niedziela, 1 grudnia 2019

[57] Louisa Reid - Miłość za wszelką cenę

Miłości matki powinno się ufać. Powinno się jej być pewnym jak niczego innego na świecie. Czerpać z niej siłę, inspirację i pociechę. Być pewnym, że kiedy wszystko inne się wali, zawodzi i smuci, miłość matki zawsze będzie, choćby tylko już w naszych wspomnieniach. Audrey, bohaterka książki "Miłość za wszelką cenę" nigdy nie zwątpiła w to, że jej matka ją kocha. Wiele rzeczy tłumaczyła i usprawiedliwiała tym uczuciem. Polegała na nim i wierzyła, że może mu ufać. 

książka młodzieżowa

Audrey przeprowadza się razem z mamą i młodszym bratem do nowego miasta. Musi zacząć wszystko od początku w nowym miejscu, w nowej szkole, zupełnie bez przyjaciół. Nie pomaga jej w tym fakt, że dziewczyna choruje na depresję i okalecza się, przez co wśród rówieśników zostaje przyjęta jako dziwaczka i ktoś niebezpieczny. Leo jednak wydaje się zupełnie nie zwracać uwagi na problemy Audrey. Widzi tylko to jak niesamowitą i radosną dziewczyną jest ona przy nim. Tylko on zdaje się zauważać, jak bardzo Audrey zmienia się w obecności swojej matki i jak dziwne są ich relacje.

książka młodzieżowa

Na czym polega dziwność relacji matki z córką i na co tak naprawdę choruje Audrey, nie zdradzę wam, ponieważ popsułabym całą radość z czytania. Niestety, nie mogę wam obiecać, że będziecie zaskoczeni, kiedy największa tajemnica zostanie ujawniona. Pomysł na fabułę mi się podobał, ale rozczarowało mnie trochę wykonanie. Bardzo wcześnie dostrzec można wiele znaków, że coś jest nie tak. Podczas rozmów Audrey z matką, jej wspomnień, jej wizyt w szpitalu. Bardzo irytowało mnie, że bohaterowie nie widzieli jak bardzo absurdalne są to sytuacje. Zakończenie też oceniam jako średnie. Nie było mocno wstrząsające - a tego się spodziewałam, ponieważ reszta książki była trochę mdła, więc myślałam, że może chociaż zakończenie będzie mocne. 

książka młodzieżowa

Koniec końców książkę oceniam jako średnią. Na wielki plus oryginalny pomysł na fabułę, nie spotkałam się z czymś takim ani w innych książkach, ani w filmach czy serialach. Niestety, to nie wystarczyło, żeby książka była mocno wciągająca. Trochę ciężko mi się ją czytało, były strasznie długie momenty, kiedy najzwyczajniej się nudziłam. Zakończenie mnie rozczarowało, więc ucieszyłam się, że to już koniec książki. Niestety, nie polecam jej.

książka młodzieżowa

wtorek, 29 października 2019

[56] Eric Berg - Zatoka cieni

Zaczyna się niepozornie - starsza kobieta próbuje popełnić samobójstwo. A później wszystko się komplikuje, na jaw zaczynają wychodzić dawne sekrety i kłamstwa. Psychoterapeutka Ina nawet nie podejrzewa, do czego doprowadzi ją chęć pomocy swojej pacjentce.

kryminał

Marlene skacze z balkonu, mimo że pozornie wiedzie szczęśliwe życie i nie ma powodu by odebrać sobie życie. Ina czuje się w obowiązku dotrzeć do tej kobiety i pomóc jej rozwiązać problemy, które tak skrzętnie ukrywa. Najdziwniejsze jest to, że to mężowi kobiety zależy najbardziej na milczeniu żony. 

Akcja książki rozgrywa się jednocześnie w teraźniejszości i w przeszłości. Ina pomaga Marlene uporać się z poczuciem winy i smutkiem, kobieta dzięki terapii powoli się otwiera i coraz więcej zdradza, przez co wciąga psychoterapeutkę w swoją makabryczną przeszłość. Równocześnie poznajemy historię kilkorga ludzi oszukanych przez tego samego człowieka, którzy postanawiają na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość i odzyskać swoje pieniądze.

kryminał

Książka dość szybko robi się przewidywalna i zakończenie nie jest zaskakujące. Nie ma w niej niestety stopniowo budowanego napięcia i oczekiwania w niecierpliwości na rozwiązanie zagadki. Sama historia nie należy też do najbardziej skomplikowanych. Jest dość prosta, bardzo łatwa do przewidzenia, nie zaskakuje. Dużo lepiej od wątku kryminalnego wypadły charaktery postaci, choć i tu można było postarać się bardziej. 

kryminał


To co mi się w tej książce podobało, to możliwość śledzenia jak ciężka sytuacja zmienia ludzi. Z spokojnych, miłych i empatycznych zmieniają się w zdesperowanych, nerwowych i gotowych na bardzo wiele. To uświadamia, że nigdy nie wiemy jak sami się zachowamy w trudnej sytuacji, póki jej nie doświadczymy. Łatwo nam oceniać ludzi postawionych pod ścianą, ale bardzo trudno nam się wczuć w ich sytuację. 

"Zatoka cieni" wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiła, nie była też jednak wielką klapą. Przeczytałam, trochę się wciągnęłam, ale pewnie niedługo zupełnie o niej zapomnę. Nie mogę ani polecić, ani odradzić. Fani kryminałów będą nią zawiedzeni, ponieważ jest ona zbyt przewidywalna i zakończenie nie zaskakuje.

kryminał

sobota, 19 października 2019

[55] Miles Cameron - Czerwony rycerz

Jeśli lubicie historie o mężnych rycerzach, mądrych królowych,  strasznych potworach i zakazanej miłości, to "Czerwony Rycerz" jest książką dla was. Zarezerwujcie sobie na niego najlepiej kilka wieczorów, ponieważ jest to naprawdę opasłe tomiszcze, które na dodatek jest tylko pierwszą częścią z czterotomowej serii. Trzy kolejne tomy jeszcze przede mną, ale "Czerwony Rycerz" spodobał mi się na tyle, że z pewnością sięgnę i po nie.

recenzja książki

Książka Milesa Camerona  to fantastyka w najlepszym wydaniu. Tytułowy Czerwony Rycerz wraz ze swoją kompanią najemników zostaje wynajęty do odnalezienia i zabicia potwora z Dziczy, który napadł na domostwo w pobliżu klasztoru. Kiedy okazuje się, że potworów jest więcej i prawdopodobnie planują one atak na znajdujący się przy granicy z Dziczą klasztor, kontrakt zostaje przedłużony i rozszerzony - teraz Czerwony Rycerz wraz z towarzyszami mają bronić królestwa Alby przed inwazją z Dziczy aż do przybycia królewskich posiłków.

recenzja książki


Akcja książki biegnie wielotorowo. Z jednej strony śledzimy losy Czerwonego Rycerza i oblężenia klasztoru, poznajemy jego towarzyszy oraz tajemnice mieszkanek klasztoru. Z drugiej towarzyszymy kolejnym bohaterom - królowi, królowej, rycerzom, kupcom, potworom. Wszystkim tym, których drogi prowadzą do klasztoru na granicy Dziczy i gdzie w końcu wszyscy się spotykają w decydującej biwie.

recenzja książki


Książka napisana jest fenomenalnie. Akcja jest wyważona, toczy się w idealnym tempie. Bohaterów jest sporo i na początku czułam się lekko przytłoczona ich ilością, ale ze względu na grubość książki miałam dużo czasu na poznanie ich - nie tylko z imion, ale też z charakterów i ich historii. Autorowi udało się bardzo dobrze przelać na papier niepowtarzalną atmosferę magicznego świata, do którego chce się wrócić w następnej części serii. Dla mnie wielką gratką były też opisy walk. Nie były bardzo długie i nudne, ale było ich dużo. Mnie taka ilość się podobała, ale dla kogoś o innych gustach czytelniczych może to być wielki minus i pewnie chętnie by je ominął.

recenzja książki

"Czerwony Rycerz" to wciągająca i bardzo dobrze napisana książka o bohaterach i potworach, pozbawiona jednak cukierkowatości i naiwnej idealizacji któregokolwiek z bohaterów. Fabuła jest ciekawa i umiejętnie poprowadzona, czytelnik kibicuje bohaterom i pędzi przez rozdziały do przodu, żeby jak najszybciej poznać ich losy. Według mnie ta książka jak najbardziej zasługuje na pochwałę i polecenie.

poniedziałek, 14 października 2019

[54] Tim Severin - Wiking. Dziecko Odyna


książka o wikingach

Nikt, kto lubi historie o wikingach, nie może przejść obojętnie obok tej książki - i okładki! Zapowiada ona wciągającą historię młodego wikinga podróżnika, odrobinę magii i bogów nordyckich, oraz całe mnóstwo niesamowitych przygód. Okładka nie kłamie. "Wiking. Dziecko Odyna" to rozbudowana i wciągająca historia podróży Thorgilsa, wzbogacona o klimatyczne tło średniowiecznej Europy oraz dzikiej Winlandii. 

Historia Thorgilsa Leiffsona rozpoczyna się od niesamowitej historii jego matki, tajemniczej Thorgunny. Kobieta ta przybyła nie wiadomo skąd, mimo swojego wieku i braku urody uwiodła młodego Leifa Szczęściarza, a na koniec umarła w niewyjaśnionych okolicznościach. Już za życia uznawana była za czarownicę i budziła lęk. Thorgils nie znał matki, ponieważ ta, jako malutkie dziecko, odesłała go do jego ojca. Chłopiec odziedziczył jednak po matce zdolność do przewidywania przyszłości. Był to dar, który go wyróżniał i który w znaczący sposób wpłynął na jego przyszłość.

książka o wikingach

Thorgils, jak wielu jego rodaków, nie był przywiązany do jednego miejsca. Dom ojca opuścił dość wcześnie i przez kilka lat mieszkał w Winlandii - części Ameryki Północnej odkrytej przez wikingów. Tak zaczęły się jego wędrówki od wyspy do wyspy, i od lądu do lądu. Thorgils przebywał na Islandii, Grenlandii, Hebrydach, w Irlandii. Był wojownikiem, mnichem, niewolnikiem, uczniem druida. Zakochał się, zdobył nowych przyjaciół i wrogów, uczył się i pogłębiał swoją wrodzoną umiejętność widzenia przyszłości. "Wiking. Dziecko Odyna" to wspaniały przewodnik po krajach północy XI wieku. Opisane tam są krajobrazy, system prawny, zwyczaje, życie codzienne, życie rodzinne, polityka i konflikty zbrojne. Fabuła stylizowana jest trochę na sagę, ale język i składnia są jak najbardziej współczesne. Książka napisana jest prostym językiem i bardzo szybko się ją czyta.

książka o wikingach


Głównego bohatera nie da się nie lubić. Poznajemy go jako dziecko i towarzyszymy mu w dorastaniu. Widzimy jego błędy, jego porażki ale i zwycięstwa, nie tylko nad innymi ale i nad swoimi słabościami. To nie jest typ idealnego bohatera, który ratuje świat, jest mistrzem we wszystkim, czego się dotknie, i do tego jeszcze kochają się w nim wszystkie kobiety. Thorgils jest bardzo prawdziwy, taki swojski. 

książka o wikingach


Fabułę ciężko byłoby streścić, ponieważ nie posiada ona głównego wątku, nie dąży do jakiegoś zakończenia i wyjaśnienia. To raczej ciąg opowiadań z kolejnych etapów życia Thorgilsa. Każda jego podróż to osobna przygodna, osobna historia. Książkę można sobie dzięki temu podzielić na osobne części i czytać partiami. Ta książka raczej nie wciągnie was na tyle, że będziecie zmuszeni przeczytać ją w jeden wieczór. Akcja i napięcie naprzemiennie rośnie i opada, pozwalając zrobić sobie przerwę od czytania.

książka o wikingach

"Wiking. Dziecko Odyna" to wciągająca historia podróży po XI-wiecznej północnej Europie. To nie tylko ciekawe przygody głównego bohatera, ale też charakterystyka średniowiecznej Skandynawii w skrócie. Opis tej codzienności tworzy niepowtarzalny klimat i pomaga lepiej wczuć się w historię. Mnie książka bardzo się podobała, wpisała się w mój gust czytelniczy i zdecydowanie ją polecam.

poniedziałek, 7 października 2019

[53] Mika Waltari - Mikael Karvajalka



recenzja książki

Zdarza wam się, że jakieś książki kupują was okładką? Mnie dosyć często, zwłaszcza, kiedy robię zakupy w księgarni a nie online. Kiedy zobaczyłam książkę Mika (Mike?) Waltari od razu wiedziałam, że to tematyka dla mnie. "Mikael Karvajalka" opowiada historię życia i podróży młodego Fina. Mikaelowi przyszło żyć w naprawdę burzliwych czasach i już od maleńkości w jego życiu obecna była przemoc. Po napadzie na wioskę, w którym zginęli jego rodzice, chłopiec trafił pod opiekę zielarki. Jej zawdzięczał swoje zainteresowanie medycyną i początki edukacji w miejscowej szkole katedralnej, które to przyczyniły się do wielu zawirowań w jego późniejszym życiu.

Młodego Mikaela z domu wygnała wojna i niebezpieczne znajomości, które nieopatrznie zawarł. Razem ze swoim przyjacielem opuszczają Finlandię i rozpoczynają wielką podróż przez kilka krajów europejskich. Dla każdego z przyjaciół podróż wygląda inaczej, w innych wydarzeniach biorą udział. Ciągle jednak towarzyszy im widmo wojny, wielkie przemiany społeczne, a nawet Inkwizycja. 

recenzja książki


Rzeczywiste wydarzenia historyczne w tle zawsze bardzo mnie cieszą, bo traktuję wtedy lekturę jako dodatkowo pouczającą i zawsze jakąś wiedzę z niej wynoszę. Niestety, mimo że książka "Mikael Karvajalka" miała być książką historyczną i właśnie to barwne tło miało być jej największą zaletą, zupełnie mi się ono nie podobało. Nie zostało ono dobrze przedstawione, rozbudowane i wyjaśnione. Autor skupił się na postaci głównego bohatera i opisał tylko mały fragment tamtej rzeczywistości, który bezpośrednio miał wpływ na chłopaka. Duży wpływ na to miała również narracja pierwszoosobowa. Czytelnik wie tylko to, co wie Mikael. A ten, pomimo swojej niezaprzeczalnej inteligencji i zdolności do bycia zawsze w centrum ważnych wydarzeń, nie potrafił przejrzeć wszystkich mechanizmów zdarzeń i nie wszystko do niego docierało. 

Nie do końca przypadł mi też do gustu styl, w jakim książka została napisana. Mam wrażenie, że po trosze była ona kreowana na komedię, a to zupełnie mi tu nie pasowało. Niektórzy bohaterowie byli tak komiczni i nierealni, że psuli nawet najciekawszą akcję. Wydaje mi się, że tylko Mikaela można było traktować serio, a i to nie zawsze. Czasami zachowywał się tak idiotycznie i nierealnie, że nie mogłam w to uwierzyć. Bądź co bądź książka miała być i była o wojnie, ale ani ci bohaterowie ani akcja do wojny mi nie pasowała. Za mało tam było prawdy a za dużo komizmu. 

recenzja książki


"Mikael Karvajalka" to pierwsza część historii Mikaela, ja jednak nie mam ochoty sięgać po następną. Niestety, nie mogę jej polecić fanom książek historycznych. Natomiast jeśli ktoś szuka oryginalnego stylu i niepowtarzalnego sposobu prowadzenia akcji, powinien się tą książką zainteresować. Styl autora był dla mnie prawdziwą nowością, i mimo że czytam dużo książek historycznych, ta wyróżniła się na tle innych. Niestety, dla mnie nie było to wyróżnienie pozytywne, ale to już oczywiście kwestia gustu czytelniczego.

środa, 2 października 2019

[52] John Irving - Aleja Tajemnic

Czasami natrafiam na książki, które nie do końca potrafię zrozumieć. Powieści, których akcję w prawdzie rozumiem, ale mam wrażenie, że umyka mi głębszy sens. "Aleja Tajemnic" jest właśnie taką historią.


recenzja książki

Juan Diego jest pisarzem i wykładowcą. Za namową swojego byłego studenta wyrusza w podróż na Filipiny, aby spełnić daną komuś dawno temu obietnicę. Nierozważnie przestaje regularnie przyjmować leki, przez co przez całą podróż dręczą go sny o przeszłości. W nich poznajemy historię mężczyzny i jego wczesne lata życia spędzone na wysypisku śmieci w Meksyku. Poznajemy też jego siostrę Lupe - największą zagadkę tej książki.

Juan i Lupe byli jednymi z tysięcy dzieci mieszkających w meksykańskich slumsach. Żyli na wysypisku, gdzie śmieci pozbywano się paląc je, w otoczeniu zdziczałych psów. Dzięki wielkiemu zamiłowaniu Juana do książek los zetknął dzieci z jezuitą Pepe z pobliskiego sierocińca. Dzięki niemu rodzeństwo dostało szansę na lepsze życie, i to dzięki niemu ich losy potoczyły się tak, jak się potoczyły.

recenzja książki


Juan był bardzo inteligentnych chłopcem. Uwielbiał czytać, sam uczył się obcych języków. Po wielu perypetiach udało mu się opuścić Meksyk i już w Stanach Zjednoczonych skończyć studia. Osiągnął sukces. Jak wiele zawdzięczał swojej siostrze? Właśnie to trudno stwierdzić. Lupe była niezwykłą i jednocześnie przerażającą dziewczynką. Mówiła we własnym języku, który tylko jej brat rozumiał. Do tego była telepatką - mogła czytać w myślach każdego człowieka, co często prowadziło do zabawnych sytuacji. Posiadałą również dar jasnowidztwa. Dobrze wiedziała jaki los czeka na jej brata i wiedziała, co się stanie z nią, jeśli oboje pójdą dalej tą drogą. Czy wiedząc co się zdarzy mogła odmienić swoją przyszłość? Czy musiała się poświęcić, żeby umożliwić bratu osiągnięcie sukcesu? Lupe z pewnością w ten sposób myślała.

Historia opisana w retrospekcjach bardzo mi się podobała. Miała ona niepowtarzalny klimat. Była jednocześnie smutna i zabawna, a bohaterów nie można było nie lubić. Były to postaci raczej proste, posiadające swoje wady i słabości, ale przez to takie prawdziwe. Największą jednak zaletą tych fragmentów była fabuła. Akcja była wciągająca, zdarzały się nieprzewidziane zwroty i momenty trzymające w napięciu. Szkoda, że rozdziały opisujące teraźniejszość tak bardzo się różniły. To chyba właśnie z nimi miałam największy problem. Nie potrafiłam rozróżnić jawy od przywidzeń. Wszystkie bieżące wydarzenia relacjonowane przez dorosłego Juana wydawały mi się narkotyczną wizją narratora. Trudno mi było poskładać je sobie w jedną spójną całość. Szybko kartkowałam dalej, żeby wrócić do przeszłości i historii rodzeństwa.

recenzja książki


"Aleja Tajemnic" koniec końców mi się podobała. To naprawdę wciągająca i poruszająca historia, z ciekawą fabułą i interesującymi postaciami. Mnie osobiście nie podobały się fragmenty z teraźniejszości, i gdyby cała książka napisana była w takim stylu, pewnie nie doczytałabym jej do końca. Nie do końca przypasował mi styl autora, pewnie więc nie sięgnę już po jego książki. "Aleję Tajemnic" jednak polecam. Mimo, że czytało mi się ją ciężko, historia była naprawdę bardzo dobra i cieszę się, że ją poznałam.

wtorek, 1 października 2019

[51] Tessa Afshar - Perła w piasku

Skuszona okładką i opisem książki, obiecującym orientalną historię jednej z biblijnych postaci, sięgnęłam po książkę. Liczyłam na piękne opisy przyrody i zwyczaje mieszkańców pustyni. Na dramatyczne wydarzenia, żywych bohaterów, jednym słowem - porywającą historię. Niestety, lektura okazała się gorzej niż zła.



Zacznijmy od tego, że jeden z najciekawszych okresów życia Rachab został praktycznie pominięty. Jej życie w Jerychu było opisane pobieżnie, jakby w ogóle nie miało znaczenia. Tak, było nieprzyjemne, z pewnością nie mogło zostać uznane za inspirujące, ale stanowiło takie pole do popisu dla autora. Starożytne Jerycho z niezdobytymi murami, ze swoimi krwiożerczymi bogami, ze skandalicznym sposobem życia najbogatszych. No ale trudno, pomyślałam sobie, autorka ominęła to bo na pewno chciała skupić się na czymś innym, czemu poświęci większość książki.

"Perła w piasku" jest tak przesycona religijnością autorki, że momentami aż nie mogłam tego znieść. Miałam wrażenie, że czytam nie powieść, a podręcznik do religii. Problem leżał chyba w tym, że autorce nie udało się zachować równowagi pomiędzy akcją a wywodami na temat miłości Boga. Książka była po prostu nudna. Samo nawrócenie Rachab było bardzo naciągane. O Bogu opowiedział jej żołnierz z Jerycha, a ona po kilku zdaniach stała się jego znawczynią i gorliwą wyznawczynią. Kobieta przyzwyczajona do innych bogów powinna wysnuć inne wnioski i dużo trudniej powinno jej być uwierzyć w tak odmienne bóstwo. Dla niej powinno to być w ogóle niepojęte, że jakikolwiek bóg może być tak dobry. Jej nikt nie przekonywał, nikt jej nie opowiadał, nie nauczał, sama odkryła prawdę. Nierealne.



Jerycho zostaje zdobyte, a jedyni ocalali - Rachab i jej rodzina, przyłączają się do Hebrajczyków, wrogów. Kolejny zgrzyt. Hebrajczycy byli potworami, inaczej tego nazwać nie mogę. Ocenili innych przez pryzmat własnej wiary i zwyczajów, uznali mieszkańców Kaanan - wszystkich! - za grzeszników, którzy nie zasługują na życie. I ich sukcesywnie wymordowywali. Oczywiście, głosząc jednocześnie nauki o miłosierdziu. Dla mnie była to potworność, zwłaszcza opis zdobywania Jerycha. Nie potrafię zrozumieć, jakim trzeba być człowiekiem, żeby po czymś takim z własnej woli dołączyć do morderców swoich sąsiadów, przyjaciół, dalszych krewnych? Jak bardzo trzeba było ich nienawidzić, żeby ucieszyć się z ich śmierci i stać się jednym z oprawców, przyczyniać się do kolejnych mordów? Rachab i jej rodzina to zdrajcy. Kobieta wiedziała o planach Hebrajczyków i pomagała im. Jak to mogło nie splamić jej sumienia gorzej niż bycie prostytutką? Wiem, że historia chrześcijaństwa pełna jest przemocy w imię wiary. Ale w "Perle w piasku" mamy pochwałę tych czynów i zupełny brak obiektywizmu.



Autorka pisze naprawdę pięknie. Ma świetny styl, fragmentami o miłości i wybaczeniu potrafi trafić do serca czytelnika. Szkoda tylko, że nie zna umiaru i nie poświęca w ogóle czasu na budowanie akcji. W książce jest tyle absurdów, że nie wiem jakim cudem dotrwałam do końca. Rachab poznaje Hebrajczyków, kiedy ci przychodzą do miasta szpiegować. Śmiać mi się chce, w jaki sposób autorka to opisała, jak bardzo beznadziejne to było. Szpiegowanie nie było Hebrajczykom potrzebne - nie mieli zamiaru używać podstępu ani tak naprawdę walczyć. "Szpiedzy" weszli tylko do jednego budynku i rozmawiali tylko z jedną osobą. To ma być "szpiegowanie"? No chyba jednak nie. Co dalej? Rachab twierdzi, że lista grzechów jej i jej rodziny ciągnie się w nieskończoność, a mowa jest tylko o profesji kobiety i oddaniu w ofierze dziecka jej siostry. Ona i jej rodzina to zdrajcy, a traktowani są jako postacie pozytywne. Szalmon to głupek, który uważa, że jego pierwsze małżeństwo było jałowe, bo jego żona nie była równie fanatyczna jak on - dokładnie takie słowa zostały użyte.

 Po opuszczeniu ruin Jerycha, zaczyna się wielka historia miłosna Rachab i Szalmona. To akurat mi się podobało. Było coś rozczulającego w ich wzajemnych unikach i niepewności, w ich walce z własnymi uczuciami. Naprawdę dobrze przedstawiony został strach i wstyd Rachab, żal i miłość Szalmona. To wszystko poszło dobrze, naturalnie i gładko, z morałem i jakąś lekcją. Ale tak nudno, że do czytania musiałam się zmuszać. Bo oprócz zapewnień o wzajemnej miłości i ciągłych rozmyślań Rachab i Szalmona na temat Boga, wybaczania i pokuty, nie działo się zupełnie nic.



Podsumowując, książki nie polecam. Nie ma w niej żadnej akcji ani fabuły. Autorka wprawdzie pisze bardzo dobrze, ale tematyka spodoba się bardzo wąskiemu gronu czytelników, większości nie spodoba się bezkrytyczne podejście do aktów ogromnego okrucieństwa. Autorka opisała ohydne mordowanie mieszkańców miast, które nic nie zawiniły Hebrajczykom.  Kiedy zaczynała pisać o sprawiedliwości Hebrajczyków, która jest po prostu okrucieństwem, jej bohaterów zaczynało się nienawidzić.  Bóg Hebrajczyków był bogiem bardzo mściwym i okrutnym, który karał nie za grzechy, ale za nieczczenie go. Mnie ta lektura na pewno nie sprawiła przyjemności. Fakt, wzbudziła silne emocje, nie mogłam nie czuć gniewu czytając o czynach Hebrajczyków. Ale to nie jest to, czego oczekuję od dobrych książek. Dla mnie ta książka to kompletna pomyłka.




czwartek, 5 września 2019

[50] Trudi Canavan - Anioł Burz



W drugiej części trylogii Prawo Milenium akcja nagle przyspiesza, a czytelnikowi trudno nadążyć za wydarzeniami i ciągłymi podróżami między światami. Poznajemy nowe miejsca i nowych bohaterów - całe mnóstwo. O ile życie Rielle staje się w miarę spokojne, o tyle to co robi Tyen, to jeden wielki chaos.

Dziewczyna zostaje podopieczną największego maga rządzącego światami. Na jego polecenie zaczyna uczyć się magii, a wszystko po to, by rozwinąć swoją moc i pewnego dnia móc stać się nieśmiertelną. Tymczasem Tyen zostaje szpiegiem i buntownikiem. Musi użyć całej swojej inteligencji i sprytu, by przeżyć w niepewnych czasach, jakie nastały dla wszystkich światów. Tytułowy Anioł Burz wraca z wygnania i chce na nowo władać światami. Podczas jego nieobecności wiele jego praw zostało złamanych, a ludzie zdążyli przyzwyczaić się do życia po swojemu. Teraz wszyscy boją się o swoje życie. Strach popycha ich do działania. Zawiązany zostaje spisek, a buntownicy zaczynają się gromadzić i planować zabicie Anioła Burz.



Drugi tom jest napisany w zupełnie innej atmosferze. Trwają walki, buntownicy ciągle zmieniają plany. Przenoszą się z miejsca na miejsce, by umknąć przed magami pracującymi dla Anioła Burz. Jest jedno wielkie poplątanie, w którym coraz trudniej było mi się odnaleźć. Powoli traciłam cierpliwość do akcji, która praktycznie nie posuwała się do przodu, mimo że teoretycznie tyle się działo. U Tyena był jeden wielki chaos, a u Rielle wiało nudą. Na początku trochę się działo, ale im dalej tym mniej było akcji.

Wielkim plusem książki, który ją tak właściwie uratował i skusił do sięgnięcia po trzeci tom, jest zakończenie. Zupełnie się takiego obrotu spraw nie spodziewałam i bardzo mi się ono spodobało. Druga część była słabsza od pierwszej. Nie wczułam się w historię Tyena i Rielle. Śledziłam ich losy, ciekawa byłam co się stanie, ale już nie wywoływały one we mnie smutku czy radości. Na dodatek, mocno w oczy zaczęły mi się rzucać schematy, które znaleźć można w innych książkach autorki. O dziwo mnie one nie przeszkadzały, bo uświadomiłam sobie, że to one sprawiają, że mi się te książki podobają. Jednak po przeczytaniu kilku trylogii pewnie będę miała już dość i sięgnę po coś oryginalniejszego. Czy polecam "Anioła Burz"? Jeśli czytaliście "Złodziejską magię" to tak. Jeśli jednak nie znacie pierwszej części, to poleciłabym inną trylogię autorki.

środa, 19 czerwca 2019

[49]Trudi Canavan - Złodziejska magia

książka fantasy


W trylogii "Prawo Milenium" przenosimy się do nowego magicznego świata, stworzonego przez Trudi Canavan. A właściwie, do setek nowych światów. Dzięki obecnej w większości z nich magii możliwe jest przenoszenie się wyszkolonych magów z jednego świata do drugiego. Dzięki temu istnieje międzyświatowy handel, szkoły, szpitale. Ludzie z odległych światów są ze sobą powiązani, łączą ich przyjaźnie i sojusze. Dzięki możliwości podróżowania mogą dzielić się nie tylko dobrami materialnymi na ogromnym targu międzyświatowym, ale też kulturą swoich światów i unikalnymi umiejętnościami.

książka fantasy

Dwójka głównych bohaterów, Tyen i Rielle, pochodzą z różnych światów. Każde z nich dzięki dramatycznego zbiegowi wydarzeń zostaje wepchnięte w sam środek wydarzeń. Nieświadomi istnienia innych światów będą musieli na nowo nauczyć się rzeczywistości, odkrywając wszystkie uroki i cienie podróży między światami. W "Złodziejskiej magii" dokładnie poznajemy świat Rielle i świat Tyena oraz życie bohaterów przed odkryciem istnienia innych światów. Obydwoje oskarżeni zostają o popełnienie zbrodni i wygnani z domów. Z dwóch historii bardziej podobała mi się historia Rielle. Jej pustynny świat był bardziej egzotyczny z niecodziennymi zasadami. Dziewczyna okazała się bohaterką całkiem sympatyczną, której mocno współczułam. Czytając jej historię miałam poczucie bezsilności, ponieważ została ona uwikłana w coś, co ją przerosło i czego konsekwencje były naprawdę ciężkie dla niej. W najgorszym dla niej momencie nie mogła liczyć na wsparcie osób, które były jej najbliższe. Jej historia jest naprawdę smutna.

książka fantasy

Tyen żyje w świecie zupełnie innym. Jest studentem w szkole magii, żyje w wielkim mieście pełnym maszyn napędzanych magią. Podczas wyprawy naukowej odkrywa coś, co na zawsze zmieni jego życie. Gdyby nie jego dobre serce i chęć niesienia pomocy, prawdopodobnie nie przydarzyłyby mu się żadne problemy. Raz podejmując decyzję, którą dyktowało mu serce, skazał się na tułaczkę w swoim świecie. Historia ucieczki Tyena nie była tak interesująca jak historia Rielle. Może za dużo tam było maszyn i technologii, a za mało kultury danego regionu i zwyczajów? Trudniej było mi się wczytać w tę część historii. Tyena jednak polubiłam, to dobrze napisana postać. Tak samo ja Rielle, tak i jego kształtują wydarzenia. 

książka fantasy


 "Złodziejka magia" to pozycja, która powinna spodobać się nie tylko fanom fantastyki. Więcej w niej z przygodówki (rozdziały o Tyenie) i obyczajówki (rozdziały Rielle). Pierwsza część to dopiero wprowadzenie do akcji, dlatego jest spokojniej.

wtorek, 28 maja 2019

[48] Roger Hobbs - Ghostman



Lubię od czasu do czasu obejrzeć jakiś film akcji z pościgami, szybkimi samochodami i pełne przemocy. Jeśli jest to dobry film, zapewnia całkiem niezłą rozrywkę. Nie czytałam jednak do tej pory książki o takiej tematyce. "Ghostman" jest historią jednego napadu na bank, w którym nic nie poszło zgodnie z planem. Ktoś zginął, ktoś zaginął, a najważniejsze, że nie wiadomo co się stało z pieniędzmi. Tytułowy Ghostman, czyli facet "od znikania" w ramach starego długu wdzięczności ma znaleźć pieniądze i posprzątać po napadzie, tak by nikt nie powiązał go z człowiekiem odpowiedzialnym za wszystko.



Bałam się trochę, że "Ghostman" okaże się zbyt trudną lekturą, pełną fachowych pojęć i opisów, których nie zrozumiem. Na szczęście nawet te trudniejsze zagadnienia zostały wytłumaczone. Autor nie przedłużał opisów broni, choć wymieniał szczegółowo każdy jej rodzaj, jaki posiadali bohaterowie. Rozumiem jednak, że to było konieczne, ponieważ w całej historii broń była równie ważna co bohaterowie epizodyczni, a w niektórych momentach nawet ważniejsza.



Ghostman, czyli Jack, nie był bohaterem, który przez całą książkę stara się, żeby czytelnik go polubił. Wręcz przeciwnie, Jack zarówno w kontaktach w innymi ludźmi jak i w swoich wewnętrznych monologach czy wspomnieniach był postacią oziębłą, pozbawioną współczucia i ludzkich odruchów. Żył tylko swoją pracą i tylko ona miała dla niego znaczenie. Był naprawdę dobry w tym co robił, w zmienianiu tożsamości i wodzeniu wszystkich za nos. Był inteligentny i sprytny, a to, w jaki sposób udawało mu się wykaraskać z każdych kłopotów, nie było sztuczne czy oklepane. Trzeba jednak przyznać, że Jack nie był okrutny. Był profesjonalistą w każdym calu, i tak przesiąkł swoją pracą, że nie pozostało w nim nic poza Ghostmanem. Świetnie czyta się książki z takim bohaterem, kiedy akcja jest zagmatwana i wciągająca, nic wtedy nie rozprasza, a sam główny bohater jest przewodnikiem, który prowadzi przez meandry fabuły, bez niepotrzebnego zawracania głowy swoją osobą i swoimi odczuciami. Polubić go jednak nie ma za co.



Akcja książki bardzo szybko się gmatwa i robi interesująca, na szczęście nie trzeba się przebijać przez kilkadziesiąt stron nieciekawego tekstu. Sprawa napadu na bank, z pozoru bardzo prosta, okazuje się bardzo skomplikowaną akcją, w której wcale nie chodziło o zagarnięcie pieniędzy banku dla siebie. W samym centrum znajduje się Jack, który najpierw musi odkryć całą prawdę, a później poprowadzić ją w taki sposób, żeby jak najwięcej ugrać dla siebie - przede wszystkim własne życie. Książka była bardzo wciągająca, czytając ją trzeba było oderwać się od rzeczywistości i mocno skupić się na akcji. Znalazłam w niej wiele nowinek, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Podobała mi się, ale chyba jednak to nie będzie moja ulubiona tematyka. 


środa, 22 maja 2019

[47] Brittainy C. Cherry - Powietrze, którym oddycha

Cegiełka po cegiełce budujemy swoje życie. Dokładamy starań, aby nasze związki były silne. Tworzymy domy, które urządzamy latami. Planujemy, marzymy o przyszłości. Myślimy o tym, co jeszcze przed nami, co nowego osiągniemy, co zrobimy. I nie myślimy wcale o tym, że to co już mamy, nie jest nam dane na zawsze. Te mocne fundamenty, na których oparliśmy całe nasze życie, mogą ot tak zniknąć, a nasze życie zamienić się w ruinę. 




Elizabeth i Tristan stracili swoich bliskich. Ona męża, on żonę i syna. Jedna chwila, jeden wypadek samochodowy wytrącił ich nagle z ich orbit. Życie po śmierci ukochanych jest najtrudniejszą rzeczą, z jaką do tej pory musieli się zmierzyć. Każde z nich przeżywa swoją żałobę na swój sposób. Elizabeth ucieka z córką z domu i przenosi się do matki, bo nie wyobraża sobie, że mogłaby dalej prowadzić stare życie. Córka daje jej jednak siłę i to dla niej postanawia wrócić i poskładać swoje życie od nowa. Tristan odciął się od wszystkiego, co znał. W nowym miejscu nie czuje się jak w domu. Jest miejscowym dziwakiem, którego wszyscy unikają. Wszyscy, oprócz jego sąsiadki - Elizabeth. Kobieta dostrzega w nim smutek, który ją przyciąga, ponieważ sama dobrze go poznała od śmierci męża. Zaprzyjaźnia się z nim, a w końcu w nim zakochuje. Nawzajem pomagają sobie pogodzić się z tym co się stało i odnaleźć nowy sens życia.




"Powietrze, którym oddycha" to klasyczny wyciskacz łez. Elizabeth i Tristan to postacie bardzo skrzywdzone, nad którymi czytelnik się lituje i życzy im jak najlepiej. Ich smutek i złość jest opisana bardzo realistycznie, nie sposób nie wczuć się w ich historię i przeżywać ich smutku razem z nimi. To bardzo emocjonalna historia, która gra na naszych uczuciach. Jeśli lubicie książki o niezbyt skomplikowanej fabule, ale za to całej palecie emocji, to lektura dla was. Niestety mnie zabrakło tam akcji, były momenty, kiedy się nudziłam, ponieważ zupełnie nic się nie działo. Nie samymi emocjami czytelnik żyje, trochę akcji też musi być. Fabuła została ciekawie wymyślona i zakończenie było bardzo niespodziewane. Coś mi jednak w nim nie pasowało, zachowanie czarnego charakteru było bardzo mocno przerysowane. Pozostałe postaci były spójne i realistyczne, ta jedna tylko nie do końca się udała. 

Książkę oceniam jednak bardzo pozytywnie. Wciągnęłam się w nią, a to najważniejsze. Może gdybym pod koniec ciągle się od niej nie odrywała nie miałabym wrażenia, że czytam i czytam a tu nic się nie dzieje. Bardzo spodobał mi się styl pisania autorki. W naprawdę piękny sposób pisała o rzeczach zarówno zwyczajnych jak i tych trudnych do wyrażenia słowami. Cieszę się, że zabrałam tę książkę na majówkę.

poniedziałek, 15 kwietnia 2019

[46] Linda Bleser - Dom łez



Zastanawialiście się kiedyś jak potoczyłoby się wasze życie, gdybyście w którymś ważnym momencie podjęli inną decyzję? Skończyli inną szkołę, przyjęli propozycję innej pracy, oświadczyli się innej dziewczynie? Albo zrobili inaczej coś małego: poszli na imprezę mimo chęci pozostania w domu, raz wrócili do domu inną trasą, zapytali o drogę nie pierwszą ale drugą napotkaną osobę?  Linda Bleser w swojej książce zwraca uwagę na to, jak wiele może się zmienić w życiu za sprawą jednej decyzji.

Matka Jenny popełniła samobójstwo. Osierocone siostry całe życie trzymają się razem, opiekując się jedna drugą. Pewnego dnia Jenny otwiera drzwi do tajemniczego pokoju i traci przytomność. Kiedy się budzi okazuje się, że jej matka żyje. A zamiast młodszej siostry ma... starszego brata. Prowadząc własne śledztwo zagłębia się w tę inną przeszłość. Okazuje się, że inaczej podjęte decyzje wpłynęły na to, że życie Jenny z alternatywnej rzeczywistości potoczyło się zupełnie inaczej.


Jenny z jednej alternatywnej rzeczywistości trafia do kolejnych. Poznaje inne wersje swojego życia, doświadcza tego, co prawdziwa ona utraciła. Ale też przede wszystkim zaczyna doceniać to, co ma. Tęskni za swoim nieidealnym życiem i snuje plany o tym, jak mogłaby naprawić w nim to, co przez swoje nastawienie i lęki zepsuła. Jej podróż jest bardzo oczyszczająca, to forma terapii, która pomaga jej się otrząsnąć ze smutku i lęku, które odczuwa od dnia śmierci matki. Jenny odkrywa w sobie nową energię i zaraża nią czytelnika. Autorka pokazuje, że pozornie trudne problemy i konflikty można w bardzo łatwy sposób rozwiązać, zwyczajnie szczerze rozmawiając. Czasami jest to bardzo trudny krok, ale kiedy już się go wykona, satysfakcja jest ogromna. Z własnego doświadczenia wiem, że milczenie pogłębia konflikt dużo bardziej niż kolejna kłótnia. Niektórych relacji nie da się już naprawić, ale próba przynajmniej przynosi spokój.



Książka nie była wybitna, a akcja nie była bardzo porywająca. Autorka miała jednak ciekawy pomysł i udało jej się przekazać trochę energii do działania w sferze problematycznych relacji międzyludzkich. Być może niektóre osoby "Dom łez" skłoni do rozmyślań nad własnym życiem i wyborami, a także konsekwencjami, jakie miały one niosły. Dla mnie chyba za mało filozofii tam było, żebym się natchnęła. Dużo lepiej trafił do mnie wątek ratowania relacji z bliskimi. Jeśli lubicie książki spokojne, trochę melancholijne, bez porywającej akcji, to podoba wam się "Dom łez".

poniedziałek, 8 kwietnia 2019

[45] Sabaa Tahir - Imperium ognia

Piękna okładka i interesujący opis fabuły skusiły mnie do przeczytania kolejnej książki fantasy dla młodzieży, mimo że już jakiś czas temu przekonałam się, że coraz mniej podobają mi się historie pisane dla młodszych czytelników. Jak było tym razem?


"Imperium ognia" jest pierwszym tomem serii "An Ember in the Ashes" (swoją drogą nie mam pojęcia dlaczego wydawnictwo przetłumaczyło tytuł książki, a serii nie). Poznajemy w nim dwójkę głównych bohaterów. Laia należy do podbitego ludu, który żyje pod stałą kontrolą okupujących. Jej brat zostaje oskarżony o szpiegowanie dla buntowników i uwięziony, a reszta rodziny zamordowana. Dziewczynie zostaje darowane życie. Ucieka i pomocy szuka u buntowników. Ci jednak nie chcą zrobić niczego za darmo. W zamian za pomoc w uwolnieniu brata, Laia zgadza się zostać szpiegiem i niewolnicą Komendantki - kobiety dowodzącej szkołą walki Masek, zawodowych zabójców. Niedoświadczona wcześniej przez cierpienie, zostaje zabawką w rękach okrutnej kobiety. Wszystkie siły poświęca na to, by przeżyć. A buntownicy ciągle domagają się informacji.

Drugim bohaterem jest Elias, uczeń w szkole dla Masek, a także syn Komendantki. Tuż po narodzinach został porzucony przez matkę i wychowany przez Plemieńców, co wpłynęło na jego charakter. Różni się od swoich rówieśników, nie czuje dumy z powodu tego, kim kiedyś będzie. Jest zdecydowany porzucić wszystko i uciec, mimo wszelkich niebezpieczeństw. Na przeszkodzie stają mu jednak augurowie. Nieśmiertelni magowie, znający przyszłość i potrafiący czytać w myślach, ogłaszają rozpoczęcie Prób, podczas których wybrany ma zostać nowy władca imperium. Elias zostaje jednym z kandydatów.


Ogromnym plusem "Imperium ognia" jest stworzony przez autorkę świat. Pustynny, pełen legend i potworów takich jak ghule czy dżiny. Bardzo obiecująca jest też sama fabuła. Próby, buntownicy, ożywające legendy, przyjaźnie wystawione na próbę. To naprawdę świetnie stworzona historia, ale... niestety, jest ale. Wszystko to jest bardzo niedopracowane i nieprzemyślane. Bohaterowie zachowują się czasami tak głupio, że to aż boli. Autorka wymyśliła sobie trasę, którą ma podążać akcja, i bezwzględnie się jej trzymała, nawet jeśli zachowanie postaci było w tym momencie kompletnie nierealne. 

Nie polubiłam Lai, wręcz ją znielubiłam. Była nudna i irytująca. Autorka stworzyła ją jako słabą i płaczliwą, i kazała robić rzeczy, które nijak nie pasowały do jej charakteru. To był wielki zgrzyt. Elias był ciekawszą postacią. Był dużo bardziej skomplikowany. Z jednej strony był Maską, brał udział w Próbach i dostosowywał się do zasad. A z drugiej... z wielką przyjemnością je łamał. Szukał własnej drogi, nie był pewny kim tak właściwie jest. Wnukiem swojego dziadka czy synem przybranych rodziców? Ta postać byłaby bardzo dobra, gdyby autorka nie uparła się, że dwoje głównych bohaterów musi się w sobie zakochać. Po co? W moim odczuciu tą zagrywką zepsuła całą historię.



Laia wśród buntowników poznaje chłopaka, do którego zaczyna coś czuć. Ona jemu też nie jest obojętna. Ich losy zostały połączone i z tego mogłaby być naprawdę piękna historia miłosna. Wielka, pełna przeciwieństw losu, dająca nadzieję i wzbudzająca wielkie emocje. Ale przede wszystkim realna. Tymczasem uczucie pomiędzy Laią i Eliasem jest tak sztucznie zbudowane, tak wymuszone i nie na miejscu, że mogłabym podejrzewać, że ktoś tu kogoś robi w balona i ktoś kimś manipuluje. Mogłabym, ale nie podejrzewam, ponieważ żadne z kochanków nie wykazało wcześniej zdolności do takich intryg.

Laia jest irytującą dziewczyną, która nie radzi sobie z zadaniem, którego się podjęła, jest przerażona i ciągle atakowana. Ona mogła się zakochać w kimś, kto w najgorszych momentach wyciągał do niej pomocną dłoń. Mogła zapomnieć o niebezpieczeństwie i nienawiści do wszystkich Masek (kto by tam pamiętał, że jedna z nich darowała jej życie, chociaż nie musiała). Zachowanie Eliasa było jednak zupełnie głupie i nie do zaakceptowania. Był bohaterem honorowym i odważnym, postawił granicę, której sam nie chciał przekroczyć, by nie popełnić zbrodni, przez które straci duszę. Czego nie chciał zrobić? Oczywiście zabić ukochanej niewolnicy. Jasne, byłoby to w porządku i dawałoby mu ogromnego plusa gdyby... dzień wcześniej nie zamordował przyjaciół, nie próbował zabić najbliższej przyjaciółki i nie skazał jej na tortury odmawiając zabicia Lai. To nie był honor i dobro. To było zwykłe zauroczenie? Pożądanie? Odrzucił prawdziwe i mocne więzi przyjaźni, które łączyły go z towarzyszami ciężkich lat nauki, a postanowił się poświęcić dla dziewczyny, którą znał kilka tygodni, z którą może trzy razy rozmawiał, która i tak miała umrzeć. Jej śmierć przyniosłaby więcej pożytku niż darowanie jej życia. W tym momencie autorka zawiodła straszliwie. Napisała akcję zupełnie bez sensu. Chciała wykreować Eliasa na dobrego bohatera, a wyszedł z niego głupi egoista, któremu nie można ufać. 

"Imperium ognia" to historia nieprzemyślana i niedopracowana. Autorka za punkt honoru postawiła sobie połączenie Lai i Eliasa, i zupełnie nie przejęła się, że reszta do tego nie pasuje. To tak jakby układać puzzle i nie zwracać uwagi, że przez łączenie na siłę dwóch elementów reszta układanki zupełnie się rozjeżdża. Nie mam zamiaru czytać drugiej części, i zdecydowanie nie polecam tej książki. Mimo że początek i rozwinięcie akcji czytało się przyjemnie i mogłam przymknąć na niektóre momenty oko, to zakończenie mnie wręcz dobiło.




niedziela, 31 marca 2019

[44] Trudi Canavan - Nowicjuszka

Do czytania "Nowicjuszki" zabrałam się dość długo po przeczytaniu pierwszego tomu. Może to dlatego, że zanim zabrałam się za "Trylogię Czarnego Maga" przeczytałam "Trylogię Zdrajcy", która opisuje wydarzenia późniejsze i z po jej lekturze miałam ogólny zarys wydarzeń wcześniejszej akcji. Jednak, nawet znając zakończenie, czytanie "Nowicjuszki" było prawdziwą przyjemnością.



Sonea, dziewczyna ze slumsów, u które odkryto magiczny talent, rozpoczyna naukę w Gildii Magów. Jest jedyną dziewczyną nie spokrewnioną z którymś z Domów, czyli rodzin arystokratów. Nie ułatwi jej to życia. Inni nowicjusze uwzięli się na nią i pod przewodnictwem najgorszego z nich zatruwają jej życie. Część magów tylko czeka na jej potknięcie by mieć powód do wyrzucenia jej z Gildii. Sonea ma oparcie jedynie w swoim mentorze - magu Rothenie, w końcu jednak i tego wsparcia zostaje pozbawiona.

Sonea od początku skrywa sekret. Przed rozpoczęciem nauki była świadkiem tego, jak Wielki Mistrz stosuje zakazaną czarną magię. Informacją tą podzieliła się ze swoim opiekunem oraz magiem Lorlenem. Teraz jednak Wielki Mistrz, Akkarin, dowiaduje się, że ktoś zna jego sekret. Szantażem i zastraszaniem zmusza Rothena, Lorlena i Soneę do milczenia. Dziewczyna musi zostać jego podopieczną i przeprowadzić się do jego rezydencji. Dla wszystkich wygląda to jak wyróżnienie, i jest kolejnym powodem do prześladowań przez nowicjusza Regina. Sonea jednak cały czas jest przestraszona, bo boi się co Akkarin może zrobić jej bliskim i jej. Przepełnia ją nienawiść do maga i chęć ucieczki oraz ukarania go za to, co robi.



"Nowicjuszkę" porównać można do którejś z początkowych części Harrego Pottera. Jest szkoła magii, jest wyjątkowo uzdolniona bohaterka, konflikt pomiędzy uczniami, i czarny charakter, którego zła nikt nie widzi i którego trzeba pokonać. "Nowicjuszka" ma niepowtarzalny klimat. Nie ma w niej mroku i wielkich tajemnic, nie znaczy to jednak, że jest nudo. Ogromnie dużo czasu zostało poświęcone problemom towarzyskim Sonei. Jej konflikt z Reginem i jego bandą, odwracania się od niej innych uczniów, trudności w znalezieniu przyjaznej osoby, wywołuje ogromne emocje. Sonea powoli staje coraz bardziej nieszczęśliwa i coraz bardziej zastraszona, a my odczuwamy to wszystko razem z nią. Dawno już do żadnej książkowej postaci nie odczuwałam takiej nienawiści jak do Regina. Naprawdę chciałam, żeby został ukarany i złościłam się nad każdą niesprawiedliwością, której źródłem były różnice w pochodzeniu Regina i Sonei. On - z bogatej i wpływowej rodziny, pod opieką swojego wuja maga. Ona - biedna dziewczyna ze slumsów, bez nazwiska i rodziny.



Tematem przewodnim całej trylogii jest walka z magami najeźdźcami. W drugim tomie jeszcze niewiele się wyjaśnia, ciągle więcej jest pytań niż odpowiedzi, cały czas jednak akcja się rozwija. "Nowicjuszkę" przeczytałam jednym tchem i zaraz zabrałam się za kolejny tom, tak wielka była moja ciekawość. Mimo że dobrze wiedziałam, jak historia się skończy, to i tak było wiele elementów, które mnie zaskoczyły. Zabawnie też było czytać o dorastającej Sonei po tym, jak już się poznało jej losy jako dorosłej. Ponieważ wielu bohaterów występuje i w jednej serii i w drugiej, momentami czułam rozrzewnienie wiedząc, co ich czeka. A niestety nie na wszystkich czekał lepszy los.

"Trylogia Czarnego Maga" to jedna z najlepszych serii fantasy jakie czytałam, i zdecydowanie najlepsza z dorobku autorki. Polecam z całego serca.