wtorek, 26 stycznia 2021

[61] Ewa Mielczarek - Trzydzieści kopert


recenzja książki trzydzieści kopert

Ludzie uwielbiają okrągłe rocznice (ja też). Osiemnastki, dwudzieste piąte rocznice ślubu, trzydzieste urodziny. Kolejne lata wyznaczają kolejne granice, a niektóre z nich - wyjątkowe granice. Czasami wydaje się, że po ich przekroczeniu życie musi się zmienić, że sam człowiek powinien w jakiś znaczący sposób zmienić swoje zachowanie, podejście do życia, odważyć się na decyzje, których wcześniej bał się podjąć. 

Moje trzydzieste urodziny, tak jak urodziny Hanny, dopiero się zbliżają. Ja tej presji nie czuję (może dlatego, że mnie zostało do nich jeszcze więcej czasu), ale dla głównej bohaterki "Trzydziestu kopert" uświadomienie sobie, że za kilka miesięcy zamieni dwójkę w swoim wieku na trójkę, jest jak kubeł zimnej wody. Zaczyna przypatrywać się swojemu życiu, analizować i oceniać - i wcale nie jest zadowolona z wyniku. Swoimi przemyśleniami dzieli się z najlepszymi przyjaciółmi, a ci opracowują dla niej plan, który pomoże jej przekroczyć magiczną granicę z poczuciem dobrze przeżytych nawet jeśli nie trzydziestu lat, to przynajmniej ostatnich kilku miesięcy. 

recenzja książki trzydzieści kopert

 

Tytułowe "Trzydzieści kopert" to projekt Roberta, przyjaciela Hanki, wymyślony z pomocą Michaliny, drugiej życiowej podpory bohaterki. W trzydziestu kolorowych kopertach mieści się trzydzieści zadań - mniej lub bardziej ambitnych, czasem przerażających - głównie Hanię. Są to rzeczy, które dziewczyna zawsze chciała zrobić, ale brakowało jej motywacji, czasu, odwagi - jedynie wymówek nie zabrakło. Kiedy jednak do trzydziestych urodzin pozostało kilka miesięcy, dziewczyna odkryła w sobie nowe pokłady siły i z pomocą przyjaciół zaczęła realizować zadania. A że zostały one wymyślone przez psychologa, nie ma opcji, żeby nie miały na celu poważnych zmian w życiu Hani.

recenzja książki trzydzieści kopert

 

Lektura dostarczyła mi mnóstwa śmiechu. Ile zabawnych sytuacji może się wydarzyć, kiedy jedna niezbyt pewna siebie dziewczyna zaczyna realizować swoje dawne marzenia. Na początku książki Hania wydaje się ofiarą losu. Stara panna mieszkająca z despotyczną rodziną, bardziej ich służąca i opiekunka do dzieci niż córka i siostra, od kilku lat pracująca w miejscu, gdzie zatrudniają się maturzyści przed pójściem na studia. Dziewczyna od kilku lat stała w miejscu, w jej życiu nic się nie zmieniało. Jak wiele osób może się z nią identyfikować? Mnóstwo. Każdego dopada co jakiś czas poczucie, że tkwi w miejscu, w którym nie chce być, że chce, żeby "Coś" się zmieniło (oczywiście, najlepiej samo, bez wysiłku i ryzyka). To po to robimy plany i listy, żeby móc krok po kroku popychać swoje życie do przodu. Dlatego książka "Trzydzieści kopert" trafi do każdego, bo każdy zrozumie główną bohaterkę, jej strach przed nieznanym.

recenzja książki trzydzieści kopert

 

Dla mnie "Trzydzieści kopert" to była przede wszystkim potężna dawka rozrywki. Książkę czytałam w święta, i to był idealny czas na nią. Wolne od pracy i obowiązków, długie godziny, które można spędzić na czytaniu bez odrywania się od historii, w którą zdążyło się wsiąknąć. Okres świąteczny to też czas końca roku. Czas na podsumowania, plany i postanowienia. Czy jest więc coś lepszego niż lektura książki z listą zadań do wykonania przed urodzinami? "Trzydzieści kopert" dało mi kopa, żeby stworzyć własną listę - mam jeszcze 18 miesięcy do mojej trzydziestki (o rany, jak mało), więc powinnam zdążyć z realizacją. A jeden punkt do zrealizowania już mam - zobaczyć wschód słońca na Babiej Górze.

Książka "Trzydzieści kopert" wiąże się z dodatkową radością, ponieważ była ona świątecznym prezentem od autorki. Ewa Mielczarek dowiedziała się, że chcę ją przeczytać i zupełnie bezinteresownie postanowiła mi ją podarować. To tylko udowadnia, jak cudowną społeczność tworzą miłośnicy książek i jak wspaniale być jej częścią i móc doświadczać takiej życzliwości.

wtorek, 19 stycznia 2021

[60] Devney Perry - Lista życzeń

 

lista życzeń

    James zaczyna od napisania listu do siebie z przyszłośći i odhacza pierwszy punkt na swojej liście - liście rzeczy do zrobienia przed każdymi kolejnymi urodzinami. Lista jest długa bo i życie Jamesa ma być długie, w końcu dopiero kilka lat temu skończył dwadzieścia lat. Ożenił się, kupił dom, zaczął nowe życie. Teraz zaplanował dla siebie wyzwania na kilkadziesiąt lat naprzód, nie wiedząc, że nigdy nie uda mu się tej listy zrealizować. James ginie podczas napadu na sklep monopolowy, w którym w tym czasie robił zakupy. Od tej chwili nie ma już Poppy i Jamesa, nierozłącznej pary nie tylko zakochanych, ale też najlepszych przyjaciół, zostaje tylko Poppy.

     Do Poppy wracamy pięć lat później. Kobieta otrząsnęła się z rozpaczy po śmierci męża, ale w zaznaniu spokoju nie pomaga jej fakt, że zabójca nie został odnaleziony. Cały czas też obarcza się winą, ponieważ to ona wysłała Jamesa do tego sklepu, w którym został zastrzelony. Aby rozliczyć się z przeszłością postanawia zrealizować listę Jamesa, która była dla niego bardzo ważna. Dlatego otwiera restaurację, idzie na lekcje karate, uruchamia alarm przeciwpożarowy i kąpie się w zielonej galaretce. Z każdym kolejnym odhaczonym punktem z listy pozwala swojego zmarłemu mężowi odejść, coraz bardziej i bardziej, aż przestaje być obecny w jej życiu, w końcu należy już do przeszłości.

lista życzeń


W poukładaniu swojego życia na nowo, a przede wszystkim w realizacji listy, pomaga jej Cole - policjant, który przyniósł jej wiadomość o śmierci męża. Mężczyzna jest zafascynowany Poppy i nie daje jej o sobie zapomnieć. Szybko staje się dla niej wsparciem i rusza jej na ratunek za każdym razem, kiedy tego potrzebuję - a Poppy dość często nie potrafi sama sobie poradzić, co jest bardzo irytujące w przypadku dorosłej kobiety. Cole jednak to uwielbia, i mimo że powoli zaczyna mu brakować czasu na własne życie, bierze na siebie kolejne zadania i pomaga ukochanej kobiecie. Cierpliwie czeka, aż dla Poppy skończy się żałoba i kobieta będzie gotowa, by ułożyć sobie życie z innym mężczyzną - z nim, Colem. On już wie, że dla niego to ta jedyna i że tylko z nią może spędzić resztę życia. Ta pewność swoich uczuć daje mu siłę i motywację, by znosić każde zachowanie Poppy.

lista życzeń


Co mi się w książce podobało? Zdecydowanie lista. Sama jestem fanką wszelkich list "do zrobienia", i choć sama nigdy nie wpisuję na nie tak ekstremalnych pomysłów jakie miał James, bardzo mi się ten pomysł podobał. Realizacja kolejnych punktów sprawiała, że akcja była ciekawsza i po prostu coś się działo. Bo gdyby zostawić tylko Poppy i Cole'a, wiałoby nudą. Nie lubię, kiedy cała akcja dzieje się tylko w głowach i sercach bohaterów, a w ich przypadku niestety tak by było. Doszło to tego oczywiście sporo westchnień, uderzeń serca, nerwowych oddechów i innych rzeczy, na które w normalnym świecie nie zwraca się uwagi - bo na przykład nie da się usłyszeć rytmu oddechu osoby stojącej w drugim końcu pomieszczenia, tylko bohaterowie romansów mają takie nadprzyrodzone zdolności.



lista życzeń

Książka nie była zła. Zdecydowanie uratował ją motyw przewodni listy, popychał akcję do przodu. Wątek romantyczny ciężko mi ocenić, bo nie jestem specjalistką od nich i raczej nie czytam książek, w których tylko taki wątek występuje. Dla mnie relacja Poppy i Cole'a momentami była bardzo dziwna i musiałam sobie cały czas przypominać, że przecież Cole chce się ożenić w przyszłości z Poppy, dlatego znosi jej humory i głupie pomysły i cierpliwie czeka zamiast uciekać gdzie pieprz rośnie. Tam, gdzie nie było realizacji listy i śledztwa, szybko robiło się mdło. Na szczęście kilka wątków zostało ze sobą wymieszanych i koniec końców lektura okazała się całkiem znośna. Lekka, niestety mało angażująca - czytałam ją naprawdę długo. Nie zapadnie mi też zapewne w pamięci, ale plusem jest to, że nie zerkałam co chwila ile jeszcze stron do końca, żeby jak najszybciej ją odłożyć.

poniedziałek, 4 stycznia 2021

[59] Kate Hewitt, Julia James, Sarah Morgan - Bulwary nad Sekwaną

Dzisiaj sobie trochę ponarzekam. Sięgając po "Bulwary nad Sekwaną" nie liczyłam na to, że będzie to wybitna lektura. To miał być romans, coś wzruszającego, momentami zabawnego, po prosu książka, którą się czyta dla odprężenia. Prosta historia z dużą dawką emocji, bazująca na utartych schematach. I tego bym nie krytykowała, bo tego na ten moment chciałam. Dostałam jednak coś tak obrzydliwego i tak seksistowskiego, że wprost nie mogłam uwierzyć, że ktoś zgodził się to wydrukować i sprzedawać. Ale po kolei.

"Bulwary nad Sekwaną" to trzy osobne opowiadania różnych autorek, których tematyka kręci się wokół przystojnych milionerów i zakochanych w nich kobiet. Pierwsze opowiadanie, "Paryż dla zakochanych", nie wypadło tak źle na tle pozostałych dwóch. Tak, było idiotyczne, główna bohaterka zachowywała się bardzo głupio, podobało jej się kiedy jej szef był dla niej grubiański i rządził nią. Ot tak się w nim zakochała zupełnie wyłączając myślenie. Mimo że wcześniej była mądrą kobietą i sama bardzo dobrze radziła sobie w życiu prowadząc wielką firmę ojca, po spotkaniu z Damonem okazało się, że zamieniła się w jego marionetkę, która potrzebuje opieki silnego mężczyzny nawet w tak prozaicznych sprawach jak ubiór.

Drugie opowiadanie, "Zaręczyny w Paryżu", jest o byciu prywatną dziwką multimilionera. Autorka nazywa to oczywiście związkiem i uczuciem, ale wątpię, żeby ktoś dał się jej zwieść.  Alexa jest artystką, jest wrażliwa i zakochana, można więc jej wybaczyć głupiutkie zachowanie. Można je poniekąd zrozumieć. Dziewczyna lubi pieniądze, lubi luksus, lub Guya. Jeśli tylko w ten sposób może mieć to co chce, to ok. Tym bardziej, że tutaj początek znajomości jej i Guya jest dobrze rozbudowany, nic nie dzieje się z dnia na dzień właściwie nie wiadomo dlaczego. Od początku układ jest jasny - on jej nie szanuje, ona się na to godzi, ale oboje są szczęśliwi. I mnie to nawet pasuje. Skoro im to pasuje i nikogo nie krzywdzi, nawet taki model związku jest dla mnie do zaakceptowania. Zakończenie jednak jest porażką i zupełnie nie pasuje, wygląda jak krzywo doklejony element z całkiem innej historii. Guy zostaje nagle całkowicie wybielony - i przez to odrealniony - a Alexa, chociaż jeszcze przed chwilą była pełna dumy, nagle zapomina o niej, wierzy we wszytko i wszystko wybacza. A tak nie powinno być. Nie można traktować kogoś jak śmiecia, powiedzieć "przepraszam", pomachać zwitkiem banknotów przed oczami i już mieć wszystko wybaczone.

Ostatnie opowiadanie, "Spotkanie w Paryżu", wywołuje u mnie mdłości. Jak z porwania można zrobić historię miłosną?! Okazuje się, że można. Fabuły nie ma praktycznie wcale. Opowiadanie samo w sobie jest najnudniejsze z trzech, ale do tego jest po prostu obrzydliwe i ma przerażające przesłanie. Mały przykład.  

"Noelle omal się nie rozpłakała. Myślał o wszystkim. Ciężar własnej winy przygniatał ją jak kamień"

Jej wina? Jaka jej wina? Mąż zostawił ją po ślubie bez słowa wyjaśnienia, porwał ją, więził przez kilka miesięcy na prywatnej wyspie, a teraz autorka stwierdza, że gdzieś tam była jej wina? Naprawdę, nie było. Ammar miał był postacią tragiczną przez swoje ciężkie dzieciństwo i despotycznego ojca. Ale  każdy przeżył kiedyś chwilę upokorzenia, został wyśmiany, oszukany, obrażony - i nie jest przez to wariatem. A Ammar tak się właśnie zachowywał, jak skończony szaleniec. "Nie chcę o tym słyszeć, nie będę na ten temat rozmawiał" - jeden z najczęstszych tekstów Ammara. Jak normalna kobieta zachowałaby się w tej sytuacji? Zamilkła i potulnie robiła co jej mężczyzna każe? W tej książce to faceci decydują o wszystkim, bo to oni są zdecydowani, silni, władczy - kobiety przed nimi drżą, biją im serca, bledną. I się słuchają. Bez żadnego wyjaśnienia ze strony autorki dlaczego tak robią.

Podsumowując, nigdy nie czytałam tak słabej i jednocześnie tak szkodliwej książki. Czego uczą te teksty? Że rolą kobiet jest być posłuszną niewolnicą? Że jeśli facet jest bogaty, to można mu pozwolić na wszystko? Że nieważne, że teraz jest źle, bo przecież będzie dobrze - każda bajka kończy się happy endem. nie warto mieć szacunku do siebie, być wolnym, decydować o sobie, żyć w zgodzie z własnymi zasadami - nie, tego nie należy robić, bo niechcący można stracić przystojnego multimilionera, prywatne odrzutowce, wille, ubrania. Skoro pieniądze rządzą światem, to kobieta nie powinna się buntować i też pozwolić im sobą rządzić.

Bogactwa nie równa się kulturze. Wszystkie te "obiekty westchnień" są totalnymi gburami - wszyscy trzej! Są oczywiście przystojni, niewyobrażalnie bogaci, a przy tym niekulturalni, chamscy nie tylko dla swoich ukochanych ale też pracowników, kelnerów - jednym słowem dla tych, którzy nie są równie bogaci jak oni. Bohaterki za to są słabe - głównie na umyśle, delikatne i kruche. Noelle ciągle słyszała od męża, że jest za chuda. Ejże, ciągłe powtarzanie komuś, że jest za chudy, nie jest urocze. Jest tak samo chamskie i krzywdzące jak powtarzanie komuś, że jest za gruby.

Odradzam czytanie tej książki. Odradzam jej posiadanie, kupowanie, wypożyczanie, dawanie komuś w prezencie. Ona nie jest po prostu kiepska, ona jest szkodliwa. Przerażające jest to, że w XXI wieku takie treści są pisane (i to przez kobiety, do cholery!) i upubliczniane.