piątek, 26 listopada 2021

[98] Jacek Piekara - Ja, Inkwizytor. Sługa Boży


 jacek piekara ja inkwizytor sługa boży

    Chyba każdy fan fantastyki słyszał o Cyklu Inkwizytorskim Jacka Piekary. Książki te zebrały spore grono fanów i, według portalu lubimyczczyta.pl, jest ich już15 tomów. Czyli dla mnie idealnie, bo bardzo lubię, kiedy książki fantastyczne pisane są w tak długich seriach. Kilka lat temu miałam pierwsze podejście do "Ja, Inkwizytor" i na pierwszej książce się skończyło. Ponieważ jednak nie pamiętałam dlaczego właściwie nie czytałam dalej, zrobiłam drugie podejście.

    Z kolejnością jest tutaj sprawa trochę skomplikowana i trzeba się wgryźć w temat, żeby wiedzieć, jak czytać. Bo podobno można różnie. Ja zaczęłam od Sługi Bożego, który na wspomnianym już lubimyczytac.pl ma znacznik tomu pierwszego, natomiast u mnie w bibliotece - szóstego. Nie miałam jednak żadnego problemu ze zrozumieniem jej. Wystarczą podstawowe informacje o świecie, w którym żyje Mordimer, których dostarczył mi już początek książki.

jacek piekara ja inkwizytor sługa boży

    Sługa Boży to zbiór opowiadań o działalności Mordimera Madderdina. Jego inkwizytorskie śledztwa, nieuniknione problemy i nie do końca szczęśliwe zakończenia. Opowiadania nie są bardzo krótkie, nie brakuje w nich dokładnych opisów i wprowadzenia w akcję. Ani razu nie miałam wrażenia, że historia brzmiałaby lepiej, gdyby została napisana jako długa książka, a nie opowiadanie. Samej fabuły opowiadań nie chcę zdradzać, ale zawsze jest mrocznie, krwiście, boleśnie. No cóż, tak to bywa, kiedy główny bohater jest inkwizytorem. I to jeszcze takim grającym głównie według własnych zasada - czyli tak, aby to dla niego było najlepiej. Pomysły na jego przygody bardzo mi się podobały. Szybko wciągałam się w każde z opowiadań a ich zakończenia mnie zaskakiwały. Wszystkie utrzymane są na mniej więcej równym, wysokim poziomie. Historie są bardzo przemyślane i po prostu pomysłowe, Jacek Piekara to z pewnością pisarz, nie tylko autor. Wie jak się książki pisze.

jacek piekara ja inkwizytor sługa boży

    Czy drugie podejście do Cyklu Inkwizytorskiego zaowocuje dłuższą lekturą? Niestety, ale u mnie nie. Mimo że zawsze lubiłam mroczne historie z nieszczęśliwymi zakończeniami, nie rozpaczałam nad umierającymi bohaterami (poza Boromirem i Syriuszem Blackiem) czy popełnianymi przez nich zbrodniami, to Sługę Bożego czytało mi się po prostu niemiło. Główny bohater to tak odrażający typ, że nie mogłam znieść czytania o świecie, w którym takim kreaturom daje się przywileje i władzę. Nie znalazłam w nim ani jednej cechy, za którą mogłabym go polubić. Cały czas czekałam, kiedy spotka go kara i kiedy się wreszcie doigra - tak na dobre, na śmierć. Nie dam rady towarzyszyć mu jeszcze przez czternaście książek. 

jacek piekara ja inkwizytor sługa boży

     Polecam sprawdzić ten cykl i samemu przekonać się, czy wy zniesiecie Mordimera. Sługa Boży to świetna książka, napisana bardzo dobrze, potrafiąca zainteresować sobą czytelnika. Spodobał mi się styl Piekary, a bałam się trochę, że będę miała powtórkę z Ziemiańskiego i jego mało literackiego języka. Dlatego też na pewno sięgnę po inne jego książki, ale już bez Mordimera, bo ten był napisany tak dobrze, tak realistycznie, że zohydził mi wszystkie opowiadania. 

wtorek, 23 listopada 2021

[97] Emma Haughton - Mrok

recenzja książki mrok

     W ciągu ostatnich dwóch lat nauczyliśmy się czym jest samotność, separacja i brak możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym. Lockdowny, a zwłaszcza pierwszy, pokazały nam, że nie zawsze można spotkać się z przyjaciółmi, wyjść z domu, dostać pomoc. Żyjąc w mieście nie myślimy o tym, że po jedzenie trzeba się wybrać na bardzo długi spacer, że zza ściany nie słychać telewizora sąsiada, a wyprawa do apteki to - no cóż, prawdziwa wyprawa. Bohaterowie książki Mrok nauczyli się izolacji podczas swoich poprzednich pobytów w odciętych od świata stacjach naukowych. Ale nie Kate. Kobieta jest świeżynką, i na Antarktydzie przechodzi swój chrzest bojowy.

 

recenzja książki mrok

    Kate jest lekarką, która ma zastąpić zmarłego w tragicznym wypadku na lodowcu swojego poprzednika. Dla kobiety wyjazd na Antarktydę, gdzie spędzi kilka miesięcy ciemności z tylko kilkoma osobami, odcięta od świata, jest ucieczką przed tragedią, jaka jej się przydarzyła. Do wyprawy podchodzi jednak trochę zbyt entuzjastycznie, żadne szkolenie nie potrafi jej przygotować na to, co ją czeka. Już od dnia przyjazdu wyczuwa niechęć niektórych osób, która z czasem tylko wzrasta. Pomiędzy pozostałymi mieszkańcami stacji relacje też się psują, wzajemna wrogość narasta. Do tego dochodzą dziwne sytuacje i przypadki, które budzą czujność Kate. Kobieta zaczyna się zastanawiać, czy śmierć jej poprzednika na pewno była tylko nieszczęśliwym wypadkiem.

 

recenzja książki mrok

     Klimat książki jest idealny dla historii tajemniczej śmierci. Minimum bohaterów, maksimum emocji. Ciemność, pustka, świadomość odseparowania od reszty świata na długie miesiące - to potrafi przerazić czytelnika. Pomiędzy opisami  i dialogami zachowana została idealna równowaga. Wiemy, jak wygląda otoczenie, możemy wręcz poczuć to zimno i strach przed tym, co czai się w ciemnościach. I ani na moment się nie nudzimy, bo akcja cały czas prze do przodu. Tempo, w jakim odsłaniane są przed czytelnikiem kolejne "niespodzianki", wcale nie jest wolne, nawet na samym początku. Kate od razu wyczuwa, że coś jest przed nią zatajane. Ja oczywiście już wtedy wiedziałam, że Mrok to historia morderstwa, i już nie mogłam się doczekać, kiedy prawdziwe polowanie się zacznie.

recenzja książki mrok


    Książka wciąga jak ruchome piaski. Po samym opisie książki spodziewałam się, że to będzie raczej jedna z tych historii, która demoluje nam psychikę, sprawia, że oglądamy się trwożliwie przez ramię. Ale na film akcji raczej się nie nadaje. Dlatego też tak byłam zaskoczona tym, ile tam się dzieje. Naprawdę nie ma dobrego momentu, żeby książkę przerwać, odłożyć, i zrobić sobie przerwę na sen. Cieszę się, że zaczęłam ją czytać w weekend i mogłam czytać, póki oczy same mi się nie zamykały. Dałam się porwać historii, snułam domysły i podejrzewałam wszystkich po kolei. Gdyby nie to, że w pewnym momencie pękłam i zajrzałam na koniec książki, prawdopodobnie nie domyśliłabym się tożsamości zabójcy.  


    Z czystym sumieniem mogę polecić wam Mrok. Książka jest po prostu dobrze napisana i to czuć, kiedy się ją czyta. Można się wciągnąć i przez kilka godzin żyć tą historią, z zapartym tchem śledzić prywatne śledztwo Kate. Oraz poczuć ten niesamowity klimat izolacji, mroku i chłodu, jaki towarzyszy nam przez całą książkę. Zdecydowanie mi się podobało.



Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwo Słowne.





środa, 17 listopada 2021

[96] Sylvia Plath - Szklany klosz

   

sylvia plath szklany klosz

     Szklany klosz Sylvi Plath zaliczany jest do klasyki. To historia Esther, młodej, inteligentnej dziewczyny, który dostaje załamania nerwowego i popada w szaleństwo. Zaprzepaszcza wszystkie życiowe szanse, na które naprawdę mocno zapracowała. Nie udaje jej się dostać na kurs pisania i to sprawia, że czuje się coraz gorzej. Najpierw nie potrafi się zdecydować, co chce zrobić ze swoim życiem, z czasem wolnym. Stopniowo zaczyna coraz więcej myśleć o śmierci, aż w końcu staje się to ją obsesją. 

sylvia plath szklany klosz

    Historię śledzimy oczami Esther, dzięki temu możemy wejść do jej głowy. I od razu wpadamy w chaos. Bardzo, bardzo trudno było mi się wczytać i zrozumieć co się wokół głównej bohaterki dzieje. Z rozdziału na rozdział coraz lepiej ją rozumiałam, ale jednak dobrze jest na czas czytania książki porzucić logikę. Esther co jakiś czas wraca wspomnieniami do przeszłości, wydarzenia się mieszają. Dziewczyna odbiera świat w odmienny, charakterystyczny dla niej sposób. Do tego też, przynajmniej dla mnie, była postacią bardzo irytującą. Była bardzo niezdecydowana, leniwa i ciągle zawalała różne sprawy. Był to oczywiście objaw jej choroby, a jednak nie mogłam się przemóc i jej polubić.

    Nie do końca widzę w Szklanym kloszu postęp rozwoju choroby Esther. Dziewczyna była chora przez całą książkę i chyba zabrakło mi jej obrazu sprzed choroby, tego mocnego kontrastu. Nie było tam też żadnych diagnoz ani wartościowych z medycznego punktu widzenia treści, ponieważ metody leczenia dziewczyny były mocno przestarzałe i po prostu nieludzkie. Historia dziewczyny jest bardzo smutna, zwłaszcza jeśli przeczyta się notkę biograficzną autorki. Sylvia Plath popełniła samobójstwo miesiąc po napisaniu książki, a swoją bohaterkę obdarzyła wieloma własnymi cechami i fragmentami swojego życiorysu. 

sylvia plath szklany klosz

    Jeśli odebrać książkę jako pamiętnik prawdziwie chorej kobiety, dzielącej się swoją chorobą i tym, jak zniekształciła ona jej odbiór świata, jest to książka bardzo wartościowa. I z tego też powodu nie śmiem wręcz jej nisko ocenić. Jeśli jednak brać pod uwagę tylko jej walory rozrywkowe, jest słabiutko. Polecam więc jeśli lubicie książki charakterystycznych postaci, książki inne, niepowtarzalne. Jeśli szukacie po prostu ciekawej historii, w Szklanym kloszu tego raczej nie znajdziecie. Jest zbyt dziwnie, żeby uznać, że wciągająco.

wtorek, 9 listopada 2021

[95] Katarzyna Kozłowska - Jak przeżyć 50 lat i nadal cieszyć się życiem

   

recenzja jak przeżyć 50 lat i nadal cieszyć się życiem

     50 lat to dla mnie ciągle jeszcze bardzo odległy wiek, za chwilę jednak skończę 30 lat i przekroczę kolejną granicę. Kiedyś trzydziestka to była dla mnie starość i zupełnie nie czułam, że mnie kiedyś też będzie dotyczyła. Tymczasem mam już te 29 lat, za chwilę 30, i zupełnie nie czuję się staro. Czy tak samo będzie za kolejne 20, 30 lat? Katarzyna Kozłowska w swojej książce pisze, że to jak najbardziej możliwe. Jej przykład jak najbardziej to udowadnia.


    Jak przeżyć 50 lat i nadal cieszyć się życiem to poradnik, który gdyby nazwać go inaczej pasowałby dla każdego w każdym wieku. Zawarte w nim porady oraz filozofia szczęścia są uniwersalne i można je wprowadzić w życie w każdym wieku. Jest tam oczywiście sporo odniesień do zdrowia, które wiadomo, inne będzie w wieku 50 a inne w wieku 30 lat, zwłaszcza w przypadku kobiet. Menopauza i wszystkie jej następstwa, kruchość kości, wiotczenie skóry. Autorka dzieli się radami jak sprawić, by ciało jak najdłużej było sprawne i pozwalało cieszyć się życiem. 

recenzja jak przeżyć 50 lat i nadal cieszyć się życiem

    Co to są za rady? Powiedziałabym, że rady bardzo oczywiste. Zdrowo się odżywiać, uprawiać sport, utrzymywać wartościowe relacje, unikać stresu i przeżywać, zamiast gromadzić rzeczy. Dla mnie nie było w tym nic odkrywczego, ale to pewnie dlatego, że już się z tymi radami w swoim życiu spotkałam - czy to w książkach, czy na edukacyjnych profilach instagramowych. Nie jest to jednak oczywiste, że każdy się wcześniej tym tematem interesował i już to wie, dla wielu osób - przynajmniej część z tych rad - może być nowa i bardzo wartościowa. 

recenzja jak przeżyć 50 lat i nadal cieszyć się życiem

    Początek i koniec były bardziej konkretne, w środkowych rozdziałach trochę czułam lanie wody. Całość była napisana w sposób bardzo przejrzysty - trafne tytuły kolejnych fragmentów pozwolą odnaleźć interesujący fragment i wrócić do niego, kiedy akurat poczujemy taką potrzebę. Książkę czyta się rewelacyjnie, mimo że niektóre fragmenty są "o niczym". Zdecydowanie czuć, że Katarzyna Kozłowska nie zaczęła pisać miesiąc temu. Potrafi pisać, ale potrafi też trafić do czytelnika. Bo mimo że książka nie była dla mnie odkrywcza, czytało mi się ją tak dobrze, że zdecydowanie polecam ją na wieczorny relaks. Ta książka uspokaja. Utwierdza w tych dobrych rzeczach, które już dla siebie robimy i nie stawia żadnych wymagań. Naprawdę, poczułam się pochwalona za moją postawę (chociaż właściwie powinnam napisać za tę jej lepszą część) i natchnięta nadzieją, że resztę też da się zrobić.

recenzja jak przeżyć 50 lat i nadal cieszyć się życiem

    Wielką zaletą poradnika jest niski poziom trudności rad. Autorka opowiada głównie o zmianach w głowie, które łatwo wprowadzić. Choćby na próbę. Przekonuje w tak nienachalny sposób, że już samo to wyróżnia książkę na tle innych poradników. Czytanie jej to po prostu sprawianie sobie przyjemności, sposób na uspokojenie myśli i ukołysanie swojego wewnętrznego dziecka, które przeraźliwie boi się starości. Dla jednych zacznie się ona po pięćdziesiątce, dla innych już po trzydziestce. Wprowadzenie choć kilku rad Katarzyny Kozłowskiej pozwoli się lepiej na nią przygotować, a może nawet zacząć jej wyczekiwać. Cieszę się, że ją przeczytałam, mimo że po tytule mogłam sądzić, że nie jest dla mnie. Zdecydowanie jest. Jest dla każdej kobiety. 

 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Novae Res.