wtorek, 29 października 2019

[56] Eric Berg - Zatoka cieni

Zaczyna się niepozornie - starsza kobieta próbuje popełnić samobójstwo. A później wszystko się komplikuje, na jaw zaczynają wychodzić dawne sekrety i kłamstwa. Psychoterapeutka Ina nawet nie podejrzewa, do czego doprowadzi ją chęć pomocy swojej pacjentce.

kryminał

Marlene skacze z balkonu, mimo że pozornie wiedzie szczęśliwe życie i nie ma powodu by odebrać sobie życie. Ina czuje się w obowiązku dotrzeć do tej kobiety i pomóc jej rozwiązać problemy, które tak skrzętnie ukrywa. Najdziwniejsze jest to, że to mężowi kobiety zależy najbardziej na milczeniu żony. 

Akcja książki rozgrywa się jednocześnie w teraźniejszości i w przeszłości. Ina pomaga Marlene uporać się z poczuciem winy i smutkiem, kobieta dzięki terapii powoli się otwiera i coraz więcej zdradza, przez co wciąga psychoterapeutkę w swoją makabryczną przeszłość. Równocześnie poznajemy historię kilkorga ludzi oszukanych przez tego samego człowieka, którzy postanawiają na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość i odzyskać swoje pieniądze.

kryminał

Książka dość szybko robi się przewidywalna i zakończenie nie jest zaskakujące. Nie ma w niej niestety stopniowo budowanego napięcia i oczekiwania w niecierpliwości na rozwiązanie zagadki. Sama historia nie należy też do najbardziej skomplikowanych. Jest dość prosta, bardzo łatwa do przewidzenia, nie zaskakuje. Dużo lepiej od wątku kryminalnego wypadły charaktery postaci, choć i tu można było postarać się bardziej. 

kryminał


To co mi się w tej książce podobało, to możliwość śledzenia jak ciężka sytuacja zmienia ludzi. Z spokojnych, miłych i empatycznych zmieniają się w zdesperowanych, nerwowych i gotowych na bardzo wiele. To uświadamia, że nigdy nie wiemy jak sami się zachowamy w trudnej sytuacji, póki jej nie doświadczymy. Łatwo nam oceniać ludzi postawionych pod ścianą, ale bardzo trudno nam się wczuć w ich sytuację. 

"Zatoka cieni" wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiła, nie była też jednak wielką klapą. Przeczytałam, trochę się wciągnęłam, ale pewnie niedługo zupełnie o niej zapomnę. Nie mogę ani polecić, ani odradzić. Fani kryminałów będą nią zawiedzeni, ponieważ jest ona zbyt przewidywalna i zakończenie nie zaskakuje.

kryminał

sobota, 19 października 2019

[55] Miles Cameron - Czerwony rycerz

Jeśli lubicie historie o mężnych rycerzach, mądrych królowych,  strasznych potworach i zakazanej miłości, to "Czerwony Rycerz" jest książką dla was. Zarezerwujcie sobie na niego najlepiej kilka wieczorów, ponieważ jest to naprawdę opasłe tomiszcze, które na dodatek jest tylko pierwszą częścią z czterotomowej serii. Trzy kolejne tomy jeszcze przede mną, ale "Czerwony Rycerz" spodobał mi się na tyle, że z pewnością sięgnę i po nie.

recenzja książki

Książka Milesa Camerona  to fantastyka w najlepszym wydaniu. Tytułowy Czerwony Rycerz wraz ze swoją kompanią najemników zostaje wynajęty do odnalezienia i zabicia potwora z Dziczy, który napadł na domostwo w pobliżu klasztoru. Kiedy okazuje się, że potworów jest więcej i prawdopodobnie planują one atak na znajdujący się przy granicy z Dziczą klasztor, kontrakt zostaje przedłużony i rozszerzony - teraz Czerwony Rycerz wraz z towarzyszami mają bronić królestwa Alby przed inwazją z Dziczy aż do przybycia królewskich posiłków.

recenzja książki


Akcja książki biegnie wielotorowo. Z jednej strony śledzimy losy Czerwonego Rycerza i oblężenia klasztoru, poznajemy jego towarzyszy oraz tajemnice mieszkanek klasztoru. Z drugiej towarzyszymy kolejnym bohaterom - królowi, królowej, rycerzom, kupcom, potworom. Wszystkim tym, których drogi prowadzą do klasztoru na granicy Dziczy i gdzie w końcu wszyscy się spotykają w decydującej biwie.

recenzja książki


Książka napisana jest fenomenalnie. Akcja jest wyważona, toczy się w idealnym tempie. Bohaterów jest sporo i na początku czułam się lekko przytłoczona ich ilością, ale ze względu na grubość książki miałam dużo czasu na poznanie ich - nie tylko z imion, ale też z charakterów i ich historii. Autorowi udało się bardzo dobrze przelać na papier niepowtarzalną atmosferę magicznego świata, do którego chce się wrócić w następnej części serii. Dla mnie wielką gratką były też opisy walk. Nie były bardzo długie i nudne, ale było ich dużo. Mnie taka ilość się podobała, ale dla kogoś o innych gustach czytelniczych może to być wielki minus i pewnie chętnie by je ominął.

recenzja książki

"Czerwony Rycerz" to wciągająca i bardzo dobrze napisana książka o bohaterach i potworach, pozbawiona jednak cukierkowatości i naiwnej idealizacji któregokolwiek z bohaterów. Fabuła jest ciekawa i umiejętnie poprowadzona, czytelnik kibicuje bohaterom i pędzi przez rozdziały do przodu, żeby jak najszybciej poznać ich losy. Według mnie ta książka jak najbardziej zasługuje na pochwałę i polecenie.

poniedziałek, 14 października 2019

[54] Tim Severin - Wiking. Dziecko Odyna


książka o wikingach

Nikt, kto lubi historie o wikingach, nie może przejść obojętnie obok tej książki - i okładki! Zapowiada ona wciągającą historię młodego wikinga podróżnika, odrobinę magii i bogów nordyckich, oraz całe mnóstwo niesamowitych przygód. Okładka nie kłamie. "Wiking. Dziecko Odyna" to rozbudowana i wciągająca historia podróży Thorgilsa, wzbogacona o klimatyczne tło średniowiecznej Europy oraz dzikiej Winlandii. 

Historia Thorgilsa Leiffsona rozpoczyna się od niesamowitej historii jego matki, tajemniczej Thorgunny. Kobieta ta przybyła nie wiadomo skąd, mimo swojego wieku i braku urody uwiodła młodego Leifa Szczęściarza, a na koniec umarła w niewyjaśnionych okolicznościach. Już za życia uznawana była za czarownicę i budziła lęk. Thorgils nie znał matki, ponieważ ta, jako malutkie dziecko, odesłała go do jego ojca. Chłopiec odziedziczył jednak po matce zdolność do przewidywania przyszłości. Był to dar, który go wyróżniał i który w znaczący sposób wpłynął na jego przyszłość.

książka o wikingach

Thorgils, jak wielu jego rodaków, nie był przywiązany do jednego miejsca. Dom ojca opuścił dość wcześnie i przez kilka lat mieszkał w Winlandii - części Ameryki Północnej odkrytej przez wikingów. Tak zaczęły się jego wędrówki od wyspy do wyspy, i od lądu do lądu. Thorgils przebywał na Islandii, Grenlandii, Hebrydach, w Irlandii. Był wojownikiem, mnichem, niewolnikiem, uczniem druida. Zakochał się, zdobył nowych przyjaciół i wrogów, uczył się i pogłębiał swoją wrodzoną umiejętność widzenia przyszłości. "Wiking. Dziecko Odyna" to wspaniały przewodnik po krajach północy XI wieku. Opisane tam są krajobrazy, system prawny, zwyczaje, życie codzienne, życie rodzinne, polityka i konflikty zbrojne. Fabuła stylizowana jest trochę na sagę, ale język i składnia są jak najbardziej współczesne. Książka napisana jest prostym językiem i bardzo szybko się ją czyta.

książka o wikingach


Głównego bohatera nie da się nie lubić. Poznajemy go jako dziecko i towarzyszymy mu w dorastaniu. Widzimy jego błędy, jego porażki ale i zwycięstwa, nie tylko nad innymi ale i nad swoimi słabościami. To nie jest typ idealnego bohatera, który ratuje świat, jest mistrzem we wszystkim, czego się dotknie, i do tego jeszcze kochają się w nim wszystkie kobiety. Thorgils jest bardzo prawdziwy, taki swojski. 

książka o wikingach


Fabułę ciężko byłoby streścić, ponieważ nie posiada ona głównego wątku, nie dąży do jakiegoś zakończenia i wyjaśnienia. To raczej ciąg opowiadań z kolejnych etapów życia Thorgilsa. Każda jego podróż to osobna przygodna, osobna historia. Książkę można sobie dzięki temu podzielić na osobne części i czytać partiami. Ta książka raczej nie wciągnie was na tyle, że będziecie zmuszeni przeczytać ją w jeden wieczór. Akcja i napięcie naprzemiennie rośnie i opada, pozwalając zrobić sobie przerwę od czytania.

książka o wikingach

"Wiking. Dziecko Odyna" to wciągająca historia podróży po XI-wiecznej północnej Europie. To nie tylko ciekawe przygody głównego bohatera, ale też charakterystyka średniowiecznej Skandynawii w skrócie. Opis tej codzienności tworzy niepowtarzalny klimat i pomaga lepiej wczuć się w historię. Mnie książka bardzo się podobała, wpisała się w mój gust czytelniczy i zdecydowanie ją polecam.

poniedziałek, 7 października 2019

[53] Mika Waltari - Mikael Karvajalka



recenzja książki

Zdarza wam się, że jakieś książki kupują was okładką? Mnie dosyć często, zwłaszcza, kiedy robię zakupy w księgarni a nie online. Kiedy zobaczyłam książkę Mika (Mike?) Waltari od razu wiedziałam, że to tematyka dla mnie. "Mikael Karvajalka" opowiada historię życia i podróży młodego Fina. Mikaelowi przyszło żyć w naprawdę burzliwych czasach i już od maleńkości w jego życiu obecna była przemoc. Po napadzie na wioskę, w którym zginęli jego rodzice, chłopiec trafił pod opiekę zielarki. Jej zawdzięczał swoje zainteresowanie medycyną i początki edukacji w miejscowej szkole katedralnej, które to przyczyniły się do wielu zawirowań w jego późniejszym życiu.

Młodego Mikaela z domu wygnała wojna i niebezpieczne znajomości, które nieopatrznie zawarł. Razem ze swoim przyjacielem opuszczają Finlandię i rozpoczynają wielką podróż przez kilka krajów europejskich. Dla każdego z przyjaciół podróż wygląda inaczej, w innych wydarzeniach biorą udział. Ciągle jednak towarzyszy im widmo wojny, wielkie przemiany społeczne, a nawet Inkwizycja. 

recenzja książki


Rzeczywiste wydarzenia historyczne w tle zawsze bardzo mnie cieszą, bo traktuję wtedy lekturę jako dodatkowo pouczającą i zawsze jakąś wiedzę z niej wynoszę. Niestety, mimo że książka "Mikael Karvajalka" miała być książką historyczną i właśnie to barwne tło miało być jej największą zaletą, zupełnie mi się ono nie podobało. Nie zostało ono dobrze przedstawione, rozbudowane i wyjaśnione. Autor skupił się na postaci głównego bohatera i opisał tylko mały fragment tamtej rzeczywistości, który bezpośrednio miał wpływ na chłopaka. Duży wpływ na to miała również narracja pierwszoosobowa. Czytelnik wie tylko to, co wie Mikael. A ten, pomimo swojej niezaprzeczalnej inteligencji i zdolności do bycia zawsze w centrum ważnych wydarzeń, nie potrafił przejrzeć wszystkich mechanizmów zdarzeń i nie wszystko do niego docierało. 

Nie do końca przypadł mi też do gustu styl, w jakim książka została napisana. Mam wrażenie, że po trosze była ona kreowana na komedię, a to zupełnie mi tu nie pasowało. Niektórzy bohaterowie byli tak komiczni i nierealni, że psuli nawet najciekawszą akcję. Wydaje mi się, że tylko Mikaela można było traktować serio, a i to nie zawsze. Czasami zachowywał się tak idiotycznie i nierealnie, że nie mogłam w to uwierzyć. Bądź co bądź książka miała być i była o wojnie, ale ani ci bohaterowie ani akcja do wojny mi nie pasowała. Za mało tam było prawdy a za dużo komizmu. 

recenzja książki


"Mikael Karvajalka" to pierwsza część historii Mikaela, ja jednak nie mam ochoty sięgać po następną. Niestety, nie mogę jej polecić fanom książek historycznych. Natomiast jeśli ktoś szuka oryginalnego stylu i niepowtarzalnego sposobu prowadzenia akcji, powinien się tą książką zainteresować. Styl autora był dla mnie prawdziwą nowością, i mimo że czytam dużo książek historycznych, ta wyróżniła się na tle innych. Niestety, dla mnie nie było to wyróżnienie pozytywne, ale to już oczywiście kwestia gustu czytelniczego.

środa, 2 października 2019

[52] John Irving - Aleja Tajemnic

Czasami natrafiam na książki, które nie do końca potrafię zrozumieć. Powieści, których akcję w prawdzie rozumiem, ale mam wrażenie, że umyka mi głębszy sens. "Aleja Tajemnic" jest właśnie taką historią.


recenzja książki

Juan Diego jest pisarzem i wykładowcą. Za namową swojego byłego studenta wyrusza w podróż na Filipiny, aby spełnić daną komuś dawno temu obietnicę. Nierozważnie przestaje regularnie przyjmować leki, przez co przez całą podróż dręczą go sny o przeszłości. W nich poznajemy historię mężczyzny i jego wczesne lata życia spędzone na wysypisku śmieci w Meksyku. Poznajemy też jego siostrę Lupe - największą zagadkę tej książki.

Juan i Lupe byli jednymi z tysięcy dzieci mieszkających w meksykańskich slumsach. Żyli na wysypisku, gdzie śmieci pozbywano się paląc je, w otoczeniu zdziczałych psów. Dzięki wielkiemu zamiłowaniu Juana do książek los zetknął dzieci z jezuitą Pepe z pobliskiego sierocińca. Dzięki niemu rodzeństwo dostało szansę na lepsze życie, i to dzięki niemu ich losy potoczyły się tak, jak się potoczyły.

recenzja książki


Juan był bardzo inteligentnych chłopcem. Uwielbiał czytać, sam uczył się obcych języków. Po wielu perypetiach udało mu się opuścić Meksyk i już w Stanach Zjednoczonych skończyć studia. Osiągnął sukces. Jak wiele zawdzięczał swojej siostrze? Właśnie to trudno stwierdzić. Lupe była niezwykłą i jednocześnie przerażającą dziewczynką. Mówiła we własnym języku, który tylko jej brat rozumiał. Do tego była telepatką - mogła czytać w myślach każdego człowieka, co często prowadziło do zabawnych sytuacji. Posiadałą również dar jasnowidztwa. Dobrze wiedziała jaki los czeka na jej brata i wiedziała, co się stanie z nią, jeśli oboje pójdą dalej tą drogą. Czy wiedząc co się zdarzy mogła odmienić swoją przyszłość? Czy musiała się poświęcić, żeby umożliwić bratu osiągnięcie sukcesu? Lupe z pewnością w ten sposób myślała.

Historia opisana w retrospekcjach bardzo mi się podobała. Miała ona niepowtarzalny klimat. Była jednocześnie smutna i zabawna, a bohaterów nie można było nie lubić. Były to postaci raczej proste, posiadające swoje wady i słabości, ale przez to takie prawdziwe. Największą jednak zaletą tych fragmentów była fabuła. Akcja była wciągająca, zdarzały się nieprzewidziane zwroty i momenty trzymające w napięciu. Szkoda, że rozdziały opisujące teraźniejszość tak bardzo się różniły. To chyba właśnie z nimi miałam największy problem. Nie potrafiłam rozróżnić jawy od przywidzeń. Wszystkie bieżące wydarzenia relacjonowane przez dorosłego Juana wydawały mi się narkotyczną wizją narratora. Trudno mi było poskładać je sobie w jedną spójną całość. Szybko kartkowałam dalej, żeby wrócić do przeszłości i historii rodzeństwa.

recenzja książki


"Aleja Tajemnic" koniec końców mi się podobała. To naprawdę wciągająca i poruszająca historia, z ciekawą fabułą i interesującymi postaciami. Mnie osobiście nie podobały się fragmenty z teraźniejszości, i gdyby cała książka napisana była w takim stylu, pewnie nie doczytałabym jej do końca. Nie do końca przypasował mi styl autora, pewnie więc nie sięgnę już po jego książki. "Aleję Tajemnic" jednak polecam. Mimo, że czytało mi się ją ciężko, historia była naprawdę bardzo dobra i cieszę się, że ją poznałam.

wtorek, 1 października 2019

[51] Tessa Afshar - Perła w piasku

Skuszona okładką i opisem książki, obiecującym orientalną historię jednej z biblijnych postaci, sięgnęłam po książkę. Liczyłam na piękne opisy przyrody i zwyczaje mieszkańców pustyni. Na dramatyczne wydarzenia, żywych bohaterów, jednym słowem - porywającą historię. Niestety, lektura okazała się gorzej niż zła.



Zacznijmy od tego, że jeden z najciekawszych okresów życia Rachab został praktycznie pominięty. Jej życie w Jerychu było opisane pobieżnie, jakby w ogóle nie miało znaczenia. Tak, było nieprzyjemne, z pewnością nie mogło zostać uznane za inspirujące, ale stanowiło takie pole do popisu dla autora. Starożytne Jerycho z niezdobytymi murami, ze swoimi krwiożerczymi bogami, ze skandalicznym sposobem życia najbogatszych. No ale trudno, pomyślałam sobie, autorka ominęła to bo na pewno chciała skupić się na czymś innym, czemu poświęci większość książki.

"Perła w piasku" jest tak przesycona religijnością autorki, że momentami aż nie mogłam tego znieść. Miałam wrażenie, że czytam nie powieść, a podręcznik do religii. Problem leżał chyba w tym, że autorce nie udało się zachować równowagi pomiędzy akcją a wywodami na temat miłości Boga. Książka była po prostu nudna. Samo nawrócenie Rachab było bardzo naciągane. O Bogu opowiedział jej żołnierz z Jerycha, a ona po kilku zdaniach stała się jego znawczynią i gorliwą wyznawczynią. Kobieta przyzwyczajona do innych bogów powinna wysnuć inne wnioski i dużo trudniej powinno jej być uwierzyć w tak odmienne bóstwo. Dla niej powinno to być w ogóle niepojęte, że jakikolwiek bóg może być tak dobry. Jej nikt nie przekonywał, nikt jej nie opowiadał, nie nauczał, sama odkryła prawdę. Nierealne.



Jerycho zostaje zdobyte, a jedyni ocalali - Rachab i jej rodzina, przyłączają się do Hebrajczyków, wrogów. Kolejny zgrzyt. Hebrajczycy byli potworami, inaczej tego nazwać nie mogę. Ocenili innych przez pryzmat własnej wiary i zwyczajów, uznali mieszkańców Kaanan - wszystkich! - za grzeszników, którzy nie zasługują na życie. I ich sukcesywnie wymordowywali. Oczywiście, głosząc jednocześnie nauki o miłosierdziu. Dla mnie była to potworność, zwłaszcza opis zdobywania Jerycha. Nie potrafię zrozumieć, jakim trzeba być człowiekiem, żeby po czymś takim z własnej woli dołączyć do morderców swoich sąsiadów, przyjaciół, dalszych krewnych? Jak bardzo trzeba było ich nienawidzić, żeby ucieszyć się z ich śmierci i stać się jednym z oprawców, przyczyniać się do kolejnych mordów? Rachab i jej rodzina to zdrajcy. Kobieta wiedziała o planach Hebrajczyków i pomagała im. Jak to mogło nie splamić jej sumienia gorzej niż bycie prostytutką? Wiem, że historia chrześcijaństwa pełna jest przemocy w imię wiary. Ale w "Perle w piasku" mamy pochwałę tych czynów i zupełny brak obiektywizmu.



Autorka pisze naprawdę pięknie. Ma świetny styl, fragmentami o miłości i wybaczeniu potrafi trafić do serca czytelnika. Szkoda tylko, że nie zna umiaru i nie poświęca w ogóle czasu na budowanie akcji. W książce jest tyle absurdów, że nie wiem jakim cudem dotrwałam do końca. Rachab poznaje Hebrajczyków, kiedy ci przychodzą do miasta szpiegować. Śmiać mi się chce, w jaki sposób autorka to opisała, jak bardzo beznadziejne to było. Szpiegowanie nie było Hebrajczykom potrzebne - nie mieli zamiaru używać podstępu ani tak naprawdę walczyć. "Szpiedzy" weszli tylko do jednego budynku i rozmawiali tylko z jedną osobą. To ma być "szpiegowanie"? No chyba jednak nie. Co dalej? Rachab twierdzi, że lista grzechów jej i jej rodziny ciągnie się w nieskończoność, a mowa jest tylko o profesji kobiety i oddaniu w ofierze dziecka jej siostry. Ona i jej rodzina to zdrajcy, a traktowani są jako postacie pozytywne. Szalmon to głupek, który uważa, że jego pierwsze małżeństwo było jałowe, bo jego żona nie była równie fanatyczna jak on - dokładnie takie słowa zostały użyte.

 Po opuszczeniu ruin Jerycha, zaczyna się wielka historia miłosna Rachab i Szalmona. To akurat mi się podobało. Było coś rozczulającego w ich wzajemnych unikach i niepewności, w ich walce z własnymi uczuciami. Naprawdę dobrze przedstawiony został strach i wstyd Rachab, żal i miłość Szalmona. To wszystko poszło dobrze, naturalnie i gładko, z morałem i jakąś lekcją. Ale tak nudno, że do czytania musiałam się zmuszać. Bo oprócz zapewnień o wzajemnej miłości i ciągłych rozmyślań Rachab i Szalmona na temat Boga, wybaczania i pokuty, nie działo się zupełnie nic.



Podsumowując, książki nie polecam. Nie ma w niej żadnej akcji ani fabuły. Autorka wprawdzie pisze bardzo dobrze, ale tematyka spodoba się bardzo wąskiemu gronu czytelników, większości nie spodoba się bezkrytyczne podejście do aktów ogromnego okrucieństwa. Autorka opisała ohydne mordowanie mieszkańców miast, które nic nie zawiniły Hebrajczykom.  Kiedy zaczynała pisać o sprawiedliwości Hebrajczyków, która jest po prostu okrucieństwem, jej bohaterów zaczynało się nienawidzić.  Bóg Hebrajczyków był bogiem bardzo mściwym i okrutnym, który karał nie za grzechy, ale za nieczczenie go. Mnie ta lektura na pewno nie sprawiła przyjemności. Fakt, wzbudziła silne emocje, nie mogłam nie czuć gniewu czytając o czynach Hebrajczyków. Ale to nie jest to, czego oczekuję od dobrych książek. Dla mnie ta książka to kompletna pomyłka.