środa, 19 kwietnia 2023

[135] Lauren HO - Lucie Yi NIE jest romantyczką


Lauren HO Lucie Yi nie jest romantyczką

    Współczesna wersja małżeństwa z rozsądku? Prawie. Lucie Yi czuje, że jest gotowa na dziecko. Uświadamia sobie też, że jej czas na zostanie matką dramatycznie się kurczy. Ona tymczasem jest po trudnym rozstaniu, poronieniu i póki co bez szans na kolejny, satysfakcjonujący związek. Za namową przyjaciółek zakłada konto na stronie, gdzie osoby chcące zostać rodzicem mogą wybrać idealnego dla siebie współrodzica. Nie ma to nic wspólnego z miłością, ale w końcu Lucie NIE jest romantyczką.

    Algorytm sparowuje Lucie z Collinem. Już po pierwszej rozmowie przypadają sobie do gustu i w końcu decydują się mieć razem dziecko. Wracają razem do Singapuru, gdzie mieszka wysoce toksyczna rodzina kobiety oraz jej najbliższe przyjaciółki. A także Mark - jej były, który próbuje z powrotem wkraść się w jej łaski.

    Lucie Yi NIE jest romantyczką to głównie komedia romantyczna, ale nie brak w niej smutnych momentów. Lucie jest mocno związana z rodziną, choć miałam wrażenie, że bardziej przez tradycję i normy społeczne niż przez miłość. Podczas czytania zaliczyłam mocne zderzenie z kulturą Chin, gdzie z jednej strony kobiety są wykształcone, zostają światowej klasy specjalistkami, awansują, a z drugiej nie mogą mieć nieślubnego dziecka, nie mogą się rozwieść z mężem potworem, nie mogą jednocześnie robić kariery i być matkami. Ostracyzm społeczny zaczyna się w ich własnych rodzinach, ale "dobrych" rad nie szczędzą im również totalnie przypadkowi ludzie, praktycznie wprost z ulicy. Na miejscu Lucie rzuciłabym to wszystko w diabły i pędem wracała do Stanów, zabierając ze sobą młodszą siostrę - czarną owcę w rodzinie, bo rozwódkę.


 
Lauren HO Lucie Yi nie jest romantyczką

    Lucie to niejednoznaczna postać. Z jednej strony wykształcona, pewna siebie, konsekwentnie przeprowadziła całą akcję z szukaniem współrodzica. Z dala od domu była odważna. I choć po powrocie do Singapuru dalej była pewna swojej decyzji, coś - może hormony - zaczęło popychać ją do idiotycznych decyzji. Przede wszystkim, była potwornie ślepa na to, jak bardzo niewłaściwą dla jakiejkolwiek kobiety osobą był Mark. Domowy dyrygent, a nie partner. A Lucie pozwalała mu wchodzić sobie na głowę i psuć relację z Collinem, która jak dla mnie od początku zmierzała ku happy endowi. Ignorowała własne uczucia, byle tylko przypodobać się Innym. A przede wszystkim, pozwalała pomiatać sobą rodzicom i rządzić swoim życiem.

    Czy Lucie wybierze romantyzm czy pragmatyzm? Odpowiedź wcale nie jest taka oczywista. W końcu zdecydowała się żyć i wychowywać dziecko w takim a nie innym środowisku, w specyficznej, trudnej dla samotnej matki kulturze. Co będzie dla niej ważniejsze? Dla mnie książka nie była klasycznym romansem. Nie czułam, żeby to kwestia "czy ona z nim będzie" była tutaj najważniejsza. Dla fabuły wiele wątków było ważnych, jak choćby kariera Lucie. Osią całej historii jest oczywiście ciąża, ale wraz z nią Lucie się zmienia, dojrzewa do pewnych decyzji i to było niezmiernie ciekawe. Owszem, po drodze przez wiele rozdziałów może psuć nerwy swoją łatwowiernością, uległością i brakiem woli. Mimo to książkę czyta się przyjemnie. 

Lauren HO Lucie Yi nie jest romantyczką

    Ogromnym plusem jest miejsce akcji. Chyba już wszystkim znudził się Londyn i Nowy Jork - a raczej fałszywy i wyidealizowany obraz tych miast przedstawiany w książkach i filmach romantycznych. Chiny i Singapur to powiew świeżości. To miejsce zaskakujące. Wiele w nim dobrze nam znanych symboli, miejsc czy zachowań, ale też wiele takich, które mogą być dla czytelnika niepojęte. Ja czułam oburzenie, czytając niektóre sceny, i nie rozumiałam dlaczego Lucie nie zareaguje inaczej. Bo ja bym... No tak, ale ona nie jest mną. Nie jest Polką, nie jest nawet Europejką. Kilkanaście miesięcy pracy w Nowym Jorku nie mogły zrobić z niej kogoś innego. Dlatego jej historia jest taka inna i taka ciekawa. I dlatego zakończyć się może różnie, bo Lucie wizja szczęścia nie musi być zachodnią wizją romantycznej miłości. Może to być wschodni model małżeństwa z rozsądku i poddania się absolutnej władzy Pana Męża. 

    Polecam książkę. Mimo momentami trudnej tematyki jest zabawna i lekka, i szybko się ją czyta. Nie zmusza się głębszych przemyśleń, ale z pewnością dostarczą wzruszeń i rozrywki.

3 komentarze: