środa, 7 grudnia 2022

[123] Magdalena Witkiewicz - Drzewko szczęścia

Magdalena Witkiewicz Drzewko szczęścia

    Kto nie chciałby mieć w swoim drzewie genealogicznym utytułowanego przodka? Kto nie chciałby mieć prawa do tytułowania się lord, lady? Nestorka rodu Kornelia Trzpiot pragnie umrzeć jako posiadaczka herbu i stawia przed swoją rodziną wymagające zadanie - daje im rok na odszukanie herbu rodziny (mimo że wie, iż takiego herbu nigdy nie było). Jak rodzina podejdzie do pomysłu babci Kornelii? Jakie będą skutki ich działań? Czy ostatecznie na grobowym pomniku pani Trzpiot będzie można wyryć "Lady"? Tutaj nic nie jest oczywiste i łatwe do przewidzenia.

Magdalena Witkiewicz Drzewko szczęścia

    Już na początku zaznaczę, że dla mnie Drzewko szczęścia nie jest opowieścią świąteczną. W prawdzie akcja rozpoczyna i kończy się w święta Bożego Narodzenia, ale pomiędzy mamy wszystkie dwanaście miesięcy, podczas których nie czuć świątecznego ducha. Jeśli więc planujecie lekturę najbardziej świątecznej książki, jaką tylko można znaleźć, to ta z pewnością się nie nada. I gdybym na siłę chciała szukać minusa tej książki, to tylko taki jeden udałoby mi się znaleźć. Bo książka jest naprawdę cudowna i na poziomie, którego zazwyczaj nawet nie oczekuję od powieści obyczajowych. Przyzwyczaiłam się, że zazwyczaj znajduję w tych historiach trochę niedociągnięć i nierzeczywistych sytuacji. W Drzewku szczęścia wszystko było idealne.

Magdalena Witkiewicz Drzewko szczęścia

    Książkę czyta się bardzo lekko i szybko - ze względu na styl oraz wydanie z wygodną, dużą czcionką. W pewnym wieku człowiek zaczyna doceniać takie plusiki, kiedy po całym dniu oczy są zmęczone i nie wszystkie teksty czyta się z przyjemnością. Przy Drzewku szczęścia można odpocząć. Zanurzyć się w historii nietuzinkowej rodziny pani Kornelii, uczestniczyć w ich dramatach dnia codziennego i śmiać się z zabawnych pomyłek, jakie popełniają. Historia nie jest głupiutka i bohaterowie też tacy nie są. A jednak da się napisać lekką i zabawną powieść, bez robienia z bohaterów infantylnych komediantów. W książce poruszone zostają również poważniejsze tematy, ale w bardzo nienachalny sposób. A wątek romantyczny? Po prostu idealny. Nie został on jakoś szczególnie wyróżniony i autorka nie poświęciła mu więcej czasu niż innym, ale napisała go z takim smakiem i bez przesady, że czyta się go z przyjemnością. Na pierwszy rzut oka Marta i Konrad mogą wydawać się schematycznymi postaciami z erotyku, ale ta ich znajomość tak naturalnie i w rzeczywisty sposób się rozwija, że chciałoby się ich więcej. 

Magdalena Witkiewicz Drzewko szczęścia

    Absolutnie nie żałuję, że Drzewko szczęścia okazała się mało świąteczną powieścią, bo była to książka po prostu bardzo dobra, którą z czystym sumieniem mogę polecić. W święta też przyjemnie się ją będzie czytało. Pomaga się zrelaksować i pośmiać, a to w czytaniu książek jest bardzo ważne.

wtorek, 29 listopada 2022

[122] Charlie Fletcher - Trylogia Nadzoru: Nadzór. Paradoks. Ostatni.

Charlie Fletcher Trylogia Nadzoru

    Magia istnieje. Ale jak w przypadku wszystkich rzeczy, i ona ma swoją ciemną stronę. Przed magicznym złem ludzi od wieków broni tytułowy Nadzór. Grupa ludzi, którzy znają prawdę o zagrożeniu, które czai się w ciemności, i mają możliwość ochrony bezbronnych. Nadzór posiada talenty, których nie mają inni, ale przede wszystkim są grupą, która się wspiera i dzieli wiedzą, umiejętnościami i bronią. Nadzór to instytucja działająca od wieków, ale obecnie przechodząca kryzys - strażników jest dramatycznie mało. Na dodatek ich wrogowie im nie odpuszczają i zawiązany zostaje spisek mający na celu całkowite zniszczenie Nadzoru.

Charlie Fletcher Trylogia Nadzoru

    Trylogia Nadzoru to rewelacyjna fantastyka. Jest tu wszystko co być powinno. Mroczne istoty, nierozwiązane tajemnice sprzed lat, charyzmatyczni bohaterowie, zdrada i nawrócenie, magiczne przedmioty i miejsca, kłopoty z których udaje się uratować w ostatniej chwili. Są sceny smutne i takie, przy których uśmiechamy się z ulgą. Są bardzo nowatorskie pomysły, jak choćby motyw luster i istot je zamieszkujących, czy Pożoga, o którą wszyscy walczą.

Charlie Fletcher Trylogia Nadzoru

    Każdy z bohaterów jest specyficzny i różny. Ich charaktery zostały mocno zarysowane, każdy z nich otrzymał też własną tajemniczą przeszłość, którą wraz z postępem akcji odkrywamy. Tajemnic jest tu mnóstwo. Bohaterowie nie lubią się nimi dzielić, żyją w świecie, w którym trudno obdarzyć kogoś zaufaniem. Ich motywy postępowania były takie przekonujące, że ani przez moment nie pomyślałam, że to się kupy nie trzyma. W trzech książkach zebrano wiele wątków i spleciono wiele historii, które na koniec elegancko się ze sobą łączą. Nawet trudno byłoby mi tu cokolwiek wymienić, bez zdradzania fabuły. A zdecydowanie warto unikać wszelkich spoilerów. Wzajemne połączenia wątków i bohaterów to prawdziwe mistrzostwo, a na zakończenie warto czekać. Bo kiedy wszystko zostaje wyjaśnione, powstały obraz całości zachwyca. 

Charlie Fletcher Trylogia Nadzoru
    Bardzo lubię takie serie. W trzech książkach można idealnie rozwinąć i wyjaśnić wszystkie wątki, akcja też się nie rozwleka jak w przypadku długaśnych serii, a ja nie mam czasu się nimi znużyć. Trylogię Nadzoru polecam lubiącym gatunek. Dla osób nie mających za dużo wspólnego z fantastyką nie będzie to nic satysfakcjonującego, ponieważ nie ma tu praktycznie żadnych wątków nie mających nic wspólnego z fantasy. Nie ma tła obyczajowego, jest tylko szybka akcja, dużo magii i jeszcze więcej magicznych tajemnic - dla mnie mieszanka idealna.

poniedziałek, 28 listopada 2022

[121] Agata Romaniuk - Proste równoległe

Agata Romaniuk proste równoległe

    Ile miłości do muzyki jest w tej książce, ile pasji i poświęcenia. Proste równoległe mają dwie bohaterki:Wandę Krajewską i Martę Rychter. Obydwie swoją wielką przygodę ze skrzypcami rozpoczęły już w dzieciństwie i obydwie poświęciły muzyce wielką część swojego życia. Bo z prawdziwa pasją do muzyki nie można inaczej.

Agata Romaniuk proste równoległe

    Historia Wandy rozpoczyna się w powojennej Polsce. Od biedy i straty, nowego początku i nowych możliwości. Muzyka ukształtował tę kobietę w sposób, który wielu się nie podobał. Przez wiele lat ją krytykowano i próbowano upchnąć w innych schematach. Miała być posłuszna, uległa, podporządkować się rodzinie, kochankom, współpracownikom i rządzącym krajem. Tymczasem Wanda zawsze była twarda i nieugięta. Nie ustępowała ani na krok, dzięki czemu pod koniec życia mogła uczciwie przyznać, że cały swój sukces zawdzięcza sobie - swoim decyzjom, swojemu uporowi i ogromnemu talentowi. Czytają historię Wandy mamy czarno na białym przepis na sukces - praca, praca i jeszcze raz ciężka praca. Skrzypaczka nie miała lekko, ale wiedziała czego chce i dążyła do tego. Mimo, że jej przygoda ze skrzypcami rozpoczęła się dosyć przypadkowo, stały się one dla niej sensem życia, czymś, czemu podporządkowała absolutnie wszystko.

 

Agata Romaniuk proste równoległe

     Wanda to postać bardzo silna, ale nie do końca sympatyczna. Wymagała wiele zarówno od siebie jak i od innych. Kiedy Marta została jej uczennicą przekonała się, na czym polega ciężka praca. Czasami zachowanie nauczycielki mnie irytowało i nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego Marta - a wcześniej jej rodzice - godzą się na takie wymagania. Ale świat muzyki, konkursów i koncertów rządzi się swoimi prawami. Każdy sukces ma ogromną cenę, i trudno jest to zaakceptować czytelnikowi, który muzyki nie kocha tak jak bohaterki książki.

Agata Romaniuk proste równoległe

    Proste równoległe pokazują jak może wyglądać droga do sukcesu skrzypaczek. Drogi Wandy i Marty różnią się, ale łączy je ogromna, wieloletnia praca i zaangażowanie. Marta jest jeszcze młoda, podjęła inne decyzje, ale być może zaprzepaściła w ten sposób szansę na powtórzenie sukcesu Wandy. Dlatego w jej historii jest sporo smutku - młoda kobieta staje przed trudnymi decyzjami, które mocno ważą na jej przyszłym losie. W tej karierze nie można niczego odłożyć w czasie. Czytaniu Prostych równoległych towarzyszy cały wachlarz emocji. Agata Romaniuk napisała książkę w piękny sposób, umiejętnie przekazując nam całą głębię historii dwóch kobiet. Czułam radość z sukcesów skrzypaczek, zniecierpliwienie, kiedy żądań Wandy było zbyt wiele i złość, kiedy próbowała ona narzucić swoją wolę Marcie. Proste równoległe to piękna opowieść o dwóch silnych kobietach zakochanych w muzyce, w której odnajdziemy sporą porcję wiedzy o tym, jak wygląda ten świat. Polecam, mnie książka bardzo się podobała.

 

We współpracy z Wydawnictwem Agora.

 

piątek, 25 listopada 2022

[120] Mark Edwards - Zło pójdzie za tobą


    Zło pójdzie za tobą to jeden z najmocniejszych thrillerów, jakie do tej pory czytałam. Jest tak sugestywnie napisany, że czytanie go tuż przed snem skutkuje niezbyt przyjemnymi snami. Nie czytałam poprzedniej wydanej w Polsce książki Marka Edwardsa, Głuszy, ale teraz już wiem że muszę ją nadrobić. Zło pójdzie za tobą mnie zaciekawiła, wciągnęła, trzymała w napięciu, a na koniec zaskoczyła. Czyli zrobiła wszystko to, co dobry thriller zrobić powinien.


    Daniel i Laura są w swojej podróży po Europie, kiedy w pociągu jadącym do Rumunii zostają okradzeni z paszportów, biletów i pieniędzy. Oni i nowo poznana dziewczyna, która próbowała stanąć w ich obronie, zostają wyrzucenia na najbliższej stacji jako pasażerowie na gapę. Para Anglików i Rumunka zostają sami na malutkiej stacyjce w głębi lasu, z dala od jakiegokolwiek miasta, bez dokumentów i telefonów. Mogą tylko iść wzdłuż torów licząc na to, że za kilka godzin dotrą do cywilizacji i będą mogli otrzymać pomoc. Kiedy ich towarzyszka oddziela się od nich i znika, Daniel i Laura wkraczają do lasu w poszukiwaniu jej, i natykają się na stary dom. Dlaczego weszli do niego? Co w nich zobaczyli? Co to za Zło poszło za nimi?


    Książka zaczyna się z przytupem. Od razu mamy tajemniczą scenerię, wywołującą gęsią skórkę. Ten początek nadaje ton reszcie książki i domysłom, które przychodzą czytelnikowi do głowy. Tajemniczy dom w głębi lasu w Rumuni brzmi diabelsko. Nie mogłam sama siebie przekonać, że Zło to nie tylko demony z piekła rodem, ale przede wszystkim człowiek i że to pewnie on odegrał tu kluczową rolę. Przez dużą część książki nie mamy pojęcia co takiego Daniel i Laura znaleźli w domu w lesie i wtedy wyobraźnia szaleje, tworząc rozmaite scenariusze. Tym bardziej, że autor co i rusz podrzuca nam kolejne insynuacje, słowa klucze i podpowiedzi. 


    Fabuła jest tak mocno skomplikowana, że nie dało się całego wyjaśnienia zamknąć w jednym krótkim zakończeniu i przez to mamy kilka zwrotów akcji, kiedy to my - i bohaterowie - poznajemy kolejną część prawdy. Książka trzyma w napięciu, bo z jednej strony nie wiemy do końca co się wydarzyło w przeszłości i jakie nici musiały być splecione, żeby doszło do wydarzeń z początku książki. A z drugiej strony, akcja cały czas idzie do przodu i przeszłość ma swoje skutki w teraźniejszości. Pojawiają się nowe pytania i zagrożenia, jest też motyw walki z czasem, przez który pędzi się przez kolejne rozdziały, byle tylko poznać odpowiedzi.

 


    Pomysł na fabułę uważam za bardzo udany. Nie był zbyt wydumany czy naciągany, wręcz przeciwnie, ta historia wydała mi się bardzo realna. Mark Edwards z wielkim talentem połączył wiele wątków, tworząc kilka zbiegów okoliczności - które wyszły bardzo realistycznie - i tak gmatwając historię, że zaczynając książkę nijak nie można się domyślić, co nas czeka. W bardzo obrazowy sposób opisał kluczowe sceny, ale też to, przez co przechodzili główni bohaterowie. Czytelnikowi udziela się nastrój niepokoju i zagrożenia, które zwłaszcza Laura cały czas odczuwa. Co jeszcze mogę dodać? Czytajcie, nie pożałujecie. 


    Recenzja we współpracy z Wydawnictwem Muza.

niedziela, 20 listopada 2022

[119] Andrzej Wronka - Iluzja

Andrzej Wronka Iluzja

    Fantastyka zawsze wydawała mi się najłatwiejszym do napisania gatunkiem. Research do niej może być naprawdę minimalny, bo kiedy pisze się o świecie, który sami stwarzamy, wystarczy stwierdzić, że tam po prostu tak jest, tak to działa i to wcale nie musi być zgodne z rzeczywistością. Fantastyka naukowa, choć jest gatunkiem pokrewnym, działa na zupełnie innej zasadzie. Tu, mam wrażenie, potrzeba wieloletnich studiów fizycznych, aby móc w ogóle zacząć pisać.  


    Iluzja to powieść tak naszpikowana fachową terminologią, że laikowi nie dane jest odgadnąć co jest częścią nauki a co tworem wyobraźni autora. Dla mnie była to trudna lektura, wymagająca dużego skupienia podczas czytania i zaangażowania wszystkich szarych komórek. Tak właściwie lubię science fiction, tylko zawsze się jej boję - że się kompletnie pogubię, że będę czytała jakby w obcym języku, w którym większość słówek jest mi obca. W przypadku Iluzji były momenty, kiedy zaczynałam czuć się trochę przytłoczona i zaczynałam się gubić. Wtedy musiałam trochę zwolnić, czasami wrócić jedną czy dwie strony i przeczytać je jeszcze raz. Wraz z rozwojem akcji coraz bardziej wsiąkałam w ten świat i uczyłam się go, czytało się więc coraz łatwiej.

Andrzej Wronka Iluzja

    Główną bohaterką Iluzji jest Lou Soleco, żyjąca w świecie przyszłości odległej od nas o ponad 300 lat. Ludzkości w tym czasie udało osiągnąć się wiele - przede wszystkim, opuścili Ziemię, przekroczyli wiele granic, które blokują nas współczesnych, na przykład śmiertelność ciała. Ale wiele też stracili, choć nie myślą o postępie w ten sposób. Mnie taka wizja przyszłości trochę zasmuciła.  W świecie tak mocno rozwiniętym technologicznie, gdzie informacja jest największą wartością a wszystkimi rządzą zwirtualizowani postludzie, na wartości tracą relacje międzyludzkie, sztuka czy rzemiosło. Nikt już nie docenia tego, na co powstanie potrzeba czasu i talentu. Tak właściwie to niczego nie można naprawdę docenić, jeśli można to mieć od razu i to w takiej formie, jaką się chce. Nawet życie wydaje się nijakie, kiedy przestaje się z nim wiązać śmierć. 

 

Andrzej Wronka Iluzja

    Lou jest typową przedstawicielką nowej generacji ludzi. Wykształcona, podróżuje i korzysta ze wszystkich udogodnień. Jej relacje z innymi ludźmi i z bliskimi wyglądają podobnie jak u innych. Inna od niej jest jej córka, ale Raq umiera - popełnia samobójstwo na oczach matki. Lou nie może pogodzić się z tym, że jej córki już nie ma, w żadnej formie. Zaczyna więc prowadzić własne, pełne niebezpieczeństw śledztwo, by znaleźć odpowiedzialnych za decyzję córki. Lou to bohaterka odważna i uparta. Wie, że mierzy się z bardzo wysoko postawionymi osobami, z którymi tak naprawdę nie może się równać. Każda odkryta przez nią tajemnica byłaby prawdziwą bombą, gdyby ją ujawniła. Gdyby jej na to pozwolono. Lou to jednak matka i nie może odpuścić, dopóki nie dojdzie do samego sedna sprawy i nie pozna wszystkich tajemnic, o których zdaje się że wiedziała jej córka.


    Akcja książki to jednak niespodzianka za drugą. To też ciągłe przekonywanie się, jak bardzo skomplikowany jest świat władzy. Był, jest i zawsze będzie. Także i w przyszłości ludzkość karmiona jest wieloma kłamstwami po to tylko, by nie zbliżyła się do prawdy i nie pomyślała o zbuntowaniu się. Lou to zrobiła. Co jednak może zrobić jednostka przeciwko całemu systemowi? Przeciwko już nie ludziom a istotom nieskończenie od niej potężniejszym? Przyznam, że zakończenie było rozczarowujące. Nie pod względem jakości czy poziomu zaskoczenia. Ono mnie, jako czytelnikowi kibicującemu Lou, odebrało nadzieję, że kobieta ma szansę wygrać rozpoczętą przez siebie walkę, nawet z sojusznikami u boku. 

Andrzej Wronka Iluzja

    Iluzja to książka na naprawdę wysokim poziomie. Fabuła jest bardzo mocno rozbudowana, napięcie wzrasta stopniowo, zakończenie to ogromne zaskoczenie, którego nie da się przewidzieć. Oprócz śledztwa Lou i odkrywania przez nią kolejnych tajemnic, sporo czasu poświęcono również przeszłości kobiety i jej relacjom z innymi ludźmi. Te sceny najlepiej pokazały jak funkcjonuje świat przyszłości w Iluzji. A dla każdego, kto poczuje się zagubiony w terminologii i opisie technologii przyszłości, będzie stanowiło chwilową odskocznię od trudniejszej tematyki. Książką powinien zainteresować się każdy fan fantastyki naukowej, oraz każdy kto lubi powieści o rozbudowanej i oryginalnej fabule, dopracowanej pod każdym względem, i komu niestraszna ta specyficzna terminologia. Iluzja jest naprawdę warta poznania, tym bardziej że to twórczość polskiego autora. Zakończenie sugeruje, że spodziewać się należy drugiej części. Mam nadzieję, że ona powstanie. Jeśli tak będzie, z pewnością po nią sięgnę.

 

    Dziękuję autorowi, Andrzejowi Wronce, za możliwość przeczytania książki.

czwartek, 17 listopada 2022

[118] Katarzyna Bonda - Kobieta w walizce

 
Katarzyna Bonda Kobieta w walizce

    Po raz kolejny psycholog śledczy Hubert Meyer oraz jego współpracownik Grzegorz Kaczmarek mierzą się ze zmową milczenia. W porzuconej przy drodze walizce przed przypadkowego kierowcę znalezione zostają zwłoki - poćwiartowane, pogrzebane i spalone. Tajemniczy oprawca dołączył do nich łańcuszek z wisiorkiem w kształcie listka - identyczny, jaki nosiła zaginiona Klaudia. Czyżby potraktowane w tak potworny sposób ciało należało do młodej kobiety?

 

Katarzyna Bonda Kobieta w walizce

    Początkowo śledztwo prowadzi młody Grzegorz Kaczmarek. Jest zdecydowany by poznać tożsamość ofiary oraz rozwiązać tajemnicę zaginięcia Klaudii. Mieszkańcy miasteczka wydają się być bardzo pomocni i chętnie udzielają informacji, nawet kiedy nie są o nie proszeni. Czy ich słowom można ufać? To bohaterowie książki Katarzyny Bondy, więc absolutnie nie można ufać nikomu. Najwięcej tajemnic skrywa rodzina Klaudii. Z ich milczeniem najtrudniej jest sobie poradzić, ono też najbardziej utrudnia śledztwo. Policja musi być naprawdę cierpliwa przy postępowaniu z takimi osobami. Szczerze, robiłam się wkurzona przy każdej scenie, w której występował ktoś z tej rodziny. Bo wiedziałam, że będą plątać i bezczelnie odmawiać udzielenia informacji, mimo że od tego mogło zależeć życie ich siostry czy córki. W "Kobiecie w walizce" mamy nie tylko skomplikowaną zagadkę kryminalną, ale też rodzinkę z piekła rodem, po której spodziewać się możemy wszystkiego. Dość szybko skreśliłam te postaci i przypięłam im łatkę tych złych, a jednak rozwiązanie i rzeczywisty przebieg wydarzeń wcisnęły mnie w fotel. Zupełnie się tego nie spodziewałam, ale kiedy już doczytałam książkę do końca, wszystkie nitki poukładały mi się w zgrabną całość. Obraz, który mi się z nich wyłonił, być przerażający, ale też doskonale dopracowany.

 

Katarzyna Bonda Kobieta w walizce

    Hubert Meyer w tej części musi mocno skupić się na sobie i swoich problemach. Czy sobie z nimi poradzi? Czy przyjmie pomoc? To ten rodzaj postaci, co do której niczego nie możemy być pewni. Tak, Bercik jest humorzasty i ma charakterek, przez który wielu zalazł za skórę. Ale jego nietuzinkowa osobowość i genialny umysł zaskakują po raz kolejny szybkością, z jaką psycholog dochodzi do sedna sprawy. W tej części serii jakoś łatwiej jest śledzić akcję, prawdopodobnie przez to, że sporą część śledztwa przeprowadza Grzegorz - a on działa inaczej, wolniej. Mamy więc więcej czasu, by spróbować samemu powiązać wskazówki. Kiedy do akcji wkracza Huber Meyer, zaczyna się jazda bez trzymanki a czytelnik musi się naprawdę napracować, by dotrzymać mu kroku .

Katarzyna Bonda Kobieta w walizce

    Cudownie czytało się tę książkę. Tak, była o rzeczach obrzydliwych, potwornych i przyprawiających o dreszcze. Ale była też niesamowicie wciągająca i miała ten niepowtarzalny urok małego miasteczka, gdzie każdy każdego zna i więc o nim wszystko. To świetna kontynuacja przygód Meyera. Jest to już ósmy tom, i zaczynanie czytania od niego może być trochę kłopotliwe, ale zupełnie nie niemożliwe. 


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza.


 





środa, 19 października 2022

[117] Daphne du Maurier - Moja kuzynka Rachela

Daphne du Maurier Moja kuzynka Rachela

 Jestem wielką fanką mrocznych powieści o dawno minionych czasach, pełnych niedopowiedzeń i tajemnic rodzinnych. To zupełnie innych świat, w którym do ogromnego nieporozumienia może dojść przez zasady dobrego wychowania i unikanie mówienia o pewnych sprawach. Reputacja człowieka i jego pozycja społeczna mogą go ochronić lepiej niż najlepszy prawnik, i umożliwić popełnienie najpodlejszych zbrodni bez poniesienia kary.


    Moja kuzynka Rachela to thriller opowiadający o młodym, bogatym mężczyźnie, który przez tajemniczą chorobę traci swojego ukochanego kuzyna. Ambroży wyjechał z Anglii kilka miesięcy wcześniej, by podreperować zdrowie we włoskim klimacie, i od tej pory kontaktował się ze swoim krewniakiem tylko listownie. To w ten sposób Filip dowiedział się o zmianach, jakie zachodziły w jego życiu, i o tajemniczej Racheli, którą Ambroży poślubił. W dalszej części książki tytułowa kuzynka Rachela przyjeżdża do Anglii, aby poznać kuzyna męża, a na Filipa - i na czytelnika - rzucony zostaje urok.

 

Daphne du Maurier Moja kuzynka Rachela

    Książka ma specyficzny klimat. Kojarzy mi się z chłodnym, jesiennym wieczorem, kiedy pada deszcz, wiatr targa bezlistnymi gałęziami, i każdy cień wydaje nam się gotowym do rzucenia się nam do gardła potworem.  Możemy czytać książkę i na spokojnie przyjmować fakty, wierzyć w wyjaśnienia bohaterów i twardo stąpając po ziemi uznać, że to zwyczajna historia dwojga poznających się bohaterów. Możemy też dać się porwać wyobraźni, w każdej sytuacji i wypowiedzi szukać drugiego dnia, wietrzyć spiski i w napięciu oczekiwać nagłego ataku. Próbowałam do fabuły podejść na chłodno, ale zapewniam was, w którymś momencie trzeba się poddać i pozwolić wyobraźni szaleć. Daphne de Maurier samymi półsłówkami i mroczną atmosferą książki potrafiła tak zamieszać mi w głowie, że przez moment byłam pewna, że Rachela jest wampirzycą. 

Daphne du Maurier Moja kuzynka Rachela

    Jeśli przyjrzeć się samej fabule, nie jest ona zbyt skomplikowana. To w gruncie rzeczy prosta historia, którą w większości opisałam w drugim akapicie. Jednak Tajemnica i Atmosfera to w książce tacy sami bohaterowie jak Filip i Rachela. Oni są tam od pierwszych stron i nie znikają aż do końca. Zakończenie jest tak niejednoznaczne, że pozostawiło mnie z wieloma pytaniami: o faktyczny przebieg zdarzeń, o adekwatność kary do winy, o moralność bohaterów i ich postępowania. Jakby ta historia toczyła się sama dla siebie, a ja tylko ją przez chwilę obserwowałam z boku. Nie została ona spisana dla czytelnika po to, by poznał on wszystkie sekrety i otrzymał czarno na białym faktyczny przebieg wydarzeń. I to mi się w książce podobało najbardziej. Że była jak dialogi prowadzone w tamtych czasach - nic bezpośredniego i oczywistego, takie trochę owijanie brzydkiej prawdy w bibułkę.

 

Daphne du Maurier Moja kuzynka Rachela

    Jestem pewna, że książka zachwyci każdego fana gatunku. Dla osób, które preferują szybką akcję i klarowne zakończenie, może się okazać niezbyt satysfakcjonującą lekturą. Przede wszystkim nie ma w niej tej akcji, która pędziłaby na łeb na szyję, a napięcie powoduje raczej dreszcze niż przyspieszone bicie serca. "Moja kuzynka Rachela" została wydana przez wydawnictwo Albatros i wchodzi w skład sławnej już Kolekcji Butikowej. Uwielbiam takie piękne okładki i robią one na mnie ogromne wrażenie. Cieszę się więc podwójnie, że do kolekcji wybrana została tak dobra pozycja, do której z przyjemnością za kilka lat wrócę.

sobota, 24 września 2022

[116] S.A. Chakraborty - Imperium złota

S.A. Chakraborty Imperium złota Dewabad

    Ostatni tom trylogii o magicznym mieście dżinnów wykracza poza Dewabad. W Imperium złota razem z Nahri i księciem Alim opuszczamy znane z poprzednich tomów miasto i ruszamy w świat - ten nasz, znany bo ludzki, oraz ten drugi, który istnieje tuż obok, pełen magii, tajemnic i nowych niebezpieczeństw.

    Imperium złota to zakończenie historii z wielkim przytupem. Przede wszystkim, to najobszerniejsza książka. I to wielki plus, bo po przeczytaniu dwóch tomów nie miałam ochoty za szybko rozstawać się z tą historią. Wszystkie wcześniejsze wątki, a więc relacje między bohaterami, tajemnicza przeszłość Nahri, nowe moce Alego i przede wszystkim wojna między rodami dżinnów, są kontynuowane i doprowadzone do satysfakcjonującego końca. Nie ma niedosytu, że coś nie zostało wyjaśnione, niczego nie trzeba się domyślać.

S.A. Chakraborty Imperium złota Dewabad

 

    Książka mocno trzyma w napięciu, bo cały czas akcja zmierza ku ostatecznemu rozwiązaniu kwestii władzy w Dewabadzie. Po drugim tomie nie można nie spodziewać się kolejnej krwawej bitwy - i kolejnych ofiar. Są tu sceny, przez które łza się w oku kręci oraz kiedy usta same układają się do uśmiechu. Bohaterowie dalej są jak żywi, łatwo więc się do nich przywiązać i ich polubić. A także, oczywiście, znielubić. Co mi się niezmiernie w całej serii podoba to to, że nikt nie jest idealny. Postacie popełniają błędy, robią rzeczy, które mi się nie podobają, a później się rehabilitują. Są bardzo prawdziwi a ich charaktery mocno rozbudowane.

S.A. Chakraborty Imperium złota Dewabad

 

    Fabuła obfituje w ciekawe zwroty akcji. Przed bohaterami autorka postawiła trudne zadania, których wykonanie nie było takie oczywiste, Podobały mi się zaproponowane rozwiązania i kierunek, w którym potoczyła się akcja. Było ekscytującą, moja uwaga została przykuta, książka wzbudziła też dużo emocji. Ta historia jest świetnym materiałem na serial. Mam nadzieję, że kiedyś zwróci ona uwagę odpowiednich osób i będę mogła tę historię obejrzeć na ekranie.

S.A. Chakraborty Imperium złota Dewabad

 

    Świat wykreowany przez autorkę jest miejscem przerażającym, ale jednocześnie cudownym. Zbudowała go po mistrzowsku, czym seria zdecydowanie się wyróżnia. To w połączeniu z wyjątkowo żywymi bohaterami i po prostu ciekawą fabułą, tworzą mieszankę wybuchową, której prędko nie zapomnę. Gorąco polecam trylogię Dewabad. Zaczniecie czytać i przepadniecie.


Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu We Need YA.


 

czwartek, 11 sierpnia 2022

[115] Diana Palmer - Dżinsy i koronki

Diana Palmer Dżinsy i koronki

     Nazwisko Diany Palmer jest mi dobrze znane już od dawna. Pamiętam, że kiedy już jako dziecko chodziłam do biblioteki, na stole z polecajkami leżały jej książki, często też moja mama je wypożyczała. Sama pewnie też je czytałam, choć tytułów nie pamiętam - kiedy wyjeżdżałam na wakacje i kończyły mi się książki, czytałam te zabrane przez mamę i siostrę, oraz wszystko co mi wpadło w ręce. "Dżinsy i koronki" miałam jednak na liście "do przeczytania", ponieważ zaciekawiła mnie ta historia i chciałam ją poznać.

 

    Główną bohaterką jest Bess, młoda dziewczyna z bogatego domu, która od wielu lat jest zakochana w swoim sąsiedzie. Cade to ranczer, który na wszystko co ma ciężko zapracował. On i Bess należą do dwóch zupełnie innych światów, do czasu, aż rodzina dziewczyny traci majątek. Bess i jej matka stają się życiowymi rozbitkami, które nagle muszą sobie ze wszystkim poradzić same. Dziewczyna zakasuje rękawy i chce się zabrać do uczciwej pracy, która da jej satysfakcję oraz możliwość decydowania o własnym losie. Na przeszkodzie staje jednak jej matka, jej oczekiwania względem córki i przyzwyczajenia, których nie ma zamiaru się pozbyć.

Diana Palmer Dżinsy i koronki

    Dla Bess nowy początek to nadzieja na to, że jej relacja z Cadem się zmieni. Ona o swoich uczuciach mówi wprost, wszyscy wiedzą, że jest zakochana w mężczyźnie. Ten również nie kryje się ze swoimi uczuciami, niestety - te są zupełnie odmienne od uczuć dziewczyny. Cade raz za razem ją odtrąca Bess. Ta jednak jest uparta i powoli kruszy lód, który skuwa jego serce."Dżinsy i koronki" to ten rodzaj romansu, gdzie obydwoje chcą, ale się boją. Kiedy tak naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, by byli razem, zaczynają się podchody. Podchodzą do siebie jak pies do jeża, to się zbliżając to znowu raniąc i uciekając. Cade jest tą bardziej bojaźliwą stroną, niezdecydowaną, jakby sam nie rozumiał czego chce. Ich relacja od początku do końca, to jeden wielki mętlik. A robi się jeszcze gorzej, kiedy Bess zataja przed Cadem pewien sekret.

Diana Palmer Dżinsy i koronki

    Sekret staje się kością niezgody między nimi - i ja tego zupełnie nie rozumiem. Strasznie się w tym momencie posypały charaktery bohaterów, ich wiarygodność i racjonalność. Bess zrobiła sekret z czegoś, o czym wiedziała, że i tak wyjdzie na jaw. Cade okazał się za to burakiem pełną gębą, którego nic tylko kopnąć w dupsko i pogonić na pastwisko, gdzie świetnie odnalazłby się w towarzystwie innych zwierzaków. Książka jest stara, prezentuje inne podejście do roli płci zwłaszcza w związku, ale żeby aż tak? Niby romans, a zero tam uczuć - miłości, przywiązania, zaufania, oddania drugiej osobie. Tak naprawdę każdy z bohaterów myśli tylko o sobie, o tym czego chce, co mu się podoba, jak wyobraża sobie przyszłość. I broń Boże nie kazać mu w tych pragnieniach uwzględnić wizji drugiej osoby.

    Historia mi się podobała, to muszę przyznać. Tylko bohaterowie tacy, że chętnie bym ich podmieniła. Niestety, nawet z postaci drugoplanowych nie dało się wyłuskać nikogo ciekawego i godnego polubienia. Bess i Cade zamienili w pewnym momencie fabułę w szopkę i zachowywali się tak idiotycznie, że już tylko czekałam, kiedy to wszystko się skończy. Nie życzyłam im ani źle, ani dobrze. Bo gdyby książka miała ciąg dalszy śmiało mogłabym założyć, że i tak wszystko zepsują. Może oni naprawdę należeli do innych światów i nigdy nie powinni ich opuszczać dla siebie nawzajem?

Diana Palmer Dżinsy i koronki

    Książkę ani polecam, ani odradzam. Ja się przy niej nadenerwowałam, bo strasznie nie lubię takiego buractwa, jakie zaprezentował Cade. No cóż, jestem feministką od urodzenia, i taka wizja "romantyzmu" sprawia, że zbiera mi się na wymioty. Jeśli wy osądzacie romanse pełne zimnych drani i bad boyów trochę łagodniej, historia może wam się spodobać. Napisana jest przyjemnym w odbiorze języku, bez sztucznego rozciągania akcji. I ma całkiem ciekawe tło. Ja na pewno mam zamiar przeczytać jeszcze inne książki autorki, bo jestem ciekawa jej fenomenu. 

środa, 10 sierpnia 2022

[114] Katarzyna Bonda - Ze złości

katarzyna bonda ze złości

    Wracamy do znanego nam bohatera, Jakuba "Kubusia" Sobieskiego, stawiającego pierwsze kroki jako prawdziwy detektyw (prawdziwy, bo nareszcie mający własną firmę i odznakę). Sławny dzięki rozwiązaniu sprawy "Kosiarza z Kabat", po raz kolejny staje się graczem w wielkiej grze najbogatszych mieszkańców stolicy.

    Już sama wielkość wynagrodzenia, która zostaje mu zaoferowana, każe mu się poważnie zastanowić, w czym tkwi haczyk. A im bardzie zagłębia się w sprawę, tym większą ma pewność, że jest zwyczajnie wykorzystywany. Rośnie też jego ciekawość, która nie pozwala mu odpuścić, nawet kiedy jego praca jest już zakończona. To dobrze obrazuje charakter postaci - swoją pracę traktuje prawie jak misję. Zależy mu na tym, by poznać odpowiedzi na wszystkie pytania i znaleźć wszystkich winnych, a nie tylko wykonać swoją część i odebrać zapłatę

katarzyna bonda ze złości

    Intryga po raz kolejny przypomina misterną pajęczynę. Krąży się i krąży po kolejnych nitkach, pełnych tłustych pająków, które ciągle pracują nad tym, by wszystko poplątać jeszcze bardziej. Śledzenie akcji i kolejnych rewelacji odkrywanych przez Jakuba wymaga dużego skupienia. Dzieje się dużo i szybko. Ze złości to sama akcja, nie znajdziemy w niej długich przemyśleń głównego bohatera czy skrupulatnej analizy motywów czarnych charakterów. Akcji trzeba dotrzymywać kroku, bo jeśli raz się pogubimy, później bardzo trudno będzie nam się połapać w tym, co się dzieje. W drugim tomie łatwiej śledziło mi się akcję, ale mogło to wynikać też z tego, że miałam po prostu dużo ciszy na spokojne czytanie książki - jak już się wczytałam, nie mogłam się oderwać. Półświatek hazardu spodobał mi się chyba bardziej niż prostytucji, który znaleźć można w pierwszym tomie O włos

katarzyna bonda ze złości

    W bardzo dobry sposób zostało opisane działanie kasyn głównych bohaterów, co pozwoliło mi dobrze zrozumieć ich  motywacje. Od początku w historii mamy też wątek morderstwa sprzed lat. I powiem wam, że czytając o nim miałam ciarki. Niesamowita była ta atmosfera dawnej zbrodni, kłamstw i przemilczeń. Mogłam sobie wyobrażać dosłownie wszystko, tak bardzo bohaterowie mataczyli i tak bardzo niejasna to była sprawa. Na koniec książki miałam więc nie jedną, a dwie rozwiązane zagadki, które pięknie się ze sobą połączyły.

katarzyna bonda ze złości

    nic mnie w tej części nie rozczarowało. Udało mi się nadążyć za akcją i zrozumieć wszystkie połączenia - stworzyć z nich jedną spójną historię to prawdziwy majstersztyk. Oprócz tego, że fabuła była dopracowana i pełna szczegółów, to była po prostu niesamowicie wciągająca. Ostatnio nabrałam ochoty na fantastykę, i inne książki czytałam z jakimś takim połowicznym zaangażowaniem. Aż do czasu Ze złości, tu naprawdę wsiąknęłam w historię. Polubiłam się z bohaterami i fajnie było znowu o nich czytać, zwłaszcza, że w ich życiu powoli wszystko idzie w dobrym kierunku. Rzadko też spotykam w książkach swoje imienniczki, a tu trafiła się jedna Aneta. Może nie do końca godna kandydatka do zostania ulubioną bohaterką, ale zawsze coś. Polecam wam książkę. Nawet jeśli nie czytaliście pierwszego tomu, i tak się w niej odnajdziecie, gwarantuję wam. 


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Muza.


 




czwartek, 21 lipca 2022

[113] Paulina Młynarska - Okrutna jak Polka

Paulina Młynarska Okrutna jak Polka

     Okrutna jak Polka to chyba najmocniejsza książką, jaką w tym roku przeczytałam. Bardzo prawdziwa, pełna emocji i brutalnych słów prawdy, z którą nie do końca wygodnie jest się czytelnikowi zmierzyć. To spis krótkich komentarzy Pauliny Młynarskiej do aktualnych wydarzeń, zebrany w formie książki. 


    Książkę czyta się bardzo szybko, zarówno ze względu na treść jak i formę podziału całości na krótkie jedno, dwu lub maksymalnie trzystronicowe rozdziały. Język jest bardzo przystępny a całość łatwa w odbiorze. Trochę trudniej jest przyjąć do siebie słowa krytyki i i zgodzić się z nimi, ale to już inna sprawa. Autorka nie przebiera w słowach i kiedy coś ją oburza, boli, denerwuje - wyraża to poprzez pisanie. Dlatego Okrutna jak Polka to nie jest ugładzona i lekkostrawna opowiastka o tym, jak to podli potrafią być dla siebie ludzie.

 

Paulina Młynarska Okrutna jak Polka

    W większości tekstów zgadzałam się z autorką i te fragmenty czytało się zdecydowanie najmilej. Wiadomo, lubimy utwierdzać się w tym, że jesteśmy mądrzy, tolerancyjni, nie dajemy się zwieźć iluzjom, że nasz kompas moralności i sprawiedliwości jest najlepszy na świecie. Później przychodziły teksty, z którymi musiałam się zgodzić, mimo że wiedziałam, że jest w nich zawarta krytyka w moją stronę. Nie do końca było tak, że dopiero lektura tej książki otworzyła mi oczy na moje wady, ja dobrze wiedziałam, co robię źle - i że w ogóle to robię. Ale przypominanie sobie o tym, słuchanie krytyki innych względem jakiegoś konkretnego zachowania, zawsze pomaga w pracy nad sobą. I w końcu doprowadzi do tego, że pozbędę się brzydkich przyzwyczajeń i odruchów i stanę się lepszą, przyjaźniejszą wersją siebie. 

 

Paulina Młynarska Okrutna jak Polka

    Książka napisana jest w prosty sposób, bez udziwnień, bez owijania w bawełnę wali przykrą prawdą między oczy. Niestety, ale w nas, jako społeczeństwie, jest całe mnóstwo wad, które wszystkim utrudniają życie. Paulina Młynarska świetnie zebrała i opisała kilka z nich w sposób, który trafi do każdego. Ja, czytając Okrutna jak Polka ciągle miałam w głowie myśl: to powinien przeczytać ktoś, kto się tak zachowuje i nie rozumie, dlaczego w ten sposób rani innych. Do kogo nie trafia większość argumentów. Przekaz autorki jest tak prosty, że powinien trafić do każdego. Cieszę się, że przeczytałam tę książkę. Pozwoliła mi ona bardziej uporządkować własne przemyślenia na temat aktualnych tematów społecznych i dała gotowe argumenty, które być może będą mi kiedyś potrzebne w rozmowie z jakąś "ciotką dobrą radą" (niekoniecznie płci żeńskiej) i innymi oceniaczami stosującymi własne miary. Polecam każdemu.


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka.



wtorek, 12 lipca 2022

[112] Anna Purowska - Szepty ze snów


Szepty ze snów Anna Purowska


    Szepty ze snów to książka, która poruszy nawet najtwardsze serca. Tak, są w niej skrzywdzeni bohaterowie, ofiary najbliższych, niekochane dzieci i samotni ludzie, którzy boją się miłości. Ale przede wszystkim, w tej książce, każdy znajdzie coś z siebie. Tę przerażoną część osobowości, która woli znane zło niż niepewne dobro. Która woli trwać w nieszczęściu, braku sensu i znudzeniu, niż zdecydować się na wielkie zmiany. 


Szepty ze snów Anna Purowska


    Zmiany są przerażające i każdy się ich boi. Ida nie dopuszcza nawet o nich myśli. Żyje swoim-nieswoim życiem, zbudowanym przez kogoś innego, według jego marzeń i ambicji. Ona miała w życiu jedno marzenie, i kiedy to zawiodło, poddała się. Każąc się za swój błąd odrzuciła wszystko to co swoje - pasje, marzenia, drobne przyjemności. Wpasowała się w życie uszyte na miarę przez kogoś, kto zupełnie zignorował jej osobowość i karał ją za każde odstępstwo od własnego planu. Wydaje się przerażające? No to gwarantuję wam, że kiedy zaczniecie czytać tę książkę odnajdziecie w niej siebie i nagle z całą mocą dostrzeżecie, że i wam zdarzało się ustępować i oddawać kontrolę w jakimś aspekcie życia innym, byle tylko nie narazić się na niezadowolenie przełożonego, partnera, rodziców czy ostracyzm społeczny.


    Ida powoli budzi się z letargu, w którym tkwiła kilkanaście ostatnich lat. Nie robi tego jednak sama. Pomaga jej wyjazd w specyficzne miejsce, odcięcie się od tego co znane i niekoniecznie kochane, nawiązanie kontaktu z naturą. Te opisy przyrody tchną takim spokojem, że można się przy nich bardzo przyjemnie odprężyć i poczuć promienie słońca, wiatr i zapachy lasu, łąk i jeziora. Zresztą cała książka to tekst, w którym się zanurza podczas czytania. Nie da się jej przeczytać stojąc z boku, tylko słuchając czyjejś historii. Nią się przez jakiś czas oddycha. Już od pierwszej strony po prostu w nią wpadłam na łeb na szyję. A ja zdecydowanie nie jestem czytelniczką, która przeżywa mocno lektury inne niż fantastyka. Annie Purowskiej udało się do mnie przemówić i zgrać mój umysł z umysłem bohaterki.

Szepty ze snów Anna Purowska


    Książka pisana jest w narracji pierwszoosobowej, i to ma ogromny wpływ na odbiór. Ida to bohaterka cicha, nienarzucająca się innym, nauczona przez lata kryć się z własnym zdaniem. Dlatego więcej jest tam jej przemyśleń i wewnętrznych dialogów z samą sobą niż z innymi bohaterami. W niektórych momentach, przyznaję, denerwowało mnie to, ponieważ zachowywała się jakby głos straciła. A wcale nie były to sytuacje mocno stresowe lub niecodzienne, Ida jednak traciła głowę i słowa nie mogła wydusić. Ta ograniczona ilość dialogów mocno spowalniała fabułę i koniec końców nie było jej tam bardzo dużo. Samą akcję można by streścić w kilku zdaniach. Ale czytając książkę szybko można się zorientować, że to nie akcja gra tu pierwsze skrzypce. Ja się czułam usatysfakcjonowana przemianą Idy i takie treści w zupełności mi wystarczyły.


    Czy wczułam się tak mocno w książkę, ponieważ identyfikowałam się z Idą? Absolutnie nie. To nie była kobieta podobna do mnie, jej życie też zupełnie inaczej wyglądało. Ja nie zachowywałam i nie zachowuję się tak jak ona, dużo bardziej panuję nad swoim losem. Ale tkwią we mnie te same odruchy, by w trudnych sytuacjach odpuścić i pozwolić komuś innemu zadecydować. Zrobić to co łatwiejsze a nie to co bliższe mojemu sercu. Nie sądzę, by takie myśli siedziały tylko w mojej głowie, dlatego uważam, że wiele osób świetnie zrozumie Idę i jej trudności w zapanowaniu nad swoim życiem. To jakby czytać o alternatywnej wersji siebie, która zbyt wiele razy podjęła łatwiejszą decyzję i sama zapędziła się w kozi róg, w końcu jednak odnajduje siłę, by zmierzyć się z prawdą. 

Szepty ze snów Anna Purowska


    Książka towarzyszyła mi na urlopie i to był świetny wybór, by ją zabrać. Ją trzeba czytać na spokojnie. Dać sobie czas na doczytanie każdego zdania, na przerwanie w niektórych miejscach i zasłuchanie się w muzykę albo odgłosy natury, może nawet na uronienie kilku łez nad Idy i swoim losem. Autorka to bardzo wrażliwa osoba, która idealnie przedstawiła chaos panujący w głowie Idy. Książka trafia w samo serce bo jest o wolności i decydowaniu o swoim życiu, a to przecież dotyczy każdego z nas. I wiele osób ma mniejsze lub większe problemy na tym polu. Gorąco polecam, to książka naprawdę niezwykła. 


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Zwierciadło