środa, 6 lutego 2019

[37] Alexandra Salmela - 27, czyli śmierć tworzy artystę



Angie jest artystką. Na razie nikt jeszcze o niej nie słyszał (być może dlatego, że jeszcze nic nie stworzyła?), ona już jednak wszystko sobie zaplanowała. Do swoich 28 urodzin musi stać się sławna (albo chociaż stworzyć dzieło, które zostanie odkryte nieco później i przyniesie jej pośmiertną chwałę) i umrzeć. Zadręcza swoich przyjaciół pomysłami na własną śmierć oraz swoimi pomysłami na "dzieło życia". Nie potrafi zrozumieć, dlaczego nie podzielają oni jej obsesji na punkcie liczby 27. Nie chcą zobaczyć tego co oczywiste, że wszyscy wielcy artyści zmarli w tym wieku. Że to granica, której nie można przekroczyć. Bo jeśli się to zrobi i w wieku 28 lat dalej pozostanie się żywym, stanie się szarym człowieczkiem bez szans na sukces. Angie czas ucieka. W poszukiwaniu natchnienia i spokoju wyjeżdża na fińską wieś, gdzie przez kilka miesięcy żyje w bliskim sąsiedztwie pewnej rodziny zwariowanej na punkcie ekologizmu, i gdzie bezskutecznie próbuje napisać książkę o sobie samej.



"27, czyli śmierć tworzy artystę" to książka jedyna w swoim rodzaju. Inna jest nawet jej konstrukcja. Nie ma podziału na rozdziały ale na fragmenty przedstawiane z punktu widzenia różnych postaci: Angie, czarnego kota, pluszowego Pana Prosiaczka i auta. Na początku trochę trudno jest się w tym odnaleźć, ponieważ dla każdego z narratorów rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej, inaczej nawet nazywa bohaterów. Koniec końców jednak otrzymujemy spójny obraz, na który składają się te różne spojrzenia. I tak widzimy rodzinę ze wsi oczami Pana Prosiaczka, który uważa ich za najcudowniejszych ludzi na świecie i dla którego wszystko jest zabawą, oczami kota, który wyszydza wszystkie zachowania ludzi, oraz auta - które jest biernym obserwatorem wydarzeń i które skupia się tylko na prowadzonych dialogach.



Angie pod wpływem nowych sąsiadów zmienia się. Musi spuścić  z tonu i się dostosować do wiejskiego życia. Powoli też dojrzewa do tego by przed samą sobą przyznać, że jej obsesja na punkcie 27 jest bez sensu. Z postaci wybitnie irytującej staje się postacią smutną, której zaczynamy żałować.Wszyscy bohaterowie mają jakieś wady, a ich życiu bardzo wiele brakuje do idealnego czy chociaż zadowalającego.



"27, czyli śmierć tworzy artystę" to książka oryginalna. Zwariowana historia o zwariowanych bohaterach. Jest śmiesznie i smutno jednocześnie. Czytając nie nudziłam się, ale chyba jednak nie polubiłam tego stylu. Nie jest to lekka i uniwersalna opowieść dla każdego.

7 komentarzy:

  1. Ja obecnie nie mam ochoty na taką książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudne zdjęcia! Mnie daleko do takich ładnych ujęć wolę w lesie :D Ksiązka może i dla mnie, ale nie da rady, nie przeczytam z braku czasu :) Chociaż może na emeryturze...? :D :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Może kiedyś się skuszę. 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi ciekawie, rzeczywiście fabuła wydaje się być oryginalna. Zaintrygowała mnie ta książka i chętnie przyjrzę się jej bliżej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi intrygująco, ale chyba narazie nie będę ryzykować 😂 Mam w planach sporo innych książek

    justmajka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie słyszałam nawet wcześniej o tej książce :) Będę mieć ją na uwadze, bo brzmi nieźle :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie słyszałam wcześniej o tej książce. Jest w niej coś intrygującego, chociaż z drugiej strony niekoniecznie lubię tego typu książki. Możliwe, że jeżeli znajdę ją w bibliotece z ciekawości po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń