czwartek, 23 grudnia 2021

[100] Małgorzata Gutowska-Adamczyk - "Osiedle Sielanka", tom "Nieznajoma" i "Sąsiedzi"

recenzja książki osiedle sielanka

    Na cykl "Osiedle Sielanka" do tej pory składają się dwie części "Nieznajoma" i "Sąsiedzi". Ponieważ akcja pierwszej gładko przechodzi w drugą, i żadne wątki "Nieznajomej" nie są kończone tylko kontynuowane, recenzja dotyczyć będzie obydwu książek.

recenzja książki osiedle sielanka

    Podwarszawskie osiedle - jeśli osiedle może być "pod" miastem - zamieszkuje grono niezwykle barwnych postaci. Charakterystycznych bohaterów nie sposób między sobą pomylić, nie przeszkadza więc to, że jest ich całkiem sporo a akcja przeskakuje od jednego do drugiego. W "Nieznajomej" na umowną główną bohaterkę (a na pewno tytułową) można wybrać Alę. Jest to nowa mieszkanka Sielanki, więc tak jak czytelnik dopiero poznaje sąsiadów i panujące między nimi stosunki. Ala zamieszkała w Rubinach, nowym kompleksie mieszkaniowym wybudowanym przez jej teścia i przez rodowitych mieszkańców traktowana jest jak imigrantka. Trudno jest jej pogodzić się z taką postawą sąsiadów, tym bardziej, że na wsparcie ze strony męża nie ma co liczyć. 

recenzja książki osiedle sielanka

    Pojawienie się w Sielance Ali, jej męża, teścia oraz rodzinnej firmy Jakubex budzi niezadowolenie pozostałych bohaterów. Pomysłowy przedsiębiorca postanawia przebudować Sielankę - wybudować dużo, tanio i sprzedać oczywiście jak najdrożej. Takie potraktowanie znanych od dawna mieszkańcom widoków oraz starych zabudowań wzbudza ich sprzeciw, i w części "Sąsiedzi" zmusza do działania.

recenzja książki osiedle sielanka

    Akcja książek kręci się wokół przedsiębiorcy Mariana Jakubka i jego planów względem Sielanki, ale nie znaczy to, że problem niszczenia tożsamości osiedla jest jedynym, który zaprząta głowy bohaterów. Każdy z nich obarczony został własnymi kłopotami i wieloma rozterkami. Każdy też dostał głos, by wypowiedzieć się w swojej sprawie. W książkach poznajemy wiele różnych punktów widzenia na życie w małej społeczności. Możemy sobie wyobrażać, że wśród naszych sąsiadów są podobne osoby - dla nas trochę niewidzialne, mijane w drodze do pracy czy w sklepie. A przecież gdyby pozwolić im mówić okazałoby się, że ich życie jest materiałem na osobną książkę.

recenzja książki osiedle sielanka

     Książki czyta się w ekspresowym tempie. Fragmenty skupiające się na kolejnych bohaterach są krótkie, ale dynamiczne. Dużo się dzieje, jest zabawnie i zawsze ciekawie. I jakoś tak zwyczajnie przyjaźnie. Podczas czytania uśmiech sam pojawia się na twarzy i długo, długo nie chce z niej zejść.  Sąsiedzkie historie nie są skomplikowane - choć od początku lektury towarzyszą nam trzy duże tajemnice - nie trzeba się mocno na nich skupiać ani rozmyślać nad rozwiązaniem. "Sielankę" czyta się dla samej przyjemności czytania.  To historie bardzo ludzkie, które mogą się każdemu przydarzyć. Atmosfera swojskości i przytulności udziela się od pierwszych stron. To książki dobre na wakacje, na urlop, na wolne popołudnie, kiedy chcemy po prostu się odprężyć i nie zależy nam na mocnych przeżyciach. 

    Bardzo polecam. Pióro autorki jest świetne, jej humor jak najbardziej przypadł mi do gustu, a w historie sąsiedzkie mocno się wciągnęłam. Dla mnie te książki nie miały żadnych wad i w swoim gatunku to zdecydowanie 10/10. Na pewno będę kontynuowała czytanie serii, kiedy ukażą się kolejne części, bo do rozwiązania trzech zagadek chyba jeszcze długa droga. 


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.




wtorek, 14 grudnia 2021

[99] Kalina Bobras - Legendy Ostatniego Wszechświata

 


    Fantastyka to coś, po co sięgam zawsze z radością. To mój ukochany gatunek i naprawdę rzadko się zdarza, żebym żałowała przeczytania jakiejś książki. Po opisie Legend Ostatniego Wszechświata spodziewałam się wielkiego rozmachu. Nowych światów, ras i magii, wyzwań, tajemnic oraz tytułowych legend. Czy to otrzymałam? Aż w nadmiarze.

    Legendy Ostatniego Wszechświata to historia Anelaera, który dzięki zbiegowi okoliczności zostaje zaproszony do wzięcia udziału w rekrutacji do Gwardii.  Chłopak przeprowadza się do stolicy i zaczyna się szkolić, również w używaniu swojej dużej mocy. W nowym miejscu spotyka przyjaciół, z którymi ich wspólne przygody mocno go związują. Powoli też odkrywa tajemnice dotyczące jego przyszłości i rozwiązuje związane z nimi problemy. Akcja książki pędzi bardzo szybko, a główny bohater przeżywa mnóstwo przygód.


 

    Anelaer to bardzo dobra postać. To młody chłopak, więc nie ma co po nim oczekiwać zbyt wielkiej dojrzałości, ale jednocześnie pozbawiony jest całkowicie dziecinności. Momentami jest zbyt naiwny i ufny. Pozostaje jednak wierny swoim bliskim i przyjaciołom, i dobro innych zawsze stawia ponad własne. Nie jest przemądrzały i zadufany w sobie - a ze względu na posiadaną moc i swoje dokonania miałby wszelkie podstawy uważać się za lepszego od innych - i te jego pozytywne cechy charakteru są przedstawione w sposób naturalny i nienachalny. Anelaer nie jest opisany jako odważny, wierny i współczujący, cechy te poznajemy czytając o jego zachowaniu. Czyli tak, jak powinno się poznawać bohatera literackiego To naprawdę bardzo dobrze napisana postać. Widać, że autorka poświęciła mu zdecydowanie więcej pracy niż innym postaciom. Bo niestety nie wszyscy są tak udani. Zwłaszcza przyjaciel Anelaera, w którego życiu zaszła ogromna zmiana, jest mocno niedopracowany. Jego zachowanie praktycznie cały czas było dla mnie niezrozumiałe i pozbawione logiki. Kierowane bardziej emocjami - jakby dziecko nagle zaczęło bawić się w sprawy dorosłych, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji.


    Fabuła książki jest bardzo oryginalna. Sporo książek fantastycznych już przeczytałam i potrafię docenić coś nowego w tym gatunku. W Legendach Ostatniego Wszechświata na pierwszy plan wysuwa się nieoklepane połączenie magii i techniki. Podobał mi się ten świat. Było w nim miejsce i na intrygi polityczne, i na zwykłe, codzienne życie w stolicy, i na eksperymenty magiczno-techniczne. O tych ostatnich poczytałabym nawet więcej, i szkoda, że ten wątek był tak krótki. W książce dzieje się bardzo dużo, dla mnie zdecydowanie za dużo. Mimo że książka była długa, nie sposób było poświęcić każdemu wątkowi i każdemu zdarzeniu wystarczająco wiele uwagi. Kolejne problemy do rozwiązania głównego bohatera, decydujące dla fabuły wydarzenia i zwroty akcji, opisane zostały bardzo pobieżnie. Na tyle, że aresztowanie, areszt, wypuszczenie z niego i powrót do domu opisane zostały na jednej stronie. To tylko przekład jednej sytuacji, a tak niestety było przez całą książkę. Brakowało rozwinięcia akcji i wytłumaczenia tego co się dzieje. Oraz tego, dlaczego bohaterowie właśnie tak postanawiają się zachować, skąd takie a nie inne wydarzenie w przeszłości. A mówimy tu o momentach naprawdę kluczowych. Działo się dużo, szybko, wielokrotnie czułam się w akcji zagubiona i niedoinformowana. Niektóre momenty, przez swój skrótowy opis, wyszły po prostu źle - na przykład wypuszczenie kogoś, kto dokonał potwornej zbrodni, a następnie porzucenie wszystkiego i ganianie po królestwie w poszukiwaniu go.



    Duży wpływ na moje zagubienie miały imiona i nazwy własne. Jakie to były językołamacze. Nawet nie próbowałam ich wypowiadać. Każde z imion osobno było piękne, ale razem tworzyły mieszankę nie do przejścia. Nawet imiona postaci występujących w książce co rozdział trudno było zapamiętać. Najtrudniejsze były momenty, kiedy przytaczane były legendy i stare historie, które opowiadane były w skrócie i naszpikowane zostały wieloma imionami. Czytałoby mi się o wiele łatwiej, gdyby połowa z nich była po prostu prostsza i krótsza, łatwo zapadająca w pamięć. 

 

    Do najbardziej rzucających się w oczy błędów zaliczyć mogę z pewnością mieszanie czasu teraźniejszego z przeszłym, i to niejednokrotnie w jednym zdaniu. W zrozumieniu akcji to nie przeszkadzało, a jednak w oczy raziło. Poza tym błędem styl autorki jest bardzo dobry i książkę czyta się przyjemnie. Opisy zdarzeń są uproszczone i skrócone, ale napisane poprawnym językiem, czytelnik się w akcję angażuje i daje jej wciągnąć. Sama łapałam się kilkukrotnie na tym, że ubolewałam nad brakiem rozwinięcia i poświęcenia za mało miejsca wyjaśnieniom, a jednak nie mogłam się od książki oderwać bo chciałam się dowiedzieć co będzie dalej.



    Podsumowując, fabuła jest największym plusem książki. Kreatywność autorki jest ogromna. Wymyśliła historię naprawdę z rozmachem, z oryginalnym światem i jego historią. Opisane w Legendach Ostatniego Wszechświata wydarzenia zapowiadają też, że kontynuacja będzie równie burzliwa i obfita w przygody. Słabą stroną książki było za to opisanie wymyślonej fabuły. Zdecydowanie za krótko, za mało wyjaśnień. Czytelnik tak naprawdę nie ma okazji poczuć niepokoju o bohaterów albo pobawić się w snucie domysłów, bo dany wątek już się kończy. Jedna przygoda przechodzi w drugą, tajemnic i konfrontacji jest naprawdę wiele jak na jedną książkę. Taką ilością wydarzeń, sekretów i problemów można by spokojnie podzielić na trzy tomy. I wtedy, przy dużo większej cierpliwości przy opisywaniu akcji, czytelnik miałby szansę naprawdę zanurzyć się w tym świecie, zrozumieć bohaterów, ich motywacje, i zdecydować po czyjej stronie stanie. Czy polecam książkę? Zdecydowanie czyta się ją dobrze. Akcja jest szybka, pełna zwrotów akcji i wydarzeń. To trochę jak w filmie lub baśni, kiedy wydarzenia następują jedne po drugim, a samym obrazem i dialogami nie da się przekazać wszystkiego - lub też to "wszystko" nie jest fabule potrzebne. Jeśli ktoś lubi takie książki, nie zawiedzie się Legendami Ostatniego Wszechświata. Bo wciągnąć się w historię zdecydowanie można. Jeśli jednak w książkach szukacie głębszego dna, porządnie opisanej akcji i motywów, chcecie poczuć, że bierzecie udział w wydarzeniach a nie tylko czytacie szybką relację z nich, będziecie rozczarowani. Dałam się historii wciągnąć, byłam pełna podziwu dla wyobraźni autorki, która stworzyła ten świat i historię, zawiodłam się jednak na opisaniu jej - mnie zdecydowanie brakowało opisów. Według mnie historia ma potencjał na świetną serię fantastyczną. Na ten moment jednak historia jest zbyt pobieżnie opisana, żebym mogła dać jej wysoką ocenę.

 

piątek, 26 listopada 2021

[98] Jacek Piekara - Ja, Inkwizytor. Sługa Boży


 jacek piekara ja inkwizytor sługa boży

    Chyba każdy fan fantastyki słyszał o Cyklu Inkwizytorskim Jacka Piekary. Książki te zebrały spore grono fanów i, według portalu lubimyczczyta.pl, jest ich już15 tomów. Czyli dla mnie idealnie, bo bardzo lubię, kiedy książki fantastyczne pisane są w tak długich seriach. Kilka lat temu miałam pierwsze podejście do "Ja, Inkwizytor" i na pierwszej książce się skończyło. Ponieważ jednak nie pamiętałam dlaczego właściwie nie czytałam dalej, zrobiłam drugie podejście.

    Z kolejnością jest tutaj sprawa trochę skomplikowana i trzeba się wgryźć w temat, żeby wiedzieć, jak czytać. Bo podobno można różnie. Ja zaczęłam od Sługi Bożego, który na wspomnianym już lubimyczytac.pl ma znacznik tomu pierwszego, natomiast u mnie w bibliotece - szóstego. Nie miałam jednak żadnego problemu ze zrozumieniem jej. Wystarczą podstawowe informacje o świecie, w którym żyje Mordimer, których dostarczył mi już początek książki.

jacek piekara ja inkwizytor sługa boży

    Sługa Boży to zbiór opowiadań o działalności Mordimera Madderdina. Jego inkwizytorskie śledztwa, nieuniknione problemy i nie do końca szczęśliwe zakończenia. Opowiadania nie są bardzo krótkie, nie brakuje w nich dokładnych opisów i wprowadzenia w akcję. Ani razu nie miałam wrażenia, że historia brzmiałaby lepiej, gdyby została napisana jako długa książka, a nie opowiadanie. Samej fabuły opowiadań nie chcę zdradzać, ale zawsze jest mrocznie, krwiście, boleśnie. No cóż, tak to bywa, kiedy główny bohater jest inkwizytorem. I to jeszcze takim grającym głównie według własnych zasada - czyli tak, aby to dla niego było najlepiej. Pomysły na jego przygody bardzo mi się podobały. Szybko wciągałam się w każde z opowiadań a ich zakończenia mnie zaskakiwały. Wszystkie utrzymane są na mniej więcej równym, wysokim poziomie. Historie są bardzo przemyślane i po prostu pomysłowe, Jacek Piekara to z pewnością pisarz, nie tylko autor. Wie jak się książki pisze.

jacek piekara ja inkwizytor sługa boży

    Czy drugie podejście do Cyklu Inkwizytorskiego zaowocuje dłuższą lekturą? Niestety, ale u mnie nie. Mimo że zawsze lubiłam mroczne historie z nieszczęśliwymi zakończeniami, nie rozpaczałam nad umierającymi bohaterami (poza Boromirem i Syriuszem Blackiem) czy popełnianymi przez nich zbrodniami, to Sługę Bożego czytało mi się po prostu niemiło. Główny bohater to tak odrażający typ, że nie mogłam znieść czytania o świecie, w którym takim kreaturom daje się przywileje i władzę. Nie znalazłam w nim ani jednej cechy, za którą mogłabym go polubić. Cały czas czekałam, kiedy spotka go kara i kiedy się wreszcie doigra - tak na dobre, na śmierć. Nie dam rady towarzyszyć mu jeszcze przez czternaście książek. 

jacek piekara ja inkwizytor sługa boży

     Polecam sprawdzić ten cykl i samemu przekonać się, czy wy zniesiecie Mordimera. Sługa Boży to świetna książka, napisana bardzo dobrze, potrafiąca zainteresować sobą czytelnika. Spodobał mi się styl Piekary, a bałam się trochę, że będę miała powtórkę z Ziemiańskiego i jego mało literackiego języka. Dlatego też na pewno sięgnę po inne jego książki, ale już bez Mordimera, bo ten był napisany tak dobrze, tak realistycznie, że zohydził mi wszystkie opowiadania. 

wtorek, 23 listopada 2021

[97] Emma Haughton - Mrok

recenzja książki mrok

     W ciągu ostatnich dwóch lat nauczyliśmy się czym jest samotność, separacja i brak możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym. Lockdowny, a zwłaszcza pierwszy, pokazały nam, że nie zawsze można spotkać się z przyjaciółmi, wyjść z domu, dostać pomoc. Żyjąc w mieście nie myślimy o tym, że po jedzenie trzeba się wybrać na bardzo długi spacer, że zza ściany nie słychać telewizora sąsiada, a wyprawa do apteki to - no cóż, prawdziwa wyprawa. Bohaterowie książki Mrok nauczyli się izolacji podczas swoich poprzednich pobytów w odciętych od świata stacjach naukowych. Ale nie Kate. Kobieta jest świeżynką, i na Antarktydzie przechodzi swój chrzest bojowy.

 

recenzja książki mrok

    Kate jest lekarką, która ma zastąpić zmarłego w tragicznym wypadku na lodowcu swojego poprzednika. Dla kobiety wyjazd na Antarktydę, gdzie spędzi kilka miesięcy ciemności z tylko kilkoma osobami, odcięta od świata, jest ucieczką przed tragedią, jaka jej się przydarzyła. Do wyprawy podchodzi jednak trochę zbyt entuzjastycznie, żadne szkolenie nie potrafi jej przygotować na to, co ją czeka. Już od dnia przyjazdu wyczuwa niechęć niektórych osób, która z czasem tylko wzrasta. Pomiędzy pozostałymi mieszkańcami stacji relacje też się psują, wzajemna wrogość narasta. Do tego dochodzą dziwne sytuacje i przypadki, które budzą czujność Kate. Kobieta zaczyna się zastanawiać, czy śmierć jej poprzednika na pewno była tylko nieszczęśliwym wypadkiem.

 

recenzja książki mrok

     Klimat książki jest idealny dla historii tajemniczej śmierci. Minimum bohaterów, maksimum emocji. Ciemność, pustka, świadomość odseparowania od reszty świata na długie miesiące - to potrafi przerazić czytelnika. Pomiędzy opisami  i dialogami zachowana została idealna równowaga. Wiemy, jak wygląda otoczenie, możemy wręcz poczuć to zimno i strach przed tym, co czai się w ciemnościach. I ani na moment się nie nudzimy, bo akcja cały czas prze do przodu. Tempo, w jakim odsłaniane są przed czytelnikiem kolejne "niespodzianki", wcale nie jest wolne, nawet na samym początku. Kate od razu wyczuwa, że coś jest przed nią zatajane. Ja oczywiście już wtedy wiedziałam, że Mrok to historia morderstwa, i już nie mogłam się doczekać, kiedy prawdziwe polowanie się zacznie.

recenzja książki mrok


    Książka wciąga jak ruchome piaski. Po samym opisie książki spodziewałam się, że to będzie raczej jedna z tych historii, która demoluje nam psychikę, sprawia, że oglądamy się trwożliwie przez ramię. Ale na film akcji raczej się nie nadaje. Dlatego też tak byłam zaskoczona tym, ile tam się dzieje. Naprawdę nie ma dobrego momentu, żeby książkę przerwać, odłożyć, i zrobić sobie przerwę na sen. Cieszę się, że zaczęłam ją czytać w weekend i mogłam czytać, póki oczy same mi się nie zamykały. Dałam się porwać historii, snułam domysły i podejrzewałam wszystkich po kolei. Gdyby nie to, że w pewnym momencie pękłam i zajrzałam na koniec książki, prawdopodobnie nie domyśliłabym się tożsamości zabójcy.  


    Z czystym sumieniem mogę polecić wam Mrok. Książka jest po prostu dobrze napisana i to czuć, kiedy się ją czyta. Można się wciągnąć i przez kilka godzin żyć tą historią, z zapartym tchem śledzić prywatne śledztwo Kate. Oraz poczuć ten niesamowity klimat izolacji, mroku i chłodu, jaki towarzyszy nam przez całą książkę. Zdecydowanie mi się podobało.



Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwo Słowne.





środa, 17 listopada 2021

[96] Sylvia Plath - Szklany klosz

   

sylvia plath szklany klosz

     Szklany klosz Sylvi Plath zaliczany jest do klasyki. To historia Esther, młodej, inteligentnej dziewczyny, który dostaje załamania nerwowego i popada w szaleństwo. Zaprzepaszcza wszystkie życiowe szanse, na które naprawdę mocno zapracowała. Nie udaje jej się dostać na kurs pisania i to sprawia, że czuje się coraz gorzej. Najpierw nie potrafi się zdecydować, co chce zrobić ze swoim życiem, z czasem wolnym. Stopniowo zaczyna coraz więcej myśleć o śmierci, aż w końcu staje się to ją obsesją. 

sylvia plath szklany klosz

    Historię śledzimy oczami Esther, dzięki temu możemy wejść do jej głowy. I od razu wpadamy w chaos. Bardzo, bardzo trudno było mi się wczytać i zrozumieć co się wokół głównej bohaterki dzieje. Z rozdziału na rozdział coraz lepiej ją rozumiałam, ale jednak dobrze jest na czas czytania książki porzucić logikę. Esther co jakiś czas wraca wspomnieniami do przeszłości, wydarzenia się mieszają. Dziewczyna odbiera świat w odmienny, charakterystyczny dla niej sposób. Do tego też, przynajmniej dla mnie, była postacią bardzo irytującą. Była bardzo niezdecydowana, leniwa i ciągle zawalała różne sprawy. Był to oczywiście objaw jej choroby, a jednak nie mogłam się przemóc i jej polubić.

    Nie do końca widzę w Szklanym kloszu postęp rozwoju choroby Esther. Dziewczyna była chora przez całą książkę i chyba zabrakło mi jej obrazu sprzed choroby, tego mocnego kontrastu. Nie było tam też żadnych diagnoz ani wartościowych z medycznego punktu widzenia treści, ponieważ metody leczenia dziewczyny były mocno przestarzałe i po prostu nieludzkie. Historia dziewczyny jest bardzo smutna, zwłaszcza jeśli przeczyta się notkę biograficzną autorki. Sylvia Plath popełniła samobójstwo miesiąc po napisaniu książki, a swoją bohaterkę obdarzyła wieloma własnymi cechami i fragmentami swojego życiorysu. 

sylvia plath szklany klosz

    Jeśli odebrać książkę jako pamiętnik prawdziwie chorej kobiety, dzielącej się swoją chorobą i tym, jak zniekształciła ona jej odbiór świata, jest to książka bardzo wartościowa. I z tego też powodu nie śmiem wręcz jej nisko ocenić. Jeśli jednak brać pod uwagę tylko jej walory rozrywkowe, jest słabiutko. Polecam więc jeśli lubicie książki charakterystycznych postaci, książki inne, niepowtarzalne. Jeśli szukacie po prostu ciekawej historii, w Szklanym kloszu tego raczej nie znajdziecie. Jest zbyt dziwnie, żeby uznać, że wciągająco.

wtorek, 9 listopada 2021

[95] Katarzyna Kozłowska - Jak przeżyć 50 lat i nadal cieszyć się życiem

   

recenzja jak przeżyć 50 lat i nadal cieszyć się życiem

     50 lat to dla mnie ciągle jeszcze bardzo odległy wiek, za chwilę jednak skończę 30 lat i przekroczę kolejną granicę. Kiedyś trzydziestka to była dla mnie starość i zupełnie nie czułam, że mnie kiedyś też będzie dotyczyła. Tymczasem mam już te 29 lat, za chwilę 30, i zupełnie nie czuję się staro. Czy tak samo będzie za kolejne 20, 30 lat? Katarzyna Kozłowska w swojej książce pisze, że to jak najbardziej możliwe. Jej przykład jak najbardziej to udowadnia.


    Jak przeżyć 50 lat i nadal cieszyć się życiem to poradnik, który gdyby nazwać go inaczej pasowałby dla każdego w każdym wieku. Zawarte w nim porady oraz filozofia szczęścia są uniwersalne i można je wprowadzić w życie w każdym wieku. Jest tam oczywiście sporo odniesień do zdrowia, które wiadomo, inne będzie w wieku 50 a inne w wieku 30 lat, zwłaszcza w przypadku kobiet. Menopauza i wszystkie jej następstwa, kruchość kości, wiotczenie skóry. Autorka dzieli się radami jak sprawić, by ciało jak najdłużej było sprawne i pozwalało cieszyć się życiem. 

recenzja jak przeżyć 50 lat i nadal cieszyć się życiem

    Co to są za rady? Powiedziałabym, że rady bardzo oczywiste. Zdrowo się odżywiać, uprawiać sport, utrzymywać wartościowe relacje, unikać stresu i przeżywać, zamiast gromadzić rzeczy. Dla mnie nie było w tym nic odkrywczego, ale to pewnie dlatego, że już się z tymi radami w swoim życiu spotkałam - czy to w książkach, czy na edukacyjnych profilach instagramowych. Nie jest to jednak oczywiste, że każdy się wcześniej tym tematem interesował i już to wie, dla wielu osób - przynajmniej część z tych rad - może być nowa i bardzo wartościowa. 

recenzja jak przeżyć 50 lat i nadal cieszyć się życiem

    Początek i koniec były bardziej konkretne, w środkowych rozdziałach trochę czułam lanie wody. Całość była napisana w sposób bardzo przejrzysty - trafne tytuły kolejnych fragmentów pozwolą odnaleźć interesujący fragment i wrócić do niego, kiedy akurat poczujemy taką potrzebę. Książkę czyta się rewelacyjnie, mimo że niektóre fragmenty są "o niczym". Zdecydowanie czuć, że Katarzyna Kozłowska nie zaczęła pisać miesiąc temu. Potrafi pisać, ale potrafi też trafić do czytelnika. Bo mimo że książka nie była dla mnie odkrywcza, czytało mi się ją tak dobrze, że zdecydowanie polecam ją na wieczorny relaks. Ta książka uspokaja. Utwierdza w tych dobrych rzeczach, które już dla siebie robimy i nie stawia żadnych wymagań. Naprawdę, poczułam się pochwalona za moją postawę (chociaż właściwie powinnam napisać za tę jej lepszą część) i natchnięta nadzieją, że resztę też da się zrobić.

recenzja jak przeżyć 50 lat i nadal cieszyć się życiem

    Wielką zaletą poradnika jest niski poziom trudności rad. Autorka opowiada głównie o zmianach w głowie, które łatwo wprowadzić. Choćby na próbę. Przekonuje w tak nienachalny sposób, że już samo to wyróżnia książkę na tle innych poradników. Czytanie jej to po prostu sprawianie sobie przyjemności, sposób na uspokojenie myśli i ukołysanie swojego wewnętrznego dziecka, które przeraźliwie boi się starości. Dla jednych zacznie się ona po pięćdziesiątce, dla innych już po trzydziestce. Wprowadzenie choć kilku rad Katarzyny Kozłowskiej pozwoli się lepiej na nią przygotować, a może nawet zacząć jej wyczekiwać. Cieszę się, że ją przeczytałam, mimo że po tytule mogłam sądzić, że nie jest dla mnie. Zdecydowanie jest. Jest dla każdej kobiety. 

 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Novae Res.   




czwartek, 21 października 2021

[94] Lindsey Davis - Wykute w brązie

     Zdarza wam się czytać książki nie po kolei? Mnie teraz już rzadziej, kiedyś jednak notorycznie się myliłam i przynosiłam do domu tomy drugie, trzecie albo siódme. "Wykute w brązie" trafiły mi się w fajnej cenie, a że inną część zdążyłam omyłkowo przeczytać już wcześniej i dobrze się w niej odnalazłam, postanowiłam zaryzykować po raz drugi z tą samą serią i znowu czytać ją wyrywkowo. I tak w moje ręce trafił drugi tom przygód detektywa Marka Dydiusza Falko.


    Falko jest detektywem pracującym dla cesarza Wespazjana. Jest to zajęcie niebezpieczne, budzące raczej mały szacunek społeczny, i strasznie mało płatne. Na rozkaz cesarza opuszcza Rzym i wyrusza w podróż. Ma odnaleźć byłych uczestników spisku przeciwko Wespazjanowi i namówić ich do powrotu do Rzymu, gdzie cesarz chce się z nimi pojednać i zaproponować nowe stanowiska. W życiu Falko nic jednak nie idzie prosto. W podróży do Kampanii towarzyszy mu siostrzeniec Lariusz oraz przyjaciel Petroniusz z rodziną. Na miejscu za to spotyka swoją wielką zakazaną miłość, Helenę Justynę. Cała grupa bierze udział w poszukiwaniu byłego spiskowca oraz mordercy, który depcze Falko po piętach.

    Książka jest naprawdę długa i akcja w niej rozkręca się bardzo powoli. Tak naprawdę oderwać się nie mogłam tylko od ostatnich 20 stron. To raczej mało. Powieści o cesarstwie rzymskim uwielbiam i mogę sięgać po nie w ciemno. Dlatego też "Wykute w brązie" przeczytałam bez specjalnego zmuszania się, dla samego klimatu książki. Gdybym jednak sięgnęła po nią licząc na tajemnicę i akcję, rozczarowałabym się. Nie mogę powiedzieć, żeby przez większość książki nic się nie działo - dzieje się dużo, ale są to wydarzenia bardzo luźno ze sobą powiązane i nie bardzo ekscytujące. Dopiero pod koniec wszystko ładnie się wiąże i tajemnica zostaje rozwiązana. To jest też moment, kiedy historia mocno przykuwa uwagę i nie sposób się od niej oderwać.

    Samej fabule nie mam nic do zarzucenia. Kilka razy zostałam mocno zaskoczona, kilka razy trochę mniej. Całość była naprawdę ciekawa i historię czytałoby się bardzo dobrze, gdyby nie była tak rozwleczona. Niestety to sprawiło, że można było się pogubić i trudno było się skupić. Jestem pewna, że zanim ją skończyłam, zdążyłam zapomnieć wiele istotnych szczegółów. Sytuację trochę ratowali bohaterowie oraz styl. Czytało się właściwie dobrze, ale czasami można było się zastanowić "co ja w ogóle czytam?".

    Czy polecam książkę? I tak, i nie. Dla kogoś, kto tak jak ja uwielbia starożytny Rzym oraz ma dużo cierpliwości, książka będzie dobrą lekturą. Jeśli jednak zależy wam na dobrej akcji i nie chcecie na nią czekać kilkaset stron, odradzam. Z podobnej tematyki polecić mogę serię "Roma sub rosa" Stevena Saylora - bardziej dynamiczna akcja, tutaj już trudno się oderwać od książki od samego początku.

 

niedziela, 17 października 2021

[93] Paulina Młynarska - Moja lewa joga

moja lewa joga paulina młynarska

    Moja lewa joga to książka dla wszystkich tych, którzy chcieliby zacząć praktykować jogę, ale nie do końca wiedzą jak to zrobić. Oraz dla tych, którym wydaje się, że już to robią, ale tak naprawdę skupiają się na samych ćwiczeniach fizycznych i nie mają pojęcia o jamach i nijamach. Moja lewa joga to po części poradnik, po części bardzo osobista opowieść Pauliny Młynarskiej o tym, jak sama zaczęła praktykować jogę i jak bardzo zmieniła ona jej życie.

moja lewa joga paulina młynarska

    W książce nie znajdziecie samej suchej teorii jogicznej. Początek to historia autorki, jej przemyślenia - nie tylko na temat jogi - które pomogą lepiej ją poznać i lepiej zrozumieć to, co w dalszej części nam przekaże. Paulina Młynarska nie boi się pisać tego, co myśli. Jej poglądy na jakiś temat nie muszą być poprawne, podzielane przez większość, nie muszą być głoszone pokojowo, w sposób wyważony, żeby tylko nie wstrząsnąć czyimś kruchym umysłem. Nie, są przede wszystkim prawdziwe i naturalne. Czuć, że autorka jest osobą odważną i silną. Która żyje według zasad jogi, ale nie boi się krzyknąć, kiedy widzi czyjąś krzywdę. O tym krzyku i złości sporo też pisze, i otwiera oczy tym, dla których joga wydawać by się mogła samym głoszeniem pokoju, nuceniem mantr i wygibasami na macie.

moja lewa joga paulina młynarska

    Z rozdziałów opisujących podstawowe zasady jogi dowiemy się najważniejszych informacji w pigułce. Dla kogoś, kto usłyszy o tym po raz pierwszy, konieczne będzie pewnie parokrotne zajrzenie do tych rozdziałów, żeby sobie informacje utrwalić. Żeby zrozumieć wystarczy jednak tylko raz przeczytać. Autorka pisze językiem prostym, bardzo łatwym w odbiorze, Ta książka to jak rozmowa z przyjaciółką. Nie ma tu skomplikowanej składni, przerażania czytelnikami obcymi zwrotami. To prawdziwy wstęp do jogi, nie potrzeba żadnej wiedzy w tym temacie, aby książkę zrozumieć.

     Paulina Młynarska po kolei przedstawia jamy i nijamy, czyli w skrócie zasady, którymi należy się kierować, jeśli chce się praktykować jogę. Omawia je i wyjaśnia, jak stosować je w życiu. Pokazuje czym joga powinna naprawdę być i ile dobrego może dać. Jednocześnie stanowczo krytykuje "modę na jogę", która służy tylko napędzaniu konsumpcjonizmu. Bardzo spodobało mi się to podejście, ta szczerość i nie pomijanie niczego. Czytając Moją nową jogę nie czułam, że oto ktoś mi obiecuje, że wystarczy zrobić to, to i to (gdzie przynajmniej jedno "to" wiąże się z wydaniem konkretnej sumy pieniędzy) i moje oczy nagle się otworzą, spłynie na mnie jakieś światło i od tego momentu w moim życiu absolutnie wszystko się zmieni.

moja lewa joga paulina młynarska

    Co wyniosłam z książki? Przede wszystkim to, że joga - jej filozofia - naprawdę może być dla każdego. Że jej zasady są możliwe do wprowadzenia w życiu każdego z nas, byłyby one dla nas dobre, i że warto nad nimi popracować. Ja mam zamiar tak zrobić, stopniowo, bez życiowej rewolucji. Że joga na siłowni to niekoniecznie joga - lepiej traktować ją jako ćwiczenia fitness, a jogi uczyć się od prawdziwych mistrzów. Że nie trzeba być jak "dziewczyna z instagrama" - w idealnym stroju, na nowiutkiej macie, w idealnej pozycji. Że ten ideał jest nieszczery i po prostu nie warto sobie nim zawracać głowy, bo to joga nie jest. Polecam każdemu, kogo temat jogi kiedykolwiek interesował - książka poukłada wam w głowie i nakieruje, ale absolutnie niczego nie narzuci. 

 

 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.


 



poniedziałek, 11 października 2021

[92] Alex Sand - Nie zapomnisz o tym, co ci zrobiłem

nie zapomnisz o tym co ci zrobiłem alex sand

     Marzenie kolejnej osoby, w której głowie snuła się historia prosząca się o spisanie, spełniło się. Dziś, 11 października 2021, premierę ma książka debiutującej na polskim rynku wydawniczym pisarki o pseudonimie Alex Sand. Lektura książki już za mną, teraz pora na moją opinię.

nie zapomnisz o tym co ci zrobiłem alex sand

    Kiedy córka Cassie, Sara, rozpoczyna studia, kobieta postanawia wprowadzić w swoim życiu duże zmiany. Rezygnuje z pracy, w której spędziła szmat czasu, i przeprowadza się do Berlina. Dzięki swojemu doświadczeniu i profesjonalnemu podejściu do rozmowy rekrutacyjnej dostaje nową posadę w firmie ubezpieczeniowej, gdzie poznaje Jacka. Mężczyzna jest synem prezesa i od razu wiadomo, że to taki przystojny łajdak, który pojawia się tylko po to, by zawrócić w głowie, złamać serce i zniknąć. Mimo kiepskich początków relacja Cassie i Jacka rozwija się, i bardzo szybko wiadomo już o co w książce chodzi - o romans, oczywiście.

nie zapomnisz o tym co ci zrobiłem alex sand

    Główny wątek nie jest żadnym zaskoczeniem. Wiadomo w którą stronę się historia potoczy, można przewidywać jak się skończy - chociaż tutaj zawsze jest pół na pół, prawda? Absolutnie jednak nie można przewidzieć, jakie kłody rzuci bohaterom pod nogi los. A właściwie już rzucił, lata temu, ciężko ich doświadczając i determinując to, jakimi osobami się stali. Wszystkie tajemnice, jakimi autorka obdarzyła swoje postaci, są życiowe i bardzo prawdopodobne. To nie tragedie z kosmosu, w których obecność oraz ilość trudno uwierzyć.

nie zapomnisz o tym co ci zrobiłem alex sand

    Historia Cassie i Jacka to bardzo przyjemny romans. Taki zwyczajnie niezwyczajny, który mógłby się przydarzyć każdemu z nas. Jest tam trochę przypadku, odrobinka magii, kiedy widzą się po raz pierwszy, ale przede wszystkim też dorosłe, poważne decyzje, o tym, że dwoje ludzi chce spróbować bycia ze sobą, razem ze wszystkimi radościami i smutkami, wbrew przeciwnościom losu. 

    Jeśli spodziewacie się porywającej akcji i wielu zaskakujących momentów, to nie ten adres. Jeśli jednak chcecie poczytać o prawdziwych uczuciach i decyzjach, na które czasami trzeba się odważyć, by wyjść z bezpiecznej skorupy i odkryć nowy wymiar szczęścia, to jest to jak najbardziej książka dla was. Prawdziwą perełką są tu główni bohaterowie. Jakie to wspaniałe postaci, jak przyjemnie się o nich czyta. Cassie to równa babka. Mądra, wspierająca, czasami do rany przyłóż a czasami niezła diablica, która potrafi postawić na swoim. Jack bardziej chce wyglądać na bad boya niż faktycznie nim jest. Ma wielkie, choć zranione serce. Boi się zaufać i podjąć ryzyko, żeby znowu nie cierpieć. Z ich dwójki to Cassie jest tą bardziej opanowaną i twardo stąpającą po ziemi kobietą. To takie przyjemne, czytać romans, w którym główna bohaterka jest mądra kobietą, a nie ulegającą złudzeniom i dającą rządzić sobą hormonom trzpiotką.

nie zapomnisz o tym co ci zrobiłem alex sand

    "Nie zapomnisz tego, co Ci zrobiłem" to debiut, ale napisany naprawdę bardzo dobrze. Fabuła nie jest przekombinowana. Akcja toczy się spokojnie, miarowym tempem. Jest kilka tajemnic, które nadają historii kolorów i bohaterowie, których nie da się nie lubić. Czasami robi się bardzo spokojnie, nawet wręcz nudno. Ale jeśli tylko od początku nie nastawimy się na wielką i szybką akcję, nie będzie to przeszkadzało. To świetna historia na spokojny, jesienny wieczór. Nie zrobi wam się od niej gorąco, ale ciepło w serce na pewno. Polecam.


Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu WasPos.



wtorek, 5 października 2021

[91] Agata Puścikowska - Waleczne z gór. Nieznane historie bohaterskich kobiet

agata puścikowska waleczne z gór

    Od zakończenia wojny minęło już 76 lat, a historie wielu dawnych bohaterów pozostają nieznane nawet dla ich najbliższych. Czy to milczenie o swoim bohaterstwie nie świadczy najlepiej o tym, czym kierowali się ci ludzie? Nie ryzykowali wszystkiego dla sławy i poklasku, a za całą nagrodę wystarczyło mi poczucie spełnionego obowiązku obywatelskiego i "dziękuję" od osoby, której pomogli. O góralach mówi się, że to ludzie twardzi. Góry i trudne warunki życia w nich ich tego nauczyły. Czytając historie bohaterskich kobiet tylko się w tym przekonaniu utwierdziłam. W książce Waleczne z gór. Nieznane historie bohaterskich kobiet Agata Puścikowska opisała historie piętnastu kobiet żyjących w czasach wojny i biorących czynny udział w obronie swojego kraju. 

agata puścikowska waleczne z gór

    Przed wojną były matkami, młodymi kobietami, dopiero wkraczającymi w dorosłość, sportsmenkami osiągającymi sukcesy. Krewnymi, sąsiadkami, żyjącymi własnym życiem, planującymi przyszłość. Wojna przekreśliła te plany, jak plany tysięcy innych. Trzeba było dostosować się do nowej rzeczywistości. I można było zrobić to na wiele sposobów. Były łatwiejsze drogi, którymi mogły pójść te kobiety. Skupić się na sobie i swoich bliskich, o ich dobro zadbać z całą mocą. One jednak potrafiły zaryzykować i poświęcić nawet własne życie, by ratować innych, pomóc im w ich walce, przekazać informacje, wesprzeć. Czytanie tych historie jest bardzo emocjonujące. Książka po prostu przekazuje informacje, historie pisane są prawie że w sposób chłodny, nie oceniający. Ale czytając takie rzeczy nie można reagować inaczej niż tylko smutkiem, jak ciężko doświadczone zostały te kobiety, złością na to, co człowiek może zrobić człowiekowi, i dumą, że tak wspaniałe kobiety były Polkami. 

agata puścikowska waleczne z gór

    Jak można ocenić książkę, w której spisano historie prawdziwe? Chyba jedynie pod kątem ich dobrania i jakości zgromadzonego materiału. To oceniam jako bardzo dobre. Ani przez chwilę się nie nudziłam. Temat bohaterskich góralek bardzo mnie zainteresował i trudno mi było czekać z lekturą kolejnego rozdziału do następnego dnia. Historie te  były wciągające, mocno zapadające w pamięć, wywołujące cały wachlarz emocji. Pokazywały też cały przekrój walecznych z gór. Były tu kobiety młodsze, starsze, mężatki, panny, matki. W różnych sytuacjach życiowych, na różnych etapach życia. Odpowiedzialne tylko za siebie albo też za innych. Ich działalność była różna. Inaczej zaczynały, i inaczej też kończyły się ich losy. Ta różnorodność losów kobiet - i ich sposobów na walkę z okupantem - dodatkowo wzbudzała zainteresowanie i kazała czytać dalej i dalej.

agata puścikowska waleczne z gór

    W książce zebrano ogromny materiał. Autorka wykonała ogromną pracę, docierając do rodzin bohaterek swojej książki, do miejsc, o których pisze, do dokumentów, które ocalały. Czasy wojenne i powojenne nie sprzyjały przechowywaniu tych historii. Wojenne bohaterki były prześladowane i musiały się ukrywać, milcząc o czasach wojny. Przez to wiele elementów ich historii zostało na zawsze zapomnianych. Na szczęście wielu krewnych tych kobiet dba o to, by ich historie nie zostały zapomniane. I to dzięki ich opowieściom, poprzez książkę, każdy może je poznać.

agata puścikowska waleczne z gór

    Ciężko mi się czyta wojenne książki. To zawsze lektura smutna i przygnębiająca. Ale Waleczne z gór. Nieznane historie bohaterskich kobiet wzbudziły we mnie poczucie dumy z tego, że to w moim narodzie były takie bohaterki. Każda ta historia daje nadzieję, że wierność, szacunek i miłość niczemu nie dadzą się pokonać. Nie mogę zakończyć tej recenzji inaczej jak tylko gorąco polecając wam książkę.


Za egzemplarz recenzyjny serdecznie dziękuję Wydawnictwu Znak.



czwartek, 16 września 2021

[90] Dominika van Eijkelenborg - Kiedy będziemy deszczem

dominika van eijkelenborg kiedy będziemy deszczem

     Kiedy będziemy deszczem to nie jest thriller ani kryminał, mimo że początek na to wskazuje. Nastawiłam się na emocjonującą opowieść o zbrodni i poszukiwaniach, i przez to trochę się rozczarowałam, bo przez 1/3 książki czekałam na tę grozę i zagadkę, a otrzymałam zupełnie inną paletę emocji. I sama sobie trochę popsułam te pierwsze rozdziały, bo książka była naprawdę dobra, tylko po prostu nie taka, jaką zasugerował mi początek.

    Inga wychodzi na spacer z psem i znika. Jej mąż jest w szoku, nie radzi sobie z opieką nad domem i dziećmi. A do tego na jaw zaczynają wychodzić tajemnice kobiety, powstają kolejne scenariusze dotyczące jej zniknięcia. Morderstwo? Porwanie? Ucieczka? Ucieczka z kochankiem? Uparta policjantka nie chce odpuścić tropu maili Ingi i pozwala się prowadzić swojemu instynktowi. Korespondencja zaginionej opowiada jej historię i powoli prowadzi do rozwiązania zagadki.

dominika van eijkelenborg kiedy będziemy deszczem

    Inga jest na etapie życia, kiedy orientuje się, że po jej młodzieńczych marzeniach pozostało tylko wspomnienie, a ona sama utknęła w życiu, które jest dla niej więzieniem. Ciągle zmęczona, pozostawiona sama z domowymi troskami, bez wsparcia męża, widzi jak bardzo różni się od siebie sprzed lat. Dawna Inga miała marzenia. Potrafiła się zakochać i dla miłości wyjechać do obcego kraju. Teraz nie ma już na nic sił, jej całą uwagę pożera opieka nad dziećmi. Z historii jej szarych, podobnych do siebie dni oraz maili wysyłanych do tajemniczej Magdy wyłania się obraz kobiety bezbrzeżnie smutnej. Ofiary własnego losu, męża, dzieci. Opuszczonej i samotnej w obcym miejscu, gdzie nie czuje się u siebie. Powtarzającej wciąż i wciąż te same czynności, pozbawionej radości. Pewnego dnia nadchodzi przełom. Nie mogąc wytrzymać w domu Inga wychodzi i przypadkowo trafia w miejsce, gdzie odnajduje spokój. Krótka chwila radości przeradza się w nowy zwyczaj i nowe źródło szczęścia. Życie Ingi powoli nabiera barw, a ona sama budzi się ze snu. Przechodzi przemianę i odnajduje trochę z dawnej siebie.

dominika van eijkelenborg kiedy będziemy deszczem

    Fabułę Kiedy będziemy deszczem można by streścić w trzech zdaniach, tak bardzo jest nieskomplikowana. Ale to jedna z niewielu książek, gdzie zupełnie mi to nie przeszkadza. Czytając tę książkę można tak wiele poczuć, że bardziej skomplikowana akcja byłaby tutaj nie na miejscu. Niesamowity jest ten klimat małego, sennego miasteczka na tle zmieniających się pór roku. Idealnie współgra z historią Ingi i jej wewnętrzną przemianą. W książkę bardzo łatwo jest się wczuć. Nie jest pisana skomplikowanym językiem - a jednak te proste zdania wywołują cały huragan uczuć. Ja czułam współczucie dla Ingi, żal, kiedy uświadomiłam sobie, że jej podobnych kobiet jest mnóstwo. Później nadzieję, że coś się zmienia na lepsze i złość, kiedy zmiany szły nie w tę stronę, w którą bym sobie życzyła. 

dominika van eijkelenborg kiedy będziemy deszczem
 

    Kiedy będziemy deszczem to piękna książka. Nie trzeba się utożsamiać z Ingą, żeby móc ją poczuć. Historię kobiety przeżywa się aż do ostatniej strony. We mnie pozostawiła jakąś melancholię. To nie jest baśniowa historia, gdzie mamy zły początek i szczęśliwe zakończenie. To książka o życiu, i nic w niej nie jest jednoznaczne. Nie ma całkiem dobrych i całkiem złych. Każdy jest jednocześnie winnym i pokrzywdzonym - przez bliskich, przez los, okoliczności. Lubię takie smutne historie, które dają do myślenia i pozwalają docenić to co nas teraz uszczęśliwia - bo nie wiadomo jak nasze życie będzie wyglądało za kilka lat.

     Zagadka zaginięcia Ingi oczywiście zostaje rozwiązana. Jak dla mnie, nie była ona mocno skomplikowana i zaskakująca. Samo rozwiązanie nastąpiło dość szybko i bez większych fajerwerków. Ale ponieważ to nie kryminał i nie o to w książkę chodziło, podoba mi się takie zakończenie historii. Książkę mogę śmiało polecić. To dobra lektura zwłaszcza na jesienne wieczory.