niedziela, 2 września 2018

[28] Anna Kapczyńska - Zjeżona

Słabych bohaterek nie lubię. Kobiet popychadeł, szarych myszek, naiwnych i ślepych na niesprawiedliwość, jaka je spotyka. Nie lubię się nad takimi litować i nudzi mnie książka, w której pojawia się książę na białym koniu, który nagle takie ofiary losu ratuje. Nie wierzę w to, że wszechświat nagle się zatrzyma i ruszy w drugą stronę po to tylko, żeby tej biednej kobietce było lepiej. Bo tak nie będzie. Takie naiwne głupoty akceptuję w baśniach, nich sobie dzieci wierzą, że od siedzenia cicho w kącie zostaje się królową.


Zaczynając czytać "Zjeżoną" obawiałam się, że Henia będzie właśnie taką bezwolną kobietką, dla której dobrze jest tak jak jest, mimo że nie jest dobrze. Że będzie tylko siedzieć i czekać, aż zdarzy się COŚ. Na szczęście to zupełnie inny typ bohaterki. Henia ma naprawdę okropne życie. Tak okropne, że nie wiem jak mogła wytrzymać w takim układzie aż do swoich trzydziestych czwartych urodzin. Mieszka z rodzicami, którzy kontrolują ją, jakby nadal była dzieckiem a nie dorosłą kobietę. Od trzynastu lat jest w związku z nudnym jak flaki z olejem facetem, dla którego całym światem jest jego babcia. Wszystkie życiowe decyzje podejmują za nią inni. Jej najbliżsi nie rozumieją, że nie mają prawa rządzić jej życiem, a Heni brakuje sił, by się zbuntować. Mimo że wie, co jej nie pasuje, mimo że wie, czego by chciała. Tymczasem lata mijają, życie innych ludzi toczy się obok, a Henia dalej czeka i pozwala rządzić sobą innym.

Do momentu, aż trafia się okazja do buntu, Henia wyprowadza się od rodziców. I tym sposobem zaczyna się jej coraz szybsza przemiana. Kobieta nagle może zacząć żyć jak osoba dorosła, może robić ze swoim czasem co się jej podoba. Zaczyna odkrywać Poznań, poznając go na nowo. Zaczyna doświadczać nowych rzeczy, dowiadywać się o samej sobie co lubi, a czego nie lubi. Nabiera sił by nareszcie stać się niezależną.


Henia okazała się przesympatyczną bohaterką. Trochę nieporadną, stale pakującą się w dziwne i pogmatwane historie, ale przez to w książce mnóstwo było zabawnych momentów. Nawet te najbardziej irytujące, kiedy to Henia bezwolnie poddawała się woli swojego nudnego chłopaka, nie mającego dla niej za grosz szacunku, potrafiły zamienić się w zabawne scenki, kiedy to kobieta coraz śmielej zaczynała drwić z jego wad i mu się przeciwstawiać. Jej końcowa przemiana była ogromna, ale przez to, że zachodziła małymi kroczkami, bardzo wiarygodna. "Zjeżona" pokazuje, że w każdym momencie i w każdym wieku można wreszcie wziąć swoje życie we własne ręce i zacząć żyć po swojemu tak, żeby nie żałować żadnego dnia. Heni się to udaje, znajduje w sobie siłę i odwagę. Ale, żeby nie było, nie było buntu totalnego. Kobieta nie uciekła od swojego życia, zaczynając wszystko od nowa w nowym miejscu, wśród obcych ludzi. Ona po prostu nareszcie dorosła i pomogła swoim bliskim dostrzec, jaką osobą jest naprawdę i czego od nich oczekuje. To była bardzo mądra przemiana, która być może kogoś zainspiruje do szczerej rozmowy z bliskimi, którzy czasami woleliby ważne decyzje podejmować za nas. 


"Zjeżona" to przesympatyczna książka. Czyta się ją lekko, ale niezwykle szybko. Odkąd zaczęłam pracować od godziny 7 rano, coraz rzadziej zdarza mi się zarwać noc z powodu książki, nawet w weekend. "Zjeżoną" jednak musiałam dokończyć od razu, a nie czekać do następnego dnia. Książka nie jest emocjonalnym rollercoasterem, nie porusza bardzo trudnych, życiowych tematów. A mimo to niesie dużą dawkę emocji, można się przy niej pośmiać ale też i podenerwować na najbardziej irytujących bohaterów. Skłania tez do przemyśleń. Myślę, że w niektórych momentach każda z nas jest taką Henią - dla świętego spokoju ustępujemy, robimy tak jak wymagają od nas inni, mimo że takie zachowanie sprawia nam przykrość, smuci nas, odbiera szansę na bycie szczęśliwą. Bo tak łatwiej, nie trzeba się starać. Obiecujemy sobie, że następnym razem zrobimy po swojemu. I pewnie tak robimy - mam taką nadzieję! Ale im częściej ustępujemy, tym bardziej przyzwyczajamy ludzi, że nie mamy własnego zdania, że nie potrafimy decydować o sobie, że nami wręcz TRZEBA kierować - oczywiście, "dla naszego dobra". Po lekturze "Zjeżonej" chyba większą wagę będę przywiązywała do sytuacji, kiedy mam ochotę oddać własny los w ręce innych, choćby na chwilkę. Bo w ekstremalnych sytuacjach może się to skończyć naprawdę źle. 

"Zjeżoną" polecam wszystkim fankom kobiecej literatury, w której zahukane brzydkie kaczątko staje się silnym i pięknym łabędziem, oraz mieszkankom Poznania. Rozpoznacie wiele znanych wam miejsc i na pewno lepiej niż ja wczujecie się w klimat poznańskich dzielnic. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwom Videograf SA


10 komentarzy:

  1. Wydaje się fajna. Może i ja ją przeczytam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też polubiłam Henię. Jest jedyna w swoim rodzaju.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie planowałam czytać tej książki, ale zachęciłaś mnie.:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Odpowiedzi
    1. Ja właśnie to najbardziej lubię w blogach recenzenckich, że natykam się na nich na książki, które pewnie bym przegapiła.

      Usuń
  5. Nie słyszałam o tej książce, ale muszą się nią poważnie zainteresować. Wygląda idealnie na lekką lekturę na wyjazd w góry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to bardzo lekka i zabawna lektura, idealna na wyjazdy :)

      Usuń