czwartek, 21 czerwca 2018

[21] Sumia Sukkar - Chłopiec z Aleppo, który namalował wojnę


Adam odbiera świat inaczej niż inni ludzie. Widzi kolory, dzięki którym rozpoznaje emocje, ma trudności w nawiązywaniu relacji. Jego świat pełen jest przyzwyczajeń i zasad, które osobom postronnym wydają się dziwne i pozbawione sensu, ale dla Adama znaczą wiele. Na przykład drogę z jednego pokoju do drugiego musi pokonać w określonej ilości kroków, inaczej coś mu się nie uda lub będzie musiał wykonać jakieś zadanie w ramach kary. Adam ma ogromny talent plastyczny. Maluje zachwycające obrazy, na których uwiecznia sceny, które widział lub które sobie wyobraził, wszystkie jednak dotyczą wojny.


Chłopak mieszka w Aleppo razem ze swoim ojcem, ukochaną siostrą Yasmine i trzema braćmi. Doświadczył już bólu i straty, kiedy przed kilkoma laty zmarła jego matka, teraz jednak jego życie jest poukładane i szczęśliwe. Do czasu. Narracja jest pierwszoosobowa, śledzimy więc rozwój wydarzeń oczami niewinnego Adama, który niewiele rozumie. Widzi za to rzeczy, które umykają innym. Wojna nie wybucha z dnia na dzień. Na początku jest odległa i niewidoczna, z czasem coraz bardziej zbliża się do domu Adama i do jego rodziny. Nie wiadomo kiedy odległa burza przetacza się w końcu nad Aleppo i całkiem niszczy życie jego mieszkańców. A najgorsze jest to, że wiadomo, że książka nie ma szczęśliwego zakończenia. Nie przeczytamy w niej o zakończeniu konfliktu, i rozpoczęciu odbudowy zniszczonego kraju, odnalezieniu zaginionych członków rodziny i powolnym powrocie do normalności.


Książka z pewnością nie jest lekką lekturą. Historia zaczyna się spokojnie, a później robi się coraz gorzej i gorzej. To nie jest suchy opis wojny w Syrii, który przeczytamy w gazecie czy usłyszymy w telewizji. Relacja Adama jest bardzo prosta, opisuje zdarzenia bez doszukiwania się ich ukrytego znaczenia. Z dziecięcą naiwnością opowiada o kolejnych dniach z życia swojej rodziny. W książce nie ma miejsca na opisy trudnej miłości w czasach wojny, o dorastaniu i przemianie bohaterów, o upadku kultury. Żadnych filozoficznych przemyśleń, tylko prosty przekaz dziecka, w którego życiu następują ogromne zmiany. Historia jest naprawdę wstrząsająca. Poraża swoim smutkiem, szczerością, rozpaczą i brakiem nadziei na szczęśliwe zakończenie. Po jej przeczytaniu nie łatwo jest się otrząsnąć z ponurych myśli. Niezależnie od tego, jakie poglądy miało się do tej pory odnośnie uchodźców z Syrii i przyjmowaniu ich do państw europejskich, ta książka na pewno w jakiś sposób na nie wpłynie. Książka ma bardzo jasny przekaz, ukazany w niej obraz wojny pozwoli lepiej zrozumieć Syryjczyków uciekających ze swojego kraju. Ale również tych, którzy decydują się w nim pozostać.


Jeśli lubicie mocne historie opisujące prawdziwe zdarzenia, książka jest dla was. Nie musicie orientować się w sytuacji politycznej w Syrii, znać historii konfliktu by ją zrozumieć, ponieważ w "Chłopcu z Aleppo, który namalował wojnę" nie ma polityki. Mimo że rzadko która książka potrafi mnie wzruszyć, tej się to udało. Kibicowałam Adamowi i jego rodzinie, mimo że podejrzewałam, że nie czeka ich już nic dobrego.

wtorek, 12 czerwca 2018

[20] Margaret Atwood - Opowieść podręcznej



Mam wrażenie, że dystopia jest coraz częstszym tematem książek wydawanych w Polsce, a przynajmniej ja coraz częściej na takie książki natrafiam. Większość z nich potrafi mnie nieźle przerazić i po jej skończeniu zaczynam bardziej doceniać moje życie, a przede wszystkim wolność, którą mogę się cieszyć.

Życie głównej bohaterki Opowieści Podręcznej zostało podporządkowane jednemu jej obowiązkowi - urodzeniu dziecka Komendantowi i jego Żonie, czyli swoim właścicielom. Freda miała kiedyś normalne życie. Miała matkę, przyjaciółkę, męża i córkę. Skończyła studia, pracowała, miała własne pieniądze i prawo decydowania o własnym losie. Skończyło się to, kiedy doszło do przewrotu, władzę przejęły Oczy - fanatycy religijni, którzy odebrali kobietom wszystkie prawa. Freda wraz z rodziną próbowała uciec z ogarniętego szaleństwem kraju, została jednak złapana i rozdzielona z najbliższymi. Zamknięto ją w Centrum, gdzie szkolona była na Podręczną - kobietę mającą rodzić dzieci w społeczeństwie, w którym na świat przychodzi ich coraz mniej.



Freda snuje jednocześnie kilka opowieści. Opowiada o tym, jak jej życie wygląda teraz, jakie było wtedy, gdy miała jeszcze rodzinę, i jak trafiła do Centrum. "Teraz" przypomina siedzenie w poczekalni - Freda ciągle czeka. Nie ma dużo obowiązków, nie ma również też niczego, czym mogłaby się zająć w czasie wolnym. Rozmyśla wtedy o tym co straciła. Jest kobietą złamaną, niezdolną do jakiegokolwiek buntu. Z rozkazu swojego Komendanta zaczyna łamać prawo, a to pociąga za sobą nieprzewidziane konsekwencje. Freda daje radę odrobinę się otrząsnąć, nie znaczy to jednak, że wraca dawna ona.



Freda to bohaterka, która niejednokrotnie mnie irytowała. Ta jej bezwolność, to pozwolenie na dyrygowanie nią, jej wieczny strach i otępienie, jakby była na lekach uspokajających. Lubię bohaterki silne, buntujące się, odważne. Takie jak Moira, przyjaciółka Fredy, nieustępliwa i niepokorna. Freda dała się zastraszyć i złamać już w Centrum. I nawet mogłabym to zrozumieć, w końcu w tym systemie o to chodziło, żeby z kobiet zrobić nieludzi, odebrać im chęć do życia, do buntu, do myślenia. Tylko, że niestety, nie znalazłam tam nic, co sprawiłoby by kobiety tak się zachowywały. Za mało dla mnie było opisu tej przemiany, metod zastraszania. Były wspominki nauk Ciotek z Centrum, ale brzmiały one tak idiotycznie, że tylko kobiety już złamane mogły tego słuchać i nie wybuchnąć śmiechem lub gniewem. Nie wiadomo kiedy Freda z dawnej siebie stała się Podręczną, nie było tego przejścia. Przez to nie potrafiłam jej współczuć. Dla mnie była bezwolną, potulną idiotką, która pozwala sobą dyrygować. Rozważała popełnienie samobójstwa, ale zbuntowania się już nie.



Książka mnie zawiodła. Nie sprawiła, że zapałałam gniewem do mężczyzn, którzy w ten sposób urządzili świat, do Żon i Komendantów. W książce nie było emocji, tylko suche fakty. Freda opisywała swój zwyczajny dzień Podręcznej, a ja nie czułam nic - ani współczucia, ani jej smutku, żalu czy gniewu. Nic. Przez to książka była po prostu nudna. Bo żadna fabuła, której nie towarzyszą emocję, nie będzie faktycznie interesująca. Nie wiem czy serial jest bardziej wstrząsający, ale po lekturze książki nie mam już ochoty wracać do tej historii i go sobie odpuszczam.

środa, 6 czerwca 2018

[19] Gregory Maguire - Wicked. Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu



Czy jest ktoś, kto nie słyszał o Czarnoksiężniku z Krainy Oz? O Dorotce, Toto i reszcie przyjaciół wędrujących ścieżką z żółtej kostki? O latających małpach, polu maków i Czarownicy z Zachodu, która boi się wody? Będą dzieckiem naprawdę lubiłam tę historię, choć zapewne nie wszystko w niej rozumiałam. Ale wiedziałam, że trzeba iść za żółtą ścieżką i wykorzystywałam ten motyw w swoich zabawach. Kilka lat temu obejrzałam film Oz: Wielki i Potężny, który przedstawia historię głównych bohaterów w trochę inny sposób. Doroślejszy, skupiając się na przyczynach. Gregory Maguire idzie w swojej książce jeszcze krok dalej, cofając się do czasów narodzin Złej Czarownicy z Zachodu, tworząc rozbudowaną historię, w której Dorotka jest tylko postacią epizodyczną.


Zanim Zła Czarownica zyskała swoje miano, była po prostu Elfabą, córką kaznodzieji i potomkini jednego z najznkomitszych rodów Manczkinlandii. Elfaba urodziła się zielona, i taka już pozostała aż do śmierci. Kolor jej skóry wyróżniał ją i wcale nie ułatwiał życia. Elfaba była dziewczyną inteligentną, o ciętym języku, nie dającą się ustawiać po kątach. Jej początki na uniwersytecie były ciężkie. Zielona dziewczyna z prowincji wśród pięknych i bogatych dziewczyn niepotrafiących docenić wartości nauki nie mogła mieć łatwo. A  jednak Elfabie udało się, dalej będą sobą, nie bojąc się zadawać niewygodnych pytań i zawsze postępując w zgodzie ze swoją naturą, zdobyć grono przyjaciół. Na kartach książki śledzimy jej losy najpierw jako studentki, później jako młodej buntowniczki, walczącej z tyranią, w końcu jako zagubionej kobiety, żyjącej przeszłością.



Elfaba to postać złożona. Jest uparta, zadziorna i wredna. Ale dla swoich przyjaciół i niepełnosprawnej siostry ukazuje oblicze pełne współczucia, jest zdolna do poświęceń. To silna dziewczyna, która nie boi się przeciwstawić się ludziom, którzy w jej ocenie nie postępują moralnie. Tak naprawdę ma dobre serce, do samego końca książki. Nawet kiedy zostaje Złą Czarownicą z Zachodu jest to bardziej jej przebranie, sposób na uniknięcie niewygodnych pytań o przeszłość i ucieczkę przed tragedią, która ją spotkała.. Nie jest okrutną wiedźmą dręczącą swoją magią niewinnych, tak naprawdę to czarowanie nie jest jej najmocniejszą stroną. Elfaba woli nauki o życiu i to im poświęciła życie.



Autorowi udało się zachować zarys opowieści w zgodzie z pierwowzorem, sprawiając jednocześnie, że wszystko to było tylko pozorem. Postaci pozytywne okazały się tchórzami i zdrajcami, czarnoksiężnik nie był wcale tak bezbronny nawet bez swoich sztuczek. To co w opowieści dla dzieci było złe, w książce zyskało drugie dno i kilka nowych znaczeń. "Wicked. Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu" to rozbudowana opowieść, poruszająca wiele aktualnych problemów. Jest tu wykluczenie społeczne, niepełnosprawność, tyrania rządzącego, rywalizacja o miłość rodziców, rasizm. Bohaterowie z nastolatków stają się osobami dorosłymi, dojrzewają i zmieniają się. Są przy tym bardzo autentyczni i żywi. Nawet postaciom drugoplanowym poświęcone zostało dużo uwagi i miejsca w książce. Można przez to prawdziwie wczuć się w klimat opowieści i wsiąknąć w nią, żyć przez kilka lat w Oz. Mnie książka oczarowała już od pierwszych stron, ponieważ nie trzeba czekać aż akcja się rozkręci. Każdy rozdział jest jednakowo ważny i tak samo ciekawy. Polecam.