czwartek, 30 stycznia 2025

[268] Debbie Macomber - Kochany Święty Mikołaju

 

"Kochany Święty Mikołaju" - Debbie Macomber

Wydawnictwo Rebis, 2021 rok

przeczytane: 01/2025

 4/10*

    Wiele romansów i powieści świątecznych zaczyna się od tego, że główna bohaterka przyjeżdża do swojego domu rodzinnego. Za sobą zostawia zazwyczaj jakieś problemy i braki, a w następnych tygodniach przeżywa płomienny romans i przewartościowuje swoje życie, na nowo odkrywając uroki życia rodzinnego w małej mieścinie.

    Kochany Święty Mikołaju zaczyna się podobnie. I nie, wcale mnie to od razu nie odrzuciło, wręcz przeciwnie. W powieściach świątecznych lubię te wszystkie powtarzalne schematy i to, że z góry wiem czego mogę się spodziewać. Tyle tylko, że zawsze jest tam coś jeszcze, co mnie zaskakuje. Tutaj tego zabrakło.


    Lindy wraca do rodzinnego miasta i spotyka dawną (bardzo, bardzo dawną, bo aż z czasów podstawówki) przyjaciółkę, które nie widziała przez większość życia, a mimo to od razu zostają prawie siostrami. Są do siebie wręcz przyklejone. I to był pierwszy zgrzyt. bo to naprawdę wyszło okropnie nierealnie, nawet jak na romans świąteczny. Później oczywiście nastąpiło kolejne spotkanie i wielka miłość - tu już było dużo, dużo lepiej. Naprawdę, bardzo spodobało mi się jak rozwijało się uczucie pomiędzy główną parą, jakie było naturalne i pozbawione śmiesznych dram o nic. 


    Ten romans byłby świetnym tłem lub dodatkiem do głównej akcji, ale niestety - poza nim nie wydarzyło się nic. Nawet jakiejś szytej grubymi nićmi awantury, czarnego charakteru chcącego poróżnić gołąbki. Nic, zupełnie nic. Ta książka jest o niczym. Autorka ma w swoim dorobku prawie 100 książek, więc absolutnie nie mogę wybaczyć jej tego braku fabuły. Rozumiem, że książki świąteczne to osobny gatunek i tu bardziej chodzi o klimat niż faktycznie ekscytującą akcję, ale Kochany Święty Mikołaju to bubel jakich mało. Odradzam.

 

piątek, 24 stycznia 2025

[267] Denise Hunter - Jak płatki śniegu

 

Denise Hunter Jak płatki śniegu

"Jak płatki śniegu" - Denise Hunter

Wydawnictwo Dreams, 2017 rok

przeczytane: 01/2025

 6/10*

 

    Eden ucieka ze swoim małym synkiem, kiedy jej samochód się psuje i sytuacja zmusza ją do zostania na jakiś czas w Summer Harbour. Kobieta nie ma pieniędzy ani nikogo, kogo mogłaby poprosić o wsparcie. Przypadkowo na jej drodze staje rodzina Callahan. Beau proponuje, by Eden została pomocnicą ich ciotki, unieruchomionej przez złamaną nogę. Dla młodej matki to cudowne zrządzenie losu, które pozwoli jej już niebawem kontynuować jej ucieczkę.

    Jak płatki śniegu to jedna z tych książek, co do których mam mieszane uczucia. Bo z jednej strony fabuła i cała intryga, głównie historia z przeszłości Eden, są na naprawdę wysokim poziomie. Mocno wciągają i zaskakują, a kolejne informacje pojawiają się stopniowo, tak że ciekawość jest umiejętnie podsycana.

Denise Hunter Jak płatki śniegu

 

     Z drugiej jednak coś w tej historii trąci myszką. Ta bezwarunkowa dobroć bohaterów, ich skłonność do bycia dobrym samarytaninem kosztem innych, dużo bliższych im osób. To, jak zupełnie bezwolna jest Eden, mimo że w przeszłości wykazała się wielkim hartem ducha. Jak nijaka i bezbarwna była w całej tej akcji, i jak momentami infantylnie się zachowywała. Trochę mi to przypomina ster książki Diany Palmer.

Denise Hunter Jak płatki śniegu

    Ta historia nie wzbudziła żadnych silnych emocji. Zainteresowała mnie, bo ciekawa byłam rozwiązania, ale nic nie poczułam do bohaterów, byli dla mnie tacy nijacy, jak postaci drugo lub nawet trzecioplanowe. Nie potrafiłam im współczuć czy się z nimi cieszyć. Momentami mnie irytowali, i irytacja to absolutnie maksimum emocji, jakie ze mnie ta książka wykrzesała. 

    Podsumowując - pomysł dobry, ale wykonanie i szczegóły tak mdłe i nieciekawe, że książka okazała się rozczarowaniem i chociaż zazwyczaj kontynuuję serie, w tym przypadku tego nie zrobię. Odradzam. 


wtorek, 21 stycznia 2025

[266] Gry Kappel Jensen - Na zawsze w sercu

 

Gry Kappel Jensen Na zawsze w sercu

"Na zawsze w sercu" - Gry Kappel Jensen

Wydawnictwo Books4YA, 2024 rok

przeczytane: 01/2025

 10/10*

    Cztery przyjaciółki wracają do Rosenholm, szkoły magii. Są o rok starsze ale czy o rok mądrzejsze? Ich moce oraz posiadana wiedza są większe. Ale wciąż reagują impulsywnie, podejmują niepotrzebne ryzyko i dają się zwieść pozorom.

Gry Kappel Jensen Na zawsze w sercu

    W drugim tomie akcja zdecydowanie przyspieszyła, większy też nacisk był kładziony na śledztwo, w które dziewczyny się zaangażowały. Dla przypomnienia - duch zmarłej uczennicy poprosił je o odnalezienie jej mordercy i doprowadzenie do ukarania go. Sprawa zrobiła się dość nagląca, więc dziewczyny podeszły do sprawy poważnie i zabawiły się w detektywki. Podobał mi się ten wątek kryminalny i stopniowe odkrywanie sekretów, których było tu całkiem sporo. 

Gry Kappel Jensen Na zawsze w sercu

    Równocześnie ze śledztwem toczy się zwyczajne życie w niezwyczajnej szkole. Znowu mnóstwo nawiązań do magii wikingów, tajemnicze święta i rytuały, dużo obcowania z przyrodą. To zupełnie inna wizja szkoły magii od tych znanych z najpopularniejszych książek, tu naprawdę widać oryginalność. Ten system jest mnie uregulowany, bardziej dziki i chaotyczny, magia jest raczej intuicyjna. Bardzo dobrze się o tym czyta. Pojawiają się wątki romantyczne, wywołują one jednak więcej smutku niż radości,  zwłaszcza jeden z nich. Jest tu też o relacjach między przyjaciółkami, o ich skomplikowanych sytuacjach rodzinnych oraz o podążaniu własną drogą bez względu na na wszystko.

Gry Kappel Jensen Na zawsze w sercu

    Za zakończenie warto czekać, dużo w nim odpowiedzi, ale też mała zapowiedź tego, co może czekać w tomie trzecim, w którą stronę pójdzie akcja - zdecydowanie zapowiada się bardziej mrocznie i niebezpiecznie. Rewelacyjnie czytało mi się tę część. Oryginalny klimat książki porwał mnie a ciekawa fabuła mocno zaangażowała w całą akcję. To książka dla młodzieży, ale dzieje się tam naprawdę dużo i nie są to powtarzalne schematy, więc dorosły czytelnik też będzie zadowolony.   



Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Books4YA.

poniedziałek, 20 stycznia 2025

[265] Kotomi Li - Wyspa pajęczych lilii

 

Kotomi Li Wyspa pajęczych lilii

"Wyspa pajęczych lilii" - Kotomi Li

Wydawnictwo Bo.wiem, 2024 rok

przeczytane: 12/2024

 7/10*

    Na plaży budzi się dziewczyna. Nie pamięta kim jest ani skąd przyniosło ją morze. Mieszkańcy wyspy boją się dopuścić ją do swojej społeczności, w końcu jest obca. A oni najwyraźniej mają wiele sekretów.

    Ciężko było się wczytać w tę książkę. Na początku zupełnie nie widziałam co jest czym. Co to za wyspa, czy istnieje naprawdę, w jakich czasach. Do tego doszło wiele reguł i rytuałów. Z czasem jednak zbudowały mi one wizję społeczności rządzonej przez grupę kobiet, które z pokolenia na pokolenie przekazują sobie jakieś tajemnice, i zapewniają przeżycie reszcie. Wiele szczegółów zaczęło się łączyć i pozwalało mi zacząć się domyślać jaka jest ukrywana prawda.

Kotomi Li Wyspa pajęczych lilii

    Główna bohaterka jest trochę głosem czytelnika w tej opowieści. Ona też nic nie wie, wszystkiego się uczy, każda kolejna reguła i rytuał są dla niej nowością.  Ma też w sobie sporo dawkę krytycyzmu, którego pozbyli się już mieszkańcy wyspy. Mocno dąży do poznania prawdy kryjącej się za wszystkimi tradycjami a także zaprowadzenia sprawiedliwości i zaprzestania wykluczania mężczyzn z dostępu do informacji. Zakończenie to wyjaśnienie i odkrycie wszystkich kart. To spowiedź z przeszłości i podjętych wtedy decyzji. Prawda pozbawia Umi jej pewności siebie. Jak wiele kobiet przed nią i ona musi się zastanowić, kto ma rację i czy ta jawna niesprawiedliwość nie jest jednak najlepszym wyjściem.

    W książce wielką rolę odgrywa język, i samo przetłumaczenie go było ogromnym wyzwaniem dla tłumacza. Ja niestety nie poczułam tego, i dopiero po przeczytaniu dodatku od tłumacza zwróciłam większą uwagę na te zawiłości. Niestety, tutaj  chyba tylko lektura oryginału byłaby w stanie pozwolić odebrać całą wyjątkowość warstwy językowej.

Kotomi Li Wyspa pajęczych lilii

    Wyspa pajęczych lilii to historia bardzo krótka, bardzo prosta i zostająca raczej bez echa. Ciekawa, zwłaszcza kiedy już zaczynamy orientować się w świecie przedstawionym. Zainteresowanie wzbudza obietnica poznania prawdy skrywanej przez kapłanki, zakończenie jest satysfakcjonujące. Ono zmusza do refleksji nad tym co sami sądzimy o historii i podjętych kiedyś decyzjach, ale cała historia nie wzbudza za wiele emocji. Jest akcja, ale nie da się w nią wczuć.

    Interesujące jest sięganie po literaturę z innych krajów i poznawanie innych stylów, i z tego powodu mogę książkę polecić. Jeśli jednak spojrzeć na poziom zaangażowania w tę opowieść, wypada średnio.


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Bo.wiem.

poniedziałek, 6 stycznia 2025

[264] Jakub Bączykowski - Zadzwoń, jak dojedziesz



"Zadzwoń, jak dojedziesz" - Jakub Bączykowski

Wydawnictwo Mięta, 2024 rok

przeczytane: 12/2024

 9/10*

 

    Ta urocza, kojarząca się z jesienią okładka skrywa prawdziwą bombę emocjonalną w środku. Z jednej strony to dobra lektura na okres świąteczny, bo zmusza do refleksji i docenienia obecności bliskich, a z drugiej bardzo smutna i być może przypominająca o stracie, której się doświadczyło.


Jakub Bączykowski Zadzwoń jak dojedziesz

    Renata, Anka i Mateusz to rodzeństwo, które z domu rodzinnego wyniosło mnóstwo miłości, wsparcia i bezpieczeństwa. Oczywiście każde z nich miało w życiu gorsze momenty i mogłoby stwierdzić, że czegoś im kiedyś brakowało, ale w ogólnym rozrachunku ich życie rodzinne było dobre. Teraz potrafią to docenić, ale średnio wychodzi im odpłacenie samotnemu ojcu tym samym. 

    Po śmierci matki podzielili się opieką na coraz słabiej radzącym sobie z życiem ojcem. Ale jego potrzeby zredukowali do sprzątania, zakupów i gotowania. Ustalili dyżury sprawunków dla ojca, jednak zapomnieli, że dla niego najważniejsza jest ich obecność, rozmowa i wsparcie w żałobie po ukochanej osobie.


Jakub Bączykowski Zadzwoń jak dojedziesz

    Akcja Zadzwoń, jak dojedziesz rozgrywa się praktycznie w całości w trakcie jednego dnia. Rodzina spotyka się na rocznicowym obiedzie, i już od progu zaczynają się słowne przepychanki między rodzeństwem. Mimo że starają się hamować to jednak wylewają się ich żale, pretensje, każdy czuje się poszkodowany i chciałby, żeby pozostała dwójka bardziej zaangażowała się w opiekę nad ojcem. Tymczasem Ryszard, tylko w połowie obecny przy tych rozmowach, coraz bardziej i bardziej pogrąża się w smutku.

    Opieka nad starszymi rodzicami to ciężki temat. Może przybrać tyle różnych form, może być tyle różnych sytuacji rodzinnych. Tylko sami zainteresowani widzą całość, to co było i co jest, i podejmowanie jakiejkolwiek decyzji jest bardzo trudne, bo prawie zawsze coś trzeba poświęcić. To jest naprawdę niesamowite jak Jakub Bączykowski przedstawił ten temat na podstawie jednej rodziny. Jak dobrze zrozumiał i wplótł w fabułę rozterki dorosłych dzieci, ich wyrzuty sumienia a jednocześnie chęć życia według własnych zasad i spełniania własnych marzeń. 

Jakub Bączykowski Zadzwoń jak dojedziesz


    Kiedy czytam, automatycznie chcę "stanąć po czyjejś stronie". Ale tu się nie da. Każdy ma swój moment, swoje racje. I nawet jeśli jedno zachowanie oceniamy jako nie w porządku, to już kolejna informacja każe nam zmienić osąd. Puenta całej historii dotyczy właśnie tych osądów, i powiem wam, że do mnie to tak mocno trafiło, że z każdym zdaniem musiałam się zgodzić.

    Książka wzrusza. Pokazuje najzwyczajniejsze życie, coś, co prawie każdego z nas kiedyś będzie dotyczyło. I pokazuje, jakie emocje będą nam wtedy towarzyszyły. Nie da się czytać i nie myśleć o swoich rodzicach, o tym, jak to będzie za dziesięć, dwadzieścia lat. Nie da się nie poczuć żalu za minionym czasem, za młodością i sprawnością, za dzieciństwem, kiedy to rodzice byli opoką. Dlatego pasuje mi ta książka w okresie świątecznym, dla niektórych tak tragicznym, bo samotnym. Przypomni o tym jak ważne są dobre relacje w rodzinie i wzajemny szacunek. Fabuła nie jest tu skomplikowana, choć zaskoczeń nie brakuje. Ale najważniejsze są tu refleksje, do których zmusi, i emocje, które wywoła. Bardzo gorąco polecam. 


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Mięta.