piątek, 11 marca 2022

[104] Anthony Horowitz - Morderstwa w Suffolk

 

recencja książki morderstwa w suffolk

    Cóż to był za wysiłek dla mojego mózgu, próba poskładania tej układanki - a nawet dwóch! Bo w "Morderstwach w Suffolk" historie mamy dwie, ofiar jeszcze więcej, a podejrzanych to już w ogóle od groma. Momentami trochę trudno było mi się w tym nie pogubić i bez problemu śledzić fabułę, a przecież jeszcze do tego chciałam sama odkryć tożsamość zabójców. Czy mi się to udało? Niestety nie. A może właśnie "stety", bo przecież to o to chodzi w czytaniu kryminałów, żeby dać się zaskoczyć.

    Pomysł na książkę jest naprawdę nietuzinkowy. Od początku historii mowa jest o opracowywanej przez główną bohaterkę książce, która ma coś wspólnego z pogmatwaną zagadką kryminalną. Susan Ryeland, dawniej redaktorka teraz właścicielka borykającego się z problemami finansowymi hotelu na Krecie, decyduje się zabawić w detektywa i za niemałe pieniądze odnaleźć córkę właścicieli hotelu. Hotelu, który stał się inspiracją do napisania książki, którą Susan kiedyś redagowała. Jej autor przyjechał do hotelu, w którym doszło do morderstwa, i zainspirowany rozmowami z właścicielami, pracownikami i innymi osobami związanymi z tym wydarzeniem, postanowił napisać kryminał "Atticus Pund przejmuje sprawę".

recenzja książki morderstwa w suffolk

     Na początku książki poznajemy Susan i towarzyszymy jej w pierwszych rozmowach z osobami mogącymi mieć związek z zaginięciem Cecily. Kobieta ponoć odkryła w czytanej książce "Atticus Pund przejmuje sprawę" coś, co przekonało ją, że dawne morderstwo wcale nie popełnił człowiek, który odsiaduje za to wyrok. Susan musi więc zdobyć jak najwięcej informacji odnośnie świeżych oraz starych wydarzeń. Przyznam, że sposób prowadzenia przez nią "śledztwa" trochę mnie irytował. Szła od osoby do osoby, i każda podrzucała jej kolejne wskazówki, często zupełnie nieświadomie. Trochę trąciło mi to zbyt wielkim szczęściem, że te ważne fakty ot tak się pojawiają, mimo że oficjalne śledztwo zostało już przeprowadzone i wtedy nikt o tym nie mówił.

    Po zebraniu wstępnych informacji Susan zaczyna po raz kolejny czytać książkę mając nadzieję, że teraz znajdzie w niej jakiś szczegół, który być może naprowadzi ją na ślad mordercy sprzed lat - a więc osoby, która zależałoby na uciszeniu Cecily. I tu, jak kolejny rozdział w książce, zaczyna się - kolejna książka. Jest nawet wstawka czarno-białej okładki, spis postaci i rozdziałów. I historia zaczyna się od nowa. Jest kolejne morderstwo, śledztwo, mnóstwo tropów i wątków.

recenzja książki morderstwa w suffolk

     W książce przeplatają się tak naprawdę trzy historie: z teraźniejszości, z przeszłości i z książki. I momentami robi się takie zamieszanie, że już nie wiadomo o czym Susan do nas mówi.  Jest jednak coś satysfakcjonującego, kiedy wszystkie nici zaczynają się łączyć w jeden obraz, czytelnikowi otwierają się oczy i nagle wie co wydarzyło się naprawdę. Bardzo jednak trudno dojść do rozwikłania zagadki samemu.

     Książka napisana jest w oryginalny sposób. Po pierwsze, kryje w sobie drugą książkę. Po drugie, sposób prowadzenia "śledztwa" również jest niespotykany w kryminałach. Pomiędzy kolejnymi rozmowami z uczestnikami wydarzeń, praktycznie nic się nie dzieje. Przypominało mi to odhaczanie zadań z listy, i przyznaję, wolałabym, żeby pojawiło się jakieś tło. Wszystko, czego dowiadujemy się o Susan, dowiadujemy się na początku książki. A później zaczyna się śledztwo i nie ma nic poza tym. Nie polubiłabym się z takimi książkami. Raz na jakiś czas mogłabym przeczytać taką formę kryminału, ale niestety pisanie w ten sposób historii nie przywiązuje czytelnika do bohaterów a cała fabuła upodabnia się do równania matematycznego, które chcemy rozwiązać, ale za bardzo się nad nim nie rozczulamy.

recenzja książki morderstwa w suffolk

    Historia morderstw w Suffolk wymyślona została naprawdę po mistrzowsku. Stopień poplątania wątków i wodzenie czytelnika za nos praktycznie do samego końca świadczą o doświadczeniu autora. Podobało mi się, że nie rozwiązałam zagadki sama, mimo że mocno skupiałam się na odkrywaniu kolejnych rewelacji. Nie polubiłam się jednak w sposobie prowadzenia akcji, która była bez emocjonalna, chłodna, bezosobowa.  Książka jest drugim tomem, pierwszego nie znam. Miałam kilka pytań podczas lektury, ale koniec końców zrozumiałam wszystko bez znajomości "Morderstw w Somerset". Na ten moment nie mam ochoty nadrabiać tej historii. Najzwyczajniej w świecie nie polubiłam Susan, drażniła mnie i chyba nie zniosę jej więcej. Jeśli oczytały się już wam klasyczne kryminały, polecam spróbować "Morderstw w Suffolk" jako odskocznię. Jeśli jednak jesteście fanami serii o detektywach, których można poznać i się z nimi zżyć, tutaj wam tego zabraknie.    

 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję  Wydawnictwu Rebis.