Bardzo lubię temat podróży w czasie w książkach i filmach. Zawsze jednak prowokuje to u mnie rozmyślania, czy to możliwe - zastanawiam się nad działaniami wykonanymi w przeszłości, ale przez podróżnika z przyszłości, który miał już o nich wiedzę, i skąd ją miał, skoro żeby zrobić to i to potrzebował wiedzy z przyszłości. Przeważnie kończy się to bólem głowy, bo jak raz podążę danym tropem to nie umiem przestać. Oona kontra życie wywołała u mnie te same przemyślenia i tę samą gonitwę myśli i hipotez.
Oona jest podróżniczką w czasie nie z własnej woli. Z niewiadomego powodu co roku 1 stycznia przenosi się do innego momentu swojego życia. Przeskoki nie następują według żadnego schematu i to zawsze jest loteria. Oona jest przerażona i zła, że coś takiego ją spotyka. Cierpi, kiedy dowiaduje się, że w życiu jej starszej wersji nie ma już osób, które były bardzo ważne dla młodszej. Albo na odwrót - jeszcze tych najważniejszych nie spotkała. Zawsze jednak coś traci. Jedynym pocieszeniem jest dla niej fakt, że jeszcze kiedyś trafi na inny etap swojego życia i spotka się z tymi, których kocha.
Chociaż akcja książki kręci się wokół podróży w czasie, najważniejsza z czasem staje się warstwa fabularna. Nie ma tu ani odrobiny fizyki i naukowego wyjaśnienia przeskoków. Margarita Montimore skupiła się na osobowości głównej bohaterki i na tym, jak radzi sobie ona w niepewnej rzeczywistości. Życie Oony obfituje w takie same dramaty, radości i smutki jak życie każdego innego człowieka. Wszystko jednak jest utrudnione przez brak wielu informacji (z przeszłości, której Oona jeszcze nie doświadczyła) i unikanie wyjawienia informacji z przyszłości. Poza tymi niecodziennymi problemami mamy jednak znajome zawody miłosne, rozstania, kłótnie, ryzyko.
Książkę czytało się świetnie. Tempo akcji było idealnie wyważone i zwalniało tylko tam, gdzie po większych emocjach potrzebna była chwila wytchnienia. Fabuła jest naprawdę skomplikowana i zapętlona. Podróże w czasie były świetną wyjściową, później było jednak bardzo trudno tak wszystko poskładać, żeby rozbite na kawałki i rozrzucone w różne lata, dalej stanowiło spójną całość. Książce udało się mnie zaskoczyć nie raz. Największej tajemnicy ani przez moment nie podejrzewałam i miałam wielkie wow.
Z Ooną jak i z innymi bohaterami można się zżyć (oprócz pana E. - jemu podziękowałabym już 1 stycznia, na miejscu Oony), polubić ich i z zainteresowanie śledzić ich losy. To postaci nietuzinkowe. Oona to zakochana w muzyce młoda dziewczyna, czasami wcielająca się w rolę kobiety w średnim wieku. Niesamowita jest jej relacja z matką. Madeline zna prawdę i świetnie odnajduje się w tej trudnej sytuacji. Wyobrażacie sobie, że wasza córka co roku jest inną wersją siebie? Autorce świetnie udało się wczuć w rolę wyrozumiałej, życzliwej i bardzo mądrej matki.
Po książce spodziewałam się głównie zabawnych pomyłek i sytuacji, przez które będę płakała ze śmiechu. Okazało się jednak, że historia jest dużo bardziej poważniejsza i smutniejsza. I choć nie brakowało momentów zabawnych, to całość wydawała mi się przesiąknięta smutkiem. Oona cały czas coś traciła - a ja tak się wczułam w historię, że traciłam razem z nią. Styl Margarity Montimore jest bardzo dobry. Dosyć prosty, łatwo się czyta, wręcz mknie przez kolejne strony, ale nie ubogi. Dla mnie Oona kontra życie była zaskoczeniem, ale bardzo pozytywnym. Świetnie spędziłam z nią czas. Trochę się pośmiałam, trochę posmuciłam, trochę też zastanowiłam nad swoim życiem - zwłaszcza w roku, kiedy Oona jest najstarsza. Z całego serca mogę wam ją polecić. To oryginalna książka, bardzo dobrze napisana.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Słowne.
Nie mówię nie, ale na razie nie mam jej w planach :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie poznam tę historię ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Na ten moment nie planuję jej czytać. Kilka dni temu skończyłam czytać powieść o podobnej tematyce.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Na pierwszy rzut oka książka też wydała mi się komedią, z której się pośmieje a tu takie zaskoczenie...
OdpowiedzUsuńKiedyś przeczytam tę książkę :)
OdpowiedzUsuńFabuła wydaje mi się dosyć dziwna. :)
OdpowiedzUsuńMotyw podróży w czasie jakoś mnie nie fascynuję, więc jednak nie skuszę się na powyższą książkę.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad tą książką, a ta recenzja dodatkowo zachęca. Może sięgnę. Też lubię motyw podróży.:)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ta książka.
OdpowiedzUsuńChyba wcześniej nie słyszałam o tej książce :) I chociaż podróże w czasie to nie jest temat, który mnie jakoś bardzo mocno fascynuje, to jednak wpływ takiego motywu na człowieka wydaje mi się już całkiem intrygujący :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tą książko i myślę, że mogłabym po nią sięgnąć ;)
OdpowiedzUsuńMam dokładnie tak samo - zawsze przy książkach o podróżach w czasie zastanawiam się, czy to jest możliwe. I bardzo mnie zastanawia, czy wtedy nie jest tak, że pojawia się pewnego rodzaju pętla, ale ciężko jest mi wytłumaczyć pisząc, o co mi chodzi.
OdpowiedzUsuńKilka dni temu skończyłam czytać "Żonę podróżnika w czasie", gdzie motyw przenoszenia się z daty do daty był bardzo częsty. Jednak nie wiem, czy ta lektura nie wyczerpała na jakiś czas mojej ochoty na książki z podróżami w czasoprzestrzeni :)
wolę chyba książki gdzie dominuje śmiech niźli nastrój smutkowy... mimo wszystko pozycja warta uwagi bo pomysł podróży w czasie jest spoko :D
OdpowiedzUsuńPierwsze słyszę o tej książce. Wydaje się bardzo ciekawa. Też lubię podróże w czasie i fizykę.
OdpowiedzUsuńOch, to może być fajne! Ostatnio trafiłam na obyczajówkę z motywem podróży w czasie i wypadła nieźle. Zapiszę ją sobie na liście :D
OdpowiedzUsuńKoniecznie muszę kiedyś przeczytać.
OdpowiedzUsuń