziewczynę, dziecko jeszcze, i wywiózł do chaty na bagnach, z dala od zamieszkanych terenów. Więził ją tam przez trzynaście lat, gwałcąc, bijąc, zastraszając, poniżając i każąc żyć w prymitywnych warunkach, cierpiąc głód i chłód, oraz zmuszając do ciężkiej pracy. Z tego chorego związku narodziła się Helena - mała, dzika dziewczynka, nieznająca innego świata poza moczarami. Potrafiąca tropić i polować, zapatrzona w ojca, swojego nauczyciela i pierwszy autorytet. Przez trzynaście lat Helena nie widziała, jakim potworem był jej ojciec. Dla niej był tatą. Ona dla niego - ofiarą jego manipulacji.

 

    Córka króla moczarów ma dwie linie czasowe. W jednej, współczesnej, dorosła Helena stawia czoło niebezpieczeństwu ze strony ojca jako równa mu, świadoma rzeczywistości kobieta, widząca ogrom jego win. Ale czy można do końca uleczyć się z tak wielu lat manipulowania i kształtowania podatnego umysłu dziecka? Lata spędzone na bagnach zostawiły w niej ślad na zawsze, i w ogromnej mierze zadecydowały o tym, jaka jest teraz. Były momenty, kiedy traciłam zaufanie do tej wersji Heleny. W napięciu oczekiwałam - co zrobi? Nie mogłam być pewna, że postąpi dobrze, że zachowa się racjonalnie.

 

Karen Dionne Córka króla moczarów

    Druga linia czasowa opowiada potworną, obrzydliwą historię trzynastu lat spędzonych na moczarach.  Matka Heleny jest tu duchem, którego córka często ignorował i lekceważyła, nie zdając sobie sprawy, że to co dla niej było zwyczajnością, dla kobiety było niekończącym się koszmarem. Rozmiar jej tragedii trudno było mi ogarnąć. W bardzo przekonujący sposób opisana została jej bezwolność i brak woli walki czy ucieczki. Matka Heleny była złamana, w przeciwieństwie do dziewczynki. Czytając historię jej dorastania krok po kroku możemy śledzić, w jaki sposób stała się tym kim jest dzisiaj. To było trudne zadanie, opisać proces dorastania dziecka żyjącego w głuszy, w całkowitej izolacji. Ale wyszło to świetnie. Na Helenę raz się denerwuje i złości, i chciałoby się ją zostawić na tych bagnach do śmierci, razem z jej złością i okrucieństwem, a innym razem się jej współczuje i wyczekuje ratunku dla niej. 


    Historia z przeszłości niesie ogromny ładunek emocjonalny. Jest przerażająca, i mimo że zna się jej zakończenie, to ciągle zaskakuje. Gorzej wypadły wydarzenia z teraźniejszości. Nie potrafiłam się wczuć w to, co robiła dorosła Helena i ciągle sprawdzałam, ile jeszcze stron do powrotu na bagna. Mimo że w tej części był motyw wyścigu z czasem, zupełnie nie odczułam tego, żadnego niepokoju, niespokojnego wyczekiwania zakończenia. Tutaj było przewidująco i nudno, bo bez emocji. Duża różnica była między dwoma liniami czasowymi. Historia z przeszłości - rewelacyjna. Wstrząsająca i trzymająca w napięciu, mocno oddziałująca na wyobraźnię. Historia z teraźniejszości - wręcz słaba. Nie zaangażowała mnie zupełnie. Była istotna dla całej książki, a mimo to miałam ochotę ją pominąć. Czy polecam? Tak, i to gorąco. Jeśli lubicie takie obrzydliwe historie o psychopatach, ale macie już dość krwi i wnętrzności - koniecznie sięgnijcie po "Córkę króla moczarów". 

wtorek, 5 września 2023

[164] Michelle Richmond - I że cię nie opuszczę

Michelle Richmond I że cię nie opuszczę

"I że cię nie opuszczę" - Michelle Richmond

Wydawnictwo Otwarte, 2018 rok

przeczytane: 07/2023

 9/10*

     Uwielbiam, kiedy książki wywołują tak silne emocje jak I że cię nie opuszczę. Kiedy tak bardzo się w nich zatracam, że opisywane historie stają się na chwilę rzeczywiste a ja prawie że staję się ich uczestniczką. A emocje buzują i buzują, i albo się złoszczę, albo śmieję, albo płaczę.

    Jake i Alice dostają w prezencie ślubnym zaproszenie do tajemniczego, elitarnego klubu - Paktu. Jego członkowie mają nawzajem wspierać się w trudnych momentach, które czekają każde małżeństwo. Dzielić się doświadczeniami i radami, by żaden związek nie zakończył się rozwodem. Jake i Alice, świeżo po ślubie, ochoczo przystają na ten pomysł. Chcą, by ich małżeństwo trwało i było silne, podpisują więc wszystko, co zostaje im podsunięte do podpisania, a później powoli zapominają o całej historii. Ale o Pakcie nie można zapomnieć. Nie można go ignorować. Nie można o nim mówić, dyskutować z jego zasadami, targować się. I przede wszystkim - z Paktu nie można się wypisać.

Michelle Richmond I że cię nie opuszczę

    Ta książka była przerażająca. Wizja tajemniczego Paktu całkiem mnie przekonała i byłam w stanie uwierzyć, że taka grupa może istnieć w rzeczywistości. Są przecież ludzie, którzy lubią zasady i ich przestrzeganie staje się ich sensem życia. Lubią władzę i karanie innych, naprostowywanie ich. Czyli wypisz wymaluj osobowości autorytarne. Fanatyczne podejście do jakiegokolwiek zbioru zasad zawsze kończy się agresją, ponieważ u takich osób nie ma tolerancji, otwartego umysłu i zgody na to, że ktoś może myśleć inaczej - po prostu myśleć sam.


    Trudno było się choćby na moment oderwać od lektury. Każda kolejna sytuacja, każde złamanie zasad Paktu i wynikające z tego konsekwencje, przykuwało uwagę. Chciałam więcej i więcej, jak najszybciej poznać zakończenie. Miałam szczerą nadzieję, że na koniec książki wróci normalność, że źli zostaną ukarani a niewinni uwolnieni. Czy tak się stało? Absolutnie tego nie zdradzę. Akcja jest tak pokręcona, że spodziewać się można absolutnie wszystkiego. Ja przez sporą część obstawiałam, że pranie mózgu i stałe tortury psychiczne, jakim poddani zostali Jake i Alice zaowocują tym, że ci się załamią i zostaną kolejnymi podporządkowanymi fanatykami z Paktu. Miałam rację? Polecam przekonać się na własnej skórze.

Michelle Richmond I że cię nie opuszczę

    I że cię nie opuszczę to genialny thriller. On nie trzyma w napięciu. On wbija w nas szpony i nie pozwala głębiej odetchnąć, a jednocześnie wręcz bombarduje nas kolejnymi fragmentami wywołującymi tak mocne emocje, że aż się w nas gotuje. Ostrzegam, że po obudzeniu takiej złości na to, co się dzieje w książce, nie tak łatwo ją wyciszyć, i po powrocie do rzeczywistości każdy przejaw absurdu i kontroli innych może wywoływać silną reakcję. Co w sumie jest dobre, bo takich rzeczy nie można ignorować i tolerować. Czytając ciągle towarzyszyło mi uczucie paniki, poczucia niebezpieczeństwa i oczekiwanie na jakąś wielką katastrofę.


    Dlaczego nie dałam książce dziesięciu gwiazdek? Przez zakończenie, które mocno mi tu nie zagrało. Jakby pisanie książki całkiem wyczerpało autorkę i ostatnie strony napisała już zupełnie bez energii i zapału. Mało tam było emocji, za to sporo niedopowiedzeń. Nie dostałam też wyjaśnienia wielu spraw. Skończyłam książkę i dalej nie wiem o co tak naprawdę chodziło. Jak do tego doszło? Książka nie ma kontynuacji, więc zostanę już z tymi pytaniami. 


    Mimo zakończenia, które mi się nie podobało, gorąco polecam książkę. To z pewnością jedna z najlepszych książek, jakie w tym roku przeczytałam. Mimo że to zupełnie inna tematyka, to mocno przypomina mi Dawcę pamięci. Ten sam ładunek emocjonalny, tak samo niejasne zakończenie.

[163] Tasha Suri - Jaśminowy tron (Burning Kingdoms, t.1)

 

Tasha Suri Jaśminowy tron Burnig Kingdoms

"Jaśminowy tron" (Burning Kingdoms, t.1) - Tasha Suri

Wydawnictwo Fabryka Słów, 2023

przeczytane: 07/2023

 3/10*

 

    Jaśminowy tron skusił mnie pochlebnymi opiniami. Z ciekawości sięgnęłam po tę fantastykę autorstwa Tashy Suri, spodziewając się tu elementów bogatej, wschodniej kultury, być może czegoś podobnego do trylogii Dewabad. Miałam nadzieję, że dam się porwać i oczarować tej historii. Niestety, moje oczekiwania były chyba zbyt wielkie.

    Prija jest służącą w domu regenta. Należy do ludu podbitej Ahiranji, przez co nigdy nie może liczyć na prawdziwą wolność i swobodę. Dziewczyna skrywa wielki sekret dotyczący jej dzieciństwa i pochodzenia. Musi go ukrywać nawet przed najbliższą przyjaciółką, jeśli nie chce narazić się na niebezpieczeństwo. Kiedyś Prija była wyjątkowa, pełna dumy z tego kim jest, czekała ją wspaniała przyszłość. Spotkała ją jednak wielka tragedia, która zburzyła cały jej świat.

Tasha Suri Jaśminowy tron Burnig Kingdoms

    Drugą bohaterką jest Malini, cesarska siostra. Dziewczyna zostaje ukarana przez brata i uwięziona w dawnej świątyni Hiranie. To tam jej ścieżki spotykają się ze ścieżkami Priji. Dziewczyny z czasem przywiązują się do siebie i zawierają kruchy sojusz. Każda z nich walczy o coś innego i swoją sprawę stawia na pierwszym miejscu. Nawet jeśli miałoby to skrzywdzić nową przyjaciółkę.

    Ciężko było mi się odnaleźć w świecie Jaśminowego tronu. Od pierwszego rozdziału jesteśmy wrzuceni w miejsce, gdzie wszystko jest nowe - polityka, religia, roślinność. Jest też nie do końca jasna magia oraz mnóstwo tajemnic głównych bohaterek, które bardzo powoli są zdradzane. Dużo więc czasu minęło zanim mogłam zacząć delektować się lekturą, nie irytując się, że znowu nie wiem co się dzieje i dlaczego. Bohaterowie ciągle wspominali jakieś wydarzenia czy osoby, ale ja dostawałam tylko szczątkowe informacje. Być może również i to zaważyło na tym, że nie udało mi się w książkę wciągnąć

 

Tasha Suri Jaśminowy tron Burnig Kingdoms

    Jaśminowy tron to dość obszerna pozycja, co w moim przypadku okazało się minusem. Mam wrażenie, że przez większość czasu jednak się z nią męczyłam i już tylko sprawdzałam ile zostało do końca. Nie znalazłam w książce magicznej atmosfery i kultury, która stanowiłaby przyjemne tło akcji. Wręcz przeciwnie, świat stworzony wydał mi się bardzo nieprzyjemnym miejscem. Niebezpiecznym, nudnym, ciasnym i nie dającym nadziei, że w innym zakątku jest lepiej.

    Bohaterowie, mimo że zróżnicowani, poza Priją również nie zdobyli mojej sympatii. Prija była honorową, odważną dziewczyną, co było mocno widoczne w jej działaniu. Była to postać, której mogłam kibicować. Za to Malini to jej całkowite przeciwieństwo. Im lepiej ją poznawałam, tym bardziej jej nie lubiłam. Była fałszywa, pełna ambicji i dumy, w gruncie rzeczy myślała tylko o sobie. I o ile takie egoistyczne postaci właściwie lubię, o tyle ta napisana była w tak odpychający sposób, że w końcu zaczęłam życzyć jej porażki.

    Do końca książki dobrnęłam. Fabuła była skomplikowana, ale dla mnie była ona mdła i pozbawiona uroku prawdziwej fantastyki. Nie polubiłam wizji tego świata i magii, nie zżyłam się z bohaterami. Nie czuję się też zaintrygowana dalszym rozwojem wydarzeń. Może i technicznie książka była dobra, napisana poprawnie, ale zabrakło jej głębi i po prostu uroku. Uważam więc, że była to słaba pozycja i mnie nie przekonała do siebie. Nie mogę więc jej też polecić.

poniedziałek, 4 września 2023

[162] Nicholas Eames - Królowie Wyldu

Nichols Eames Królowie Wyldu

"Królowie Wyldu" - Nicholas Eames

Wydawnictwo Rebis, 2018

przeczytane: 07/2023

 8/10*


    Ta książka, to prawdziwy worek cudowności. Autor tak zaszalał z ilością pobocznych bohaterów i zupełnie nowych magicznych istot, że nie wiem jak sam się w tym nie pogubił. Zastanawiałam się nawet czy ktoś tam przypadkiem nie zginął dwa razy (oprócz jednej postaci, ale to było zamierzone) tylko dlatego, że doszło do pomyłki w tym tłoku.


    Królów Wyldu na tle innych książek fantastycznych wyróżniają bohaterowie. To grupa emerytowanych najemników, którzy dwadzieścia lat wcześniej tworzyli grupę Sagę i byli kimś w rodzaju wiedźminów - dla pieniędzy lub dla sławy zabijali magiczne stwory z przeklętego lasu Wyld. Byli w swoim fachu świetni i stali się legendą. Ale w pewnym momencie stwierdzili, że już dość, i każdy z nich poszedł w swoją stronę.

Nichols Eames Królowie Wyldu

    Jednoczy ich powtórnie ich dawny lider, Złoty Gabriel. Jego córka Rose, która poszła w jego ślady i też  została najemniczką, utknęła w oblężonym przez hordę magicznych potworów mieście po drugiej stronie Wyldu. Zdesperowany ojciec wyrusza po pomoc starych przyjaciół, by wraz z nimi dokonać niemożliwego - nie po raz pierwszy.

    Na początku ciężko było mi się wczytać w historię. Gubiłam się w ilości informacji, dużo tam było wspomnień i wzmianek o osobach i miejscach, które jeszcze nie dały się poznać. Humor też potrafił być bardziej żenujący niż zabawny, i to trochę mnie rozczarowało. Przestałam oczekiwać od książki, że mnie zachwyci. Ale im dłużej czytałam o grupie "staruszków", dokonujących kolejnych niezwykłych osiągnięć w imię przyjaźni, tym bardziej się wciągałam.

Jacy to byli cudowni bohaterowie. Wyraziści, każdy różny, z mocno zaznaczonym charakterem i historią, którą wpływała na ich obecne zachowanie. Strasznie szkoda, że nie będzie drugiej części o ich przygodach - w drugim tomie bohaterowie są inni. 

Nichols Eames Królowie Wyldu

    Co do świata przedstawionego, również nie mam się do czego przyczepić. Może tylko odrobinę do tego chaosu na początku, przez który można się pogubić. Jednak wraz z rozwojem akcji coraz więcej się wyjaśnia, coraz więcej wiadomo a i świat robi się coraz bardziej skomplikowany. Wyld i jego mieszkańcy dodają mu odrobinę baśniowości, ale raczej z tych najstarszych wersji baśni, gdzie krew lała się strumieniami.

    Królowie Wyldu to książka o bohaterach, którym musi się udać. Nie mogło więc zabraknąć nagłych zwrotów akcji, kiedy to następuje jakieś niesamowite wydarzenie, raczej mało prawdopodobne, i bohaterowie zostają ocaleni. Ale tak polubiłam Sagę, że cieszyło mnie każde ich zwycięstwo. Polecam książkę gorąco. To skomplikowana fabuła pełna ciekawostek, niesamowicie wykreowani bohaterowie i humor, który po pierwszych rozdziałach albo się wyrobił, albo do którego po prostu się przywyka i ten staje się bardzo strawny. To był świetnie spędzony czas na lekturze i bez oporów daję książce 8/10 gwiazdek.