wtorek, 25 maja 2021

[77] Siri Pettersen - Żelazny Wilk

   

recenzja książki Żelazny Wilk

    Czasami spotykam książki, które wydają mi się napisane specjalnie dla mnie. Czytam opis i już czuję w sercu, że to będzie wspaniała historia, która zabierze mnie do innego wymiaru i nie da o sobie szybko zapomnieć. A później zagłębiam się w treść i przepadam. Dokładnie tak było w przypadku Żelaznego wilka, więc nastawcie się, że ta recenzja będzie pełna zachwytów i pochwał, bo nie znalazłam żadnych minusów - no, może tylko ten, że kolejne tomy jeszcze nie zostały napisane i teraz muszę czekać, aż przeczytam ciąg dalszy.

Żelazny wilk przypomina mi trochę zabawkę o skomplikowanym mechanizmie. Coś, co działa od początku, ale nie wiadomo w jaki sposób. Jednak w miarę czytania kolejne warstwy są odsłaniane, poznajemy skomplikowane zależności i coraz lepiej rozumiemy. Aż w pewnym momencie wydaje nam się, że znamy na wskroś cały mechanizm i teraz już dalibyśmy radę samemu go obsłużyć - przewidzieć zakończenie. Wtedy jednak odpadają kolejne blaszki skrywające kolejne trybiki, i okazuje się, że to wcale jeszcze nie koniec niespodzianek i zaskoczeń. Nie wiem co takiego było w tej historii, ale ta niewiedza i poruszanie się w fantastycznym świecie Juvy trochę po omacku zupełnie mnie nie irytowały. Po prostu cieszyłam się każdą kolejną stroną książki i każdą ujawnioną niewiadomą.

recenzja książki żelazny wilk

    Juva jest młoda, ale dzieckiem przestała być dawno temu. Pochodzi z potężnego rodu czytających z krwi - kobiet mających władzę w mieście, budzących strach i szacunek, a także uwielbienie ludzi. Dla dziewczyny jednak stanowią one uosobienie wszystkie czym pogardza - kłamstw, okrucieństwa, żerowania na głupocie i strachu ludzi. Kiedy tylko wystarczająco dorasta porzuca matkę, siostrę i dom rodzinny, i zostaje łowczynią wilków. Już na początku książki daje się poznać jako świetnie wyważona bohaterka. Jest odważna, ale otwarcie przyznaje, że czuje strach. Ma swoje zasady, których się trzyma. Jest pyskata, czasami gburowata, ale potrafi zaryzykować własne życie dla innych. Ma bardzo silne poczucie obowiązku. Jest pozytywną bohaterką, a jednak ulega ludzkim słabościom. Ma mnóstwo zalet, za które da się ją lubić, i jednocześnie wady, które z piedestału sprowadzają ją na ziemię. To postać, której się kibicuje i dla której chce się szczęśliwego zakończenia.

recenzja książki żelazny wilk

    Świat wykreowany przez Siri Pettersen zachwyca swoją złożonością i niesamowitym połączeniem nieoczywistych elementów. Po opisie spodziewałam się świata z książek o wikingach, a to jednak coś zupełnie innego. Ja nie odnalazłam w nim wiele nordyckości, ale nie znam za dobrze historii północy, żeby kojarzyć jak to wyglądało w innych epokach. Co w tym świecie się nie dzieje! Są polityczne układy, nieśmiertelność, tajemnicza choroba, prastare kamienie, których początku nikt nie pamięta, mity, które budzą się do życia. No i czytające z krwi - oszustki, wieszczki, bohaterki czy zbrodniarki - oraz tytułowy Żelazny Wilk, największa tajemnica i taka wisienka na torcie.

    Jestem naprawdę pełna podziwu dla fabuły. Stworzona przez autorkę intryga jest skomplikowana i nieprzewidywalna. Nie sposób się od niej oderwać i nie sposób przewidzieć rozwiązania. Zaskakują zarówno fakty z historii świata jak i bohaterowie, podejmując swoje decyzje. Kilku z nich mocno mnie zaskoczyło i to kilka razy, aż w końcu nie wiedziałam już czy to białe czy czarne charaktery. Dopiero po skończeniu książki wiem, że najwięcej było tam jednak szarości i każdy sam powinien ocenić, komu kibicuje i czyja racja powinna być na wierzchu. Zakończenie trochę łamie serce. Idealnie domyka wątki z całej książki, a jednak od razu widać, że będzie ciąg dalszy. Czeka się więc na kolejną porcję historii, ale już nie na odpowiedzi na nurtujące pytania, które przecież można zapomnieć do czasu premiery kolejnej części. 

recenzja książki żelazny wilk

    Żelazny wilk to książka idealna i nie waham się jej dać 10/10 gwiazdek. Zachwycił mnie świat przedstawiony, bohaterowie, fabuła. Naprawdę nie znajduje w niej żadnego minusa, żadnego wątku bym nie wycięła ani nie zmieniła. W książce udało się zachować stan idealnej równowagi: pomiędzy opisami i dialogami, pomiędzy tajemnicami i odpowiedziami, pomiędzy dobrymi i złymi uczynkami, pomiędzy szczęśliwymi i nieszczęśliwymi wydarzeniami. Jest to już druga seria książek, których akcja toczy się w tym świecie, ale jeśli tak jak ja nie czytaliście "Kruczych pierścieni", nie macie się czego bać - na pewno zrozumiecie Żelaznego wilka.

 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Domu Wydawniczemu Rebis.


 

 

 

wtorek, 18 maja 2021

[76] Angela Santini - Obsesje

 

Obsesje Angela Santini

    Czytanie książki tej grubości (Obsesje liczą sobie prawie 600 stron) musiało się skończyć dobrze. Bo przy takiej ilości tekstu po prostu nie ma możliwości, żeby zabrakło miejsca na wyjaśnienia, opisy i rozwinięcia wątków. Wszystkie domysły zostają wyjaśnione, a tajemnica z ostatnich stron tylko zachęca do sięgnięcie po kolejny tom.

Obsesje Angela Santini

    Andrea Cherry to młoda kobieta samotnie wychowująca swoją córkę Lily. Chociaż nie tak do końca samotnie. Mieszka razem ze swoją matką oraz przyjaciółką Liz, które razem tworzą kochającą się rodzinę silnych kobiet. Problemów życia codziennego im nie brakuje, ale kobiety potrafią sobie z nimi radzić i od nikogo nie wymagają pomocy. Andrea została nauczona samodzielności i odpowiedzialności, i dlatego tak trudno jest przyjąć jej oferowaną pomoc oraz zaakceptować, że ktoś poza jej mamą i Liz może się o nią troszczyć.

    Nicka Blake'a Andrea poznaje w luksusowym hotelu, którego ten jest właścicielem. Andrea wygrywa pobyt w tym pięknym miejscu dla siebie i rodziny. Bogaty inżynier szybko zwraca na nią uwagę i stale narzuca jej swoją obecność oraz pomoc. Kobieta ma mnóstwo wątpliwości i boi się odsłonić. Musi pamiętać nie tylko o swoich uczuciach ale też Lily. W ich życiu nigdy nie było żadnego mężczyzny i pojawienie się Nicka mocno w nim miesza. Jego upór oraz gorące uczucia przełamują po kolei wszystkie blokady Andrei i pozwalają jej poznać smak prawdziwej miłości. Niestety przeszłość nie daje o sobie zapomnieć i na drodze zakochanych staje ktoś, komu bardzo zależy na unieszczęśliwieniu tej dwójki.

Obsesje Angela Santini

    Zacznę od tego, że nie jestem ekspertką w dziedzinie romansów, czytam ich zdecydowanie bardzo mało. Uważam, że wątek romantyczny jest świetnym dodatkiem i naprawdę potrafi wiele wnieść do książki, ale bardzo nie lubię, kiedy poza nim tak naprawdę nie ma nic więcej, a sama relacja między głównymi bohaterami jest opisana pobieżnie i na szybko, byle tylko dojść do punktu kulminacyjnego i skończyć. W "Obsesjach" za to tempo jest idealne. Uczucia i wzajemne zaufanie budzą się powoli, każdej decyzji towarzyszą przemyślenia i rozmowy. Czytelnik dokładnie wie co się dzieje w głowie i sercu Andrei i dzięki temu może zrozumieć nawet te zachowania, z którymi sam się nie zgadza.

     Andrea bardzo długo opiera się uczuciu, boi się pójść na całość i dać się porwać wydarzeniom, bo przecież wszystko może pójść nie tak i skończyć się rozczarowaniem dla niej i jej córki. Te wewnętrzne walki kobiety, która chce kochać i wierzyć w to, że ktoś może pokochać ją, a jednocześnie boi się zaufać i oddać swoje serce, by nie zostało ono zranione, bardzo mocno do mnie trafiały. Może to dzięki narracji pierwszoosobowej, może dzięki bezpośredniemu stylowi bycia Andrei, a może dzięki zwyczajności i uniwersalności tej postaci, każda czytelniczka powinna odnaleźć w niej fragment siebie i doskonale zrozumieć jej wątpliwości.  Jak pięknie jest się zakochać z wzajemnością, kto o tym nie marzy? Ale też nie boi się zranienia, odtrącenia, wykorzystania? Na Andrei dodatkową ciąży odpowiedzialność za Lily, której już w życiu jest ciężko, ponieważ wychowuje się bez ojca. Czy jej matka powinna zaryzykować i pozwolić na wielkie zmiany w jej życiu, podjąć ryzyko? Czy w ogóle takie ryzyko się opłaca? Bo może Andrea opacznie zrozumiała zamiary Nicka, jest w końcu niedoświadczona i taka młoda, może tak bardzo pragnęła miłości że tylko ją sobie wyobraziła? Czytelnikowi jest łatwiej, on może zaufać Nickowi. I może czuć rozdrażnienie, że "ta głupia Andrea nie docenia jego uczuć i czego ona w ogóle chce?".

Obsesje Angela Santini

    Nick nie jest ideałem. Przyzwyczajony do władzy jest zazdrosny i często myli troskę z kontrolą. Kocha szczerze, jednak w wielu momentach odbiera Andrei możliwość decydowania o sobie. Czy można mu to wybaczyć? To już pewnie zależy od tego, kto miałby wybaczyć. Dla mnie takie zachowanie jest niedopuszczalne - tylko, że ja jestem czytelniczką i nie jestem w nim zakochana, więc łatwo mi mówić. Obsesje to chyba pierwszy romans, w którym poznałam myśli głównej bohaterki na tyle dobrze, żeby ją zrozumieć - jej wątpliwości, nadzieje, strach, uległość. Bardzo chciałam, żeby w niektórych momentach zachowała się inaczej. Kiedy jednak robiła po swojemu mogłam tylko pokiwać głową i powiedzieć sobie, że rozumiem. Nie zgadzam się, ale rozumiem.

    Oprócz romansu w książce pojawia się też intryga oraz wątek przeszłości Andrei. W pewnym momencie zaczęłam się domyślać co wydarzyło się kilka lat temu, wielka tajemnica kobiety nie wstrząsnęła więc mną mocno. Znowu miałam dla niej wiele wyrozumienia, i gdyby to moja przyjaciółka opowiedziała mi taką rewelację, uspokoiłabym ją, że to nie koniec świata i nie powinna sobie nic zarzucać, bo każdy popełnia błędy, zwłaszcza w wieku nastoletnim. Dlatego też reakcja Nicka wydała mi się mocno przesadzona i naciągana - tutaj już nie znalazłam wytłumaczenia i nie miałam zrozumienia. Zakończenie wyszło bardzo melodramatycznie i dużo słabiej niż reszta książki. Muszę jednak zaznaczyć, że odsyła ono nas bezpośrednio do kontynuacji, więc pewnie to tam trzeba będzie szukać wyjaśnienia. Wtedy też może zmienię zdanie o zakończeniu Obsesji, bo zyska ono dla mnie więcej sensu. Teraz jednak wywołuje ono u mnie duży zgrzyt i nie pasuje mi - może dlatego, że po prostu polubiłam Andreę i chciałabym dla niej innego zakończenia. 

Obsesje Angela Santini

    Czy polecam książkę? Zdecydowanie tak. To naprawdę dopracowany romans, który wywołuje uśmiech - również ten przez łzy, wzruszenie, smutek, złość i radość. Andrea to bohaterka bardzo dobrze napisana, tak samo jak jej relacja z Nickiem. Każda maruda znajdzie tutaj dosadne wyjaśnienie i na pewno nie będzie narzekała na nierealne, zbyt szybkie tempo. Być może niektórych wydarzeń było tu już trochę zbyt dużo i ich nagromadzenie wyglądało nierzeczywiście, ale ponieważ książka jest obszerna, można na to przymknąć oko i wybaczyć, zwłaszcza, że to debiut.. Ja jestem tą historią bardzo usatysfakcjonowana. W Andrei odnalazłam wiele z siebie (ja też jestem bardzo niezdecydowana i zanim zrobię krok w przód, najpierw robię kilka obrotów) i bardzo przyjemnie czytało mi się jej historię. Cieszę się też, że dzięki objętości książki mogłam cieszyć się nią tak długo. Nie mogę również nie wspomnieć o cudownej oprawie graficznej. Eleganckiej, stonowanej z pięknym grzbietem, który będzie się świetnie prezentował na półce. Polecam nie tylko fankom romansów, ale też takim sceptykom jak ja - ten romans naprawdę zrozumiecie.


Dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji.





poniedziałek, 10 maja 2021

[75] Luca di Fulvio - Chłopiec, który znalazł słońce nocą

recenzja chłopiec, który znalazł słońce nocą

    Z twórczością Luca de Fulvio miałam już kiedyś styczność. Wtedy też do listy "do przeczytania" dopisałam sobie "Chłopca, który znalazł słońce nocą". Kiedy przyniosłam książkę z biblioteki miałam nadzieję, że okaże się dobra, bo inaczej czekały by mnie długie godziny zmuszania się do czytania - książka jest prawdziwą. cegłą. Na szczęście, czyta się ją bardzo szybko i bez bólu.

Książka opowiada losy księcia Markusa II z Saxii, którego rodzinę zamordował na jego oczach z rozkazu innego możnego, chcącego przejąć dobra sąsiada. Markus zostaje uratowany przez akuszerkę i jej córkę. Ukrywa się w ich chacie, dostaje nowe imię - Mikael - i zostaje chłopem pańszczyźnianym, skrzętnie ukrywającym swoje prawdziwe pochodzenie. Mikael nie myśli o zemście. Nie uczy się walczyć, nie zbiera informacji, nie pielęgnuje w sobie wspomnień dawnego życia. Twardo stąpająca po ziemi Agnete wybija mu z głowy każdą taką ryzykowną myśl. Nie wolno mu mówić o przeszłości, o rodzinie, pytać o buntowników. Chłopiec godzi się na to, bo jest tylko zagubionym dzieckiem, które potrzebuje przewodnika. Kogoś, kto pokaże mu jak żyć. Agnete, jej córka Eloisa, i starzec pustelnik Raphael zostają jego jedynymi przyjaciółmi, znającymi prawdę ale przede wszystkim uczącymi go nowego życia.

recenzja chłopiec, który znalazł słońce nocą

    Chłopiec dorasta. Z rozpieszczonego książątka staje się silnym młodzieńcem zaprawionym ciężką pracą. Powoli zdobywa szacunek innych mieszkańców osady i miłość Eloisy. Jego życie wydaje się bardzo proste i nudne, ale świetnie pokazuje jak wyglądała sytuacja chłopów pańszczyźnianych. Rutynę przerywa również nowy pan Saxii, który zapałał ogromną nienawiścią do chłopaka i ciągle stara się go upokorzyć i złamać. Ale nie tylko jego. Historii Mikaela towarzyszą historie innych ludzi, który cierpieli przez panujący wtedy system. Poczucie niesprawiedliwości i wściekłości na to, jaki los jeden człowiek potrafi zgotować drugiemu, towarzyszyło mi przez całą książkę. 

recenzja chłopiec, który znalazł słońce nocą

     Bohaterowie książki są bardzo prawdziwi. Popełniają błędy i głupstwa. Płaczą, śmieją się, żałują i marzą. Codziennie mierzą się z trudami życia, i nie zawsze z nimi wygrywają. W książce znaleźć jednak można bardzo wiele momentów, kiedy to dobro triumfuje, i wtedy można odczuć satysfakcję, że ci źli nie zawsze mają łatwo i lekko. Historia Mikaela jest historią chłopca, który padł ofiarą okrucieństwa możnego pana, i który zrównując się ze stojącymi najniżej w hierarchii nauczył się jak być dobry księciem. Większość książki trzymała poziom, ale końcówka książki była dla mnie trochę zbyt idealna i od pewnego momentu bardzo przewidywalna. Chciałam się martwić o bohaterów i powodzenie ich działań, a zamiast tego dostałam pewność, że happy end na pewno będzie. Zbyt idealnie w porównaniu do początku książki.

recenzja chłopiec, który znalazł słońce nocą

    Czy polecam książkę? I tak i nie. Czytało się ją dobrze, wzbudziła silne emocje przez obecność okrutnych bohaterów i ich ofiar. Nie zapadnie mi jednak raczej w pamięć i nie uważam, żeby była to lektura obowiązkowa. Nie odradzam czytania książki, bo nie znalazłam w niej żadnych minusów poza zakończeniem, które nie do końca pasowało mi do reszty książki. Gdybym jednak z półki miała wybrać jedną książkę i polecić komuś do przeczytani już teraz, nie sięgnęłabym akurat po "Chłopca, który odnalazł słońce nocą".